"Minuta ciszy" to mocne uderzenie w polską mentalność — recenzja serialu CANAL+ z Robertem Więckiewiczem
Małgorzata Major
9 września 2022, 09:44
"Minuta ciszy" (Fot. CANAL+/P. Pączkowski)
"Minuta ciszy" zaprasza widza do tajemniczego świata branży funeralnej. Jeśli wiedzę o biznesie pogrzebowym czerpiecie z "Sześciu stóp pod ziemią", to nie martwcie się, nie będzie powtórki.
"Minuta ciszy" zaprasza widza do tajemniczego świata branży funeralnej. Jeśli wiedzę o biznesie pogrzebowym czerpiecie z "Sześciu stóp pod ziemią", to nie martwcie się, nie będzie powtórki.
"Minuta ciszy" od CANAL+ to jeden z tych seriali, który mocno uderza w to wszystko, co nazywamy polską mentalnością, naszymi zwyczajami, rytuałami, stylem życia. Jest trochę śmiesznie, trochę strasznie. Mietek Zasada (Robert Więckiewicz, "Behawiorysta", "Żeby nie było śladów") to emerytowany listonosz, który w końcu chciałby odpocząć, posiedzieć w domu przed telewizorem i nadrobić zaległości z kilku dekad bycia w pracy. Towarzyszymy bohaterowi w jego ostatnim dniu roznoszenia poczty. Żona Mietka (Aleksandra Konieczna, "Żeby nie było śladów", "Sweat") już wyszukuje mu nowe zajęcia, bo przecież coś musi robić i gdzieś dorobić, ale on szuka świętego spokoju. Ten niestety nie będzie mu dany.
Minuta ciszy, czyli pogrzeb po polsku
Mietek ma przyjaciela, byłego milicjanta (w tej roli Mieczysław Zbrojewicz, "Zachowaj spokój", "Szadź") i gdy ten nagle umiera, okazuje się że na skutek dawnych zatargów z lokalnym księdzem, nie może zostać pochowany na miejscowym cmentarzu. I tak Mietek wkracza w ostatni krąg piekielny, czyli próbuje zorganizować pogrzeb. W tym miejscu cała historia się zaczyna. Poznajemy kulisy działalności branży funeralnej, dowiadujemy się, jak organizuje się pogrzeby, gdzie trzeba pójść i co zrobić.
Nie obawiajcie się, to nie jest instrukcja obsługi pochówku w Polsce. To pełna zwrotów akcji historia o tym, jak się robi w Polsce biznes, jak działa konkurencja i jak pełne absurdów problemy napotykasz, gdy usiłujesz prowadzić tak specyficzną działalność gospodarczą.
"Minuta ciszy" chce opowiedzieć zarówno o ludziach pochodzących z różnych światów, jak i o czymś na wskroś polskim – konfliktach sąsiedzkich, rodzinnych, uporze i niechęci do zmian. Mietek wkracza na ścieżkę wojenną z właścicielem dużego zakładu pogrzebowego, Jackiem Wiecznym (Piotr Rogucki, "Parada serc", "Stulecie winnych"). Patrząc na poczynania tych postaci, możemy odnaleźć w każdym z nich nasze własne lęki, kompleksy, marzenia. Każdy z nich robi krok do przodu i dwa do tyłu.
Gdy sytuacja staje się zbyt napięta, rozładowuje ją absurdalna historia o zwłokach przechowywanych w garażu. Scenariusz napisany przez Jacka Lusińskiego ("Carte Blanche", "Piksele") i Szymona Augustyniaka to zdecydowanie mocna strona serialu. Bohaterowie mają kompletne charaktery, są zwyczajni albo wyraziści, nudni i przewidywali, albo wręcz odwrotnie, jak to w życiu bywa. Z łatwością wierzymy w ich poczynania i motywacje, ponieważ nie są jedynie szkicem albo karykaturą postaci, co wciąż bywa problemem w polskich produkcjach, także premium.
Minuta ciszy pokazuje, że biznes to wojna
Wokół konfliktu Mietka i Jacka budowany jest cały świat i rzeczywistość serialu. Mnie osobiście zachwyca fakt, że poza samą historią dostajemy też mocny wgląd w to jak w Polsce, robi się biznes pogrzebowy i jakie problemy się z nim wiążą. A poza tym, mamy dobrze nam znane trio, czyli wójt, ksiądz i lokalny biznesmen. To się nie zmienia i w Bożej Woli działa tak samo, jak w każdym innym prowincjonalnym miasteczku.
Duże wrażenie wywołuje przybliżenie polskiej samotnej starości, pokazanie, że dla zaawansowanych wiekowo seniorów jedynym przyjacielem i towarzyszem jest listonosz przynoszący emeryturę. Dotknięcie realiów polskiej głębokiej prowincji ujmuje prostotą i szczerością. Podobnie jak polskie przywiązanie do rytuałów na łożu śmierci (gromnice, różaniec, modlitwy). Z jednej strony mamy więc uchwycenie znikającego za horyzontem obcowania ze śmiercią, a z drugiej chłodnie, lodówki, denatów, ciało zmrożone na kość.
Jeśli byliście na jakimś pogrzebie, który nie odbywał się w blasku fleszy, to pewnie widzieliście, jak bardzo fasadowa jest działalność zakładów pogrzebowych. Pozorna elegancja obsługi, otwarta trumna, a w niej denat, który tak długo przebywał w chłodni, że nikt nie uznał za stosowne zneutralizowania efektu "rozmrażającego" się ciała, niezdarność rytuału samego pochówku itd. Widzimy to także w serialu, ale widzimy również, że prowincjonalna nieudolność przegrywa z profesjonalizacją branży. Pojawiają się makijaże, balsamowanie ciała, inne zabiegi estetyzujące.
Minuta ciszy — czy warto oglądać serial?
Poza tym, że śledzimy historię współczesną, otrzymujemy także porcję retrospekcji z czasów Polski Ludowej, które przybliżają nam wiedzę o przeszłości bohaterów. Wódka leje się strumieniami, Milicja Obywatelska w formie, donosy, szantaże, wyłudzenia to chleb powszedni. Wszystko to świetnie wypada dzięki duetowi Więckiewicz i Zbrojewicz (jako Czesław Major, przyjaciel Mietka).
Serial daje miejsce na popis aktorski Piotra Roguckiego. Myślę, że po "Minucie ciszy", wielu z was będzie chciało zobaczyć aktora w kolejnych dużych rolach. Świetnie wypada też Aleksandra Konieczna i Aleksandra Popławska ("Szadź", "Klangor", "Wataha"). Nie muszę dodawać, że Robert Więckiewicz po raz kolejny udowadnia, że jego role są z najwyższej półki.
Obsada doborowa, sama historia trzyma w napięciu do ostatniego odcinka (widziałam pięć z sześciu odcinków), a nasze sympatie musimy co jakiś czas rewidować. Jeśli obawialiście się niezręcznej powtórki z "Sześciu stóp pod ziemią", możecie odetchnąć z ulgą. To zupełnie inny serial. Jest swojsko i smutno, ale też absurdalnie i zabawnie. Jak to w Polsce. Co ciekawe, właśnie na kilka dni przed premierą rozpoczęła się dyskusja o podwyższeniu kwoty zasiłku pogrzebowego. Być może to dobry pretekst do odkurzenia ustawy z 1959 o cmentarzach i pochówku zmarłych, która już od dawna nie przystaje do współczesnych realiów, o czym serial też opowiada.
Coś, co szczególnie rzuca się w oczy w "Minucie ciszy", to nasze społeczne przywary — gnuśność, nieudolność, ale i melancholia, nadmierny smutek i niewiara w siebie. Bohaterowie nie są dobrzy albo źli, ale bardzo nam "po polsku" bliscy. Przypuszczam, że dzięki temu serial będzie dla widowni bardzo czytelny i przystępny.