"Ramy" zgłębia kryzys męskości w arabskim wariancie – recenzja 3. sezonu serialu dostępnego na HBO Max
Kamila Czaja
15 października 2022, 15:04
"Ramy" (Fot. Hulu)
"Ramy" w 3. sezonie jest tak mroczny, że wcześniejsze katastrofy wywołane przez zagubionego imigranckiego syna wydają się niewinnym preludium do jego najnowszych złych wyborów.
"Ramy" w 3. sezonie jest tak mroczny, że wcześniejsze katastrofy wywołane przez zagubionego imigranckiego syna wydają się niewinnym preludium do jego najnowszych złych wyborów.
Kiedy ostatnio widzieliśmy tytułowego bohatera "Ramy'ego", właśnie spalił za sobą kilka mostów, zostawiając zgliszcza nie tylko we własnym życiu, ale i w życiu pechowców, którzy spotkali go na swojej drodze. Żona tuż po nocy poślubnej dowiadująca się o zdradzie. Teść, który włożył wiele wysiłku w wyprostowanie duchowych ścieżek Ramy'ego (Ramy Youssef), nie tylko nie osiągając celu, ale sprowadzając krzywdę na własną córkę. Winowajca, w finałowych scenach 2. sezonu siedzący nocą w samochodzie z psem znajomego skazańca, mógł albo odbić się od dna, albo odkryć, że pod rzekomym dnem istnieje jeszcze przestrzeń do dalszych upadków.
3. sezon produkcji Hulu, z dwutygodniowym poślizgiem udostępniony u nas na HBO Max, nie daje od razu jednoznacznych podpowiedzi, który z dwóch scenariuszy spełni się w przypadku pogubionego potomka imigrantów w New Jersey. Okazuje się bowiem, że po roku od tamtych wydarzeń główny bohater serialu zawodowo radzi sobie zaskakująco dobrze. Pogardzana wcześniej praca w jubilerskim salonie wuja, gdy została potraktowana poważnie, sprawiła, że Ramym zainteresowała się izraelska mafijna grupa handlarzy biżuterią. Nie musząc się martwić o pieniądze, zdolny sprzedawca powinien jednak wreszcie zacząć się martwić o wszystko inne.
Ramy – 3. sezon sprawdza, jak nisko można upaść
Poza świetlaną przyszłością zawodową, która – jak nietrudno się domyślić – świetlana okaże się tylko z pozoru, Ramy w 3. sezonie pogrąża się jeszcze bardziej. Choćby próbował zaklinać rzeczywistość ładnie brzmiącymi hasłami o izraelsko-arabskiej współpracy, jeden wyjazd do Jerozolimy i jego polityczne oraz ludzkie konsekwencje zdemaskują wygodną hipokryzję. O ile Ramy'emu już od dawna trudno kibicować, jego przeprawa na palestyńską stronę w 3. odcinku sprawia, że prawdopodobnie już nigdy nie da się mu w pełni wybaczyć…
Biznesowo-geopolitycznym dylematom towarzyszą, jeszcze tu zaostrzone, kryzysy seksualne i religijne. A właściwie seksualno-religijne, "Ramy" w 3. sezonie odważnie bowiem analizuje splot tradycyjnego islamskiego wychowania w lęku przed cielesnym grzechem z problemami muzułmańskich mężczyzn w dorosłym życiu. Jest tu trochę o pornografii, o impotencji, o uzależnieniu od matki. Tracąc wiarę, Ramy nie pozbywa się ograniczeń, jakie religia zdążyła mu wpoić, nie znajduje też nic, co zajęłoby miejsce Allaha i dało poczucie sensu. Będziemy więc towarzyszyć (anty)bohaterowi tej produkcji w coraz gorszych decyzjach, aż zdarzy się coś, co być może nim wystarczająco wstrząśnie.
Moim zdaniem główny wstrząs z finałowych odcinków sezonu, chociaż skuteczny, ma nieco za dużo wspólnego z tajemnicami rodem z oper mydlanych, ale ogólnie wiele z najnowszych zmagań Ramy'ego wypada przekonująco. Zwłaszcza że okraszono je czarnym humorem i satyrą na religię jako biznes (głównie w 8. odcinku, rozgrywającym się na wielkiej muzułmańskiej konferencji). Problem z oglądaniem kolejnych złych wyborów Ramy'ego tkwi jednak w tym, że nie każdy widz jest w stanie znieść aż taką kumulację krzywd i egoizmu w wykonaniu postaci, która poza tymi błędami nadal nie wydaje się szczególnie interesująca sama w sobie. Chyba łatwiej mi się przejąć tytułowym bohaterem "Barry'ego". I to mimo że Ramy (jeszcze) nikogo nie zabił, więc teoretycznie wydaje się bliżej odkupienia win.
Ramy – 3. sezon to kryzys arabskiej męskości
Podobnie jak w poprzednich seriach, wbrew tytułowi, najlepiej wypadają odcinki, w których najmniej do powiedzenia ma sam Ramy. I chociaż nie do końca polubiłam, zbyt dosadny, odcinek poświęcony Ahmedowi, ta opowieść była potrzebna. Wzmocniła kryzys męskości, zwłaszcza arabskiej, w roli przewodniego motywu sezonu. Nie tylko Ramy jest pogubiony. Ahmed (Dave Merheje), chociaż na pewno bardziej moralny, pozornie idealny, w zderzeniu z dylematem wielożeństwa, też się wyraźnie rozsypuje. W nowych odcinkach sporo jest także Naseema (Laith Nakli), wciąż niepogodzonego ze swoim pociągiem do mężczyzn. I wciąż, może w ramach mechanizmów obronnych, głoszącego konserwatywne i spiskowe teorie, w nowym sezonie doprawione antyszczepionkowymi wstawkami.
Na tle pogubionych, pozornie tylko dorosłych arabskich chłopców tym mocniej widać sukces Steve'a (Steve Way). To on, wbrew ciężkiej niepełnosprawności, zdobywa dziewczynę (udany aktorski debiut modelki Belli Hadid), która wprawdzie przejawia nieco obsesyjne zainteresowanie amerykańskim "The Office", ale można liczyć na nią zdecydowanie bardziej niż na przejawiającego obsesyjne zainteresowanie sobą samym Ramy'ego. Podczas gdy Ramy, Mo (Mohammed Amer, obecny mniej, pewnie z powodu kręcenia własnego serialu), Ahmed, Naseem i ojciec Ramy'ego, Farouk (Amr Waked), filtrują wszystko przez religię, zobowiązania, poczucie winy i lęk, Steve po prostu żyje, najlepiej wiedząc, jak kruche może być życie.
Wspomniany Farouk oraz matka Ramy'ego, Maysa (warta wszystkich nagród Hiam Abbass z "Sukcesji"), to ponownie najmocniejsze punkty serialu. On wpisuje się w główny wątek kryzysu męskości, coraz żałośniej próbując utrzymać iluzję emigracyjnego amerykańskiego snu. Ona zaczyna mieć dość takiego życia, widząc równocześnie, że jej pokolenie arabskich kobiet nie ma zbyt wielu innych opcji. Nie wchodzi w grę terapia, rozwód wydaje się pomysłem absurdalnym… Czy trzeba po prostu przeczekać, odpalając papierosa za papierosem? Na ile autorefleksji są gotowi rodzice Ramy'ego, by dostrzec, że kryzys finansowy to najmniejszy z ich problemów?
Ramy – 3. sezon serialu nierówny, ale wciąż udany
Doskonałe sceny Farouka i Maysy, razem (jak podczas wspólnego dostarczania zakupów klientom) i osobno (jak podczas zaskakująco związanej z tematem aborcji wyprawy Farouka do Egiptu czy kryzysu tożsamości Maysy w roli matki), jakościowo przewyższają resztę serialu, a chociaż i te postacie nie są bez wad, łatwiej trzymać kciuki za rodziców niż za ich frustrującego syna. Łatwiej niż Ramy'emu przychodziło mi też kibicowanie Denie (May Calamawy), chociaż finał miłosnych problemów, wobec niewielu wcześniejszych scen na ten temat, nie do końca mnie przekonuje. Nie chodzi o to, że jestem w pełni przeciwna pomysłowi scenarzystów, chociaż okazał się zaskakująco grzeczny. Po prostu za mało czasu dano temu wątkowi, by nabrał wielowymiarowości i zaangażował emocjonalnie.
Podobnie mieszane uczucia mam wobec odcinka dotyczącego Deny i terapii. Ośmieszający całą procedurę rasizm nadmiernie unieważnia odkrycia, których Dena i, niechętna całemu przedsięwzięciu, Maysa dokonują, zderzając własne doświadczenia z niearabskimi. Doskonały jest moment, kiedy córka, słysząc od terapeutki (Amy Landecker, "Transparent") o toksycznych zachowaniach swojej rodziny, stwierdza, że zawsze myślała, że tak się zachowują po prostu dlatego, że są Arabami. Ciekawie wypada także w 3. sezonie refleksja nad tym, co Hassanowie zyskują, będąc sobą, a co tracą, oraz nad tym, w jakim stopniu losy dzieci zależą od wychowania, zwłaszcza wychowania w kulturze pełnej reguł. Szkoda więc, że czasami twórcy urywają złożone tematy, uciekając w bardziej satyryczne rejony.
3. sezon "Ramy'ego" nie jest lekki i przyjemny w oglądaniu. To najcięższa odsłona tego serialu, mroczna nie tylko dosłownie (Hassanowi oszczędzają na żarówkach). Dziesięć nowych odcinków o ogrom problemów, często zupełnie niekomediowych, rozpad wielu więzi, z których tylko niektóre uda się uratować, coraz poważniejsze konsekwencje wyborów głównego bohatera i deziluzje po stronie jego bliskich. Klimat całości nie skłaniają do śmiechu, nawet jeśli czasem poważne sprawy przeplatane są komicznymi scenami.
Radykalne decyzje twórców często wychodzą serialowi na dobre, momentami jednak sprawiają, że serial popada w zbyt ostre portretowanie bohaterów. Bohaterów nieraz balansujących na granicy, za którą już nigdy widzowie nie będą im sprzyjać. Na pewno jednak po seansie 3. sezonu jest o czym myśleć. Trzeba docenić odwagę Youssefa, Ariego Katchera i Ryana Welcha. Jeśli więc ktoś nie szuka łatwych pocieszeń i prostych rozstrzygnięć, nie boi się kumulacji traum, może uznać nową serię "Ramy'ego" za trochę nierówną, ale udaną.