"Niewypowiedziana wojna" to coś dla dawnych fanów "Homeland" — recenzja serialu dostępnego na CANAL+
Nikodem Pankowiak
12 października 2022, 16:23
"Niewypowiedziana wojna" (Fot. Channel 4)
"Niewypowiedziana wojna" nie ma dla widzów dobrych wieści — żyjemy w świecie, w którym nic nie jest takie, jakim się wydaje i choć nie spadają na nas bomby, to wojna już się toczy.
"Niewypowiedziana wojna" nie ma dla widzów dobrych wieści — żyjemy w świecie, w którym nic nie jest takie, jakim się wydaje i choć nie spadają na nas bomby, to wojna już się toczy.
Jakkolwiek to nie zabrzmi, "Niewypowiedziana wojna" (nie mylić z "Niewidzialną wojną" Patryka Vegi) trafiła ze swoją premierą idealnie. Serial skupiający się na cyberwojnie i fake newsach, gdzie rolę czarnego charakteru gra oczywiście Rosja, trafił na ekrany, gdy wojna w Ukrainie wciąż trwa w najlepsze i nic nie wskazuje, by miała się szybko zakończyć. Sześcioodcinkowa produkcja Channel 4, którą w Polsce możecie od dziś oglądać na CANAL+ (i od jutra na CANAL+ online), jest zatem do bólu aktualna. To niestety nie oznacza jeszcze, że powinniście biegiem ruszać do telewizorów. Bo choć gra toczy się tutaj o najwyższą stawkę, czasem naprawdę trudno to odczuć, a napięcie potrafi ulotnić się zaskakująco szybko.
Niewypowiedziana wojna — o czym jest serial?
Jest niedaleka przyszłość, a konkretnie rok 2024. Młoda studentka Saara Parvin (Hannah Khalique-Brown, dla której to pierwsza tak duża rola) rozpoczyna właśnie pracę w GCHQ – rządowej agencji zajmującej się m.in. cyberbezpieczeństwem Wielkiej Brytanii. Można powiedzieć, że bohaterka trafia w sam środek huraganu, bo jej ojczyzna znalazła się akurat pod ostrzałem. Nie tym dosłownym, a tym idącym z sieci. Następuje krótki paraliż państwa, a wszystkie znaki wskazują w kierunku Kremla. Jednak to, co nastąpiło, to dopiero początek znacznie poważniejszej operacji mającej zmanipulować opinię publiczną i doprowadzić do podziału między Londynem i jego najbliższymi sojusznikami.
"Niewypowiedziana wojna" zagląda też do drugiej strony sporu, do Rosji. Twórcy, na których czele stoi Peter Kosminsky ("Wolf Hall") – reżyser i jeden ze scenarzystów serialu – nie chcą pokazywać jedynie ofiar. Dzięki postaciom Vadima (German Segal, "Maelstrom"), młodego chłopaka, który trochę niechcący wikła się w pracę dla FSB oraz Mariny (Tinatin Dalakishvili), dziennikarki w stacji będącej odpowiednikiem Russia Today, możemy poznać także agresora w tej wojnie. Trzeci odcinek serialu jest poświęcony właśnie im i szkoda, że później twórcy szybko tych bohaterów marginalizują, by tylko czasem sobie o nich przypomnieć. Zwłaszcza że to postaci niejednoznaczne, wiele w nich sprzeczności.
To ogólnie jeden z największych problemów tej produkcji – brak pomysłu na większość bohaterów. Na drugim planie "Niewypowiedzianej wojny" roi się od znanych nazwisk, ale żadne z nich nie otrzymuje do zagrania pełnowymiarowej postaci. Bo nie są nimi ani rządzący w GCHQ Danny Patrick (Simon Pegg, "Poszukiwacze prawdy", "Wysyp żywych trupów") i David Neal (Alex Jennings, "The Crown"), ani – choć jemu akurat do tego najbliżej – John Yeabsley (Mark Rylance, "Wolf Hall"), wieloletni pracownik agencji, który staje się niespodziewanym sojusznikiem Saary w jej staraniach, by rozpracować rosyjski kod. Być może byłoby miejsce, aby każdego z tych bohaterów rozbudować, ale twórcy wolą poświęcić je na niezbyt interesujące życie uczuciowe i rodzinne głównej bohaterki. Bo, jak zawsze, kobieca postać nie może być po prostu specjalistką w swojej dziedzinie, musi do tego mieć problemy w życiu osobistym.
Niewypowiedziana wojna to kulisy cyberwojny
"Niewypowiedziana wojna" zabiera widzów za kulisy cyberwojny, choć z oczywistych względów trudno do końca powiedzieć, jak bardzo rzeczywisty jest jej obraz. Biorąc jednak pod uwagę fakt, że konsultantami przy tej produkcji byli specjaliście od cyberbezpieczeństwa, możemy założyć, iż jest to serial trzymający się realiów. Nie jest to dobra wiadomość dla nas, ponieważ płynący z niego przekaz może budzić grozę – żyjemy w czasach, gdy nic nie jest takie, jak się wydaje. I nawet, jeśli na naszą głowę nie spadają bomby, to prawdziwa wojna już się toczy. W sieci.
Widzieliśmy to już w miniserialu "Rok za rokiem", ale "Niewypowiedziana wojna" podkreśla to mocniej – dziś nic nie musi być takie, jakim się wydaje. Żyjemy w erze fake newsów, deepfake'ów i internetowej propagandy. Wszyscy jesteśmy narażeni na ich oddziaływanie, a że przyjmują one coraz bardziej wyrafinowane formy, to coraz trudniej się przed nimi bronić. Kłamstwo zaczyna do złudzenia przypominać prawdę, co pozwala na manipulowanie coraz większymi grupami osób. Już scena z siedziby FSB, podczas której oglądamy wykład na temat skutecznej manipulacji, nie pozostawia złudzeń i dobitnie pokazuje, przed jakimi wyzwaniami stoją obecnie społeczeństwa.
Stawka toczącej się już cyberwojny jest wyjątkowo wysoka, twórcy serialu podkreślają to kilkukrotnie, ale jednocześnie potrafią szybko obniżyć napięcie, przez co sami o tym zapominamy. Oczywiście, sceny akcji, pościgi, strzelaniny – to wszystko byłoby zapewne bardziej atrakcyjne od oglądania komputerowych speców łamiących kolejne kody. Ale przecież nawet jeśli wojna toczy się zza monitora, nadal można odpowiednio zbudować napięcie. Zwłaszcza że tę wojnę obserwujemy z różnych perspektyw i wątek Saary, choć najważniejszy, nie jest tutaj jedyny.
Niewypowiedziana wojna — czy warto oglądać?
Niestety jednak, o czym wspomniałem już wcześniej, twórcom brakuje konsekwencji, aby bardziej skupić się także na innych bohaterach. Grany przez Pegga Danny Patrick może i jest ważną postacią, ale jego rola tak naprawdę ogranicza się albo do zamieniania kilku zdań z innymi bohaterami, albo zbierania batów od polityków za niewystarczające działania jego agencji. Nie bardzo czuć tutaj jego sprawczość, co może irytować, bo potencjał świetnego, rozpoznawalnego aktora, został tutaj w dużej mierze zmarnowany. Aż prosiłoby się, aby nieco więcej miejsca poświęcić jemu i jego relacjom z "górą" zamiast np. tracić czas na życiowe problemy Saary.
Główna bohaterka ma w sobie coś z Carrie z "Homeland", a mianowicie potrafi szalenie irytować swoim zachowaniem i zmiennymi nastrojami. W jednej chwili oglądamy ją zdeterminowaną i skupioną na działaniu, by za chwilę widzieć, jak ledwo trzyma na wodzy swoje emocje. Carrie jednak w tym wszystkim zawsze była "jakaś", czego o Saarze powiedzieć nie można. Najlepiej wypadają z nią sceny, w których przebija się przez kolejne warstwy kodu – trzeba oddać twórcom, że znaleźli naprawdę oryginalny sposób, by to zwizualizować. Cała reszta nadaje się jednak do zapomnienia.
"Niewypowiedziana wojna" jest serialem nierównym. Na pewno intryguje samą tematyką, ale to wciąż trochę za mało, by mówić o w pełni udanej produkcji. Jeśli brakuje wam politycznych thrillerów, seriali mocno osadzonych w rzeczywistości, jeśli wciąż tęsknicie za "Homeland", zdecydowanie powinniście zerknąć w kierunku produkcji Channel 4. Przedstawiona w "Niewypowiedzianej wojnie" wizja całkiem niedalekiej przyszłości ma prawo intrygować, choć jednocześnie trudno nie odnieść wrażenia, że twórcy nie do końca wykorzystali potencjał tematyki, za którą się zabrali. Tutaj można było wycisnąć więcej i choć zakończenie sugeruje, że 2. sezon jest możliwy, to chyba wolałbym, by spróbował to zrobić ktoś inny.