"Dziewczyna z Plainville" pokazuje, że SMS-y mogą zabić — recenzja serialu true crime dostępnego na CANAL+
Agata Jarzębowska
5 września 2022, 18:03
"Dziewczyna z Plainville" (Fot. Hulu)
"Dziewczyna z Plainville" to serial true crime od Hulu z Elle Fanning w roli głównej. To wciągająca opowieść o straszliwych konsekwencjach i lukach w wymiarze sprawiedliwości.
"Dziewczyna z Plainville" to serial true crime od Hulu z Elle Fanning w roli głównej. To wciągająca opowieść o straszliwych konsekwencjach i lukach w wymiarze sprawiedliwości.
"Dziewczyna z Plainville" to oparty na faktach 8-odcinkowy serial platformy Hulu, przedstawiający historię Conrada 'Coco' Roya III (Colton Ryan, "Jej głos"). Chłopak popełnił samobójstwo, do czego zachęciła go jego dziewczyna Michelle Carter (Elle Fanning, "Wielka"). Produkcja, która dziś debiutuje na CANAL+ Seriale, pochyla się zarówno nad historią dwójki nastolatków, jak i nad bezprecedensowym procesem Michelle. Gdy stanęła ona przed sądem, podżeganie, współudział czy pomoc w samobójstwie nie była w stanie Massachusetts objęta prawem karnym — można wręcz powiedzieć, że była w pełni legalna.
Dziewczyna z Plainville — świetna rola Elle Fanning
Choć serial nie pozostawia złudzeń, że Michelle była winna namówienia Conrada do popełnienia samobójstwa, stara się równocześnie znaleźć odpowiedź, co nią kierowało. Showrunnerzy serialu Liz Hannah ("Mindhunter", "Zepsuta krew") i Patrick Macmanus ("Dr. Death", "Homecoming") pokazują nam nie tylko sam proces, ale przede wszystkim zarysowują postacie tych dwojga, od momentu w którym się poznali, aż po skazanie Michelle. I choć finalnie naprawdę trudno odpowiedzieć, co mogło siedzieć w jej głowie, serial nie daje nam obrazu psychopatycznej nastolatki, która z lubością posyła swojego chłopaka na śmierć.
I tutaj wielkie uznanie należy się Elle Fanning, która musiała ponieść na swoich barkach naprawdę skomplikowaną rolę. Z jednej strony miała za zadanie wzbudzić w nas pewne zrozumienie dla zagubienia Michelle. Dziewczyna miała zaburzenia odżywiania i nie była zbyt lubiana przez rówieśników — nie była przez nich wytykana palcami czy prześladowana, ale równocześnie niekoniecznie chcieli spędzać z nią czas. A przy tym Elle Fanning nie pozwala nam polubić Michelle za bardzo. W jej grze bez przerwy obecne jest pewne poczucie, że coś jest głęboko nie tak, że działania jej bohaterki są bardzo egocentryczne i gdy tylko widzi, że w jakiś sposób może zwrócić na siebie uwagę otoczenia, robi to bez wahania.
Po drugiej stronie mamy Coltona Ryana, który może nie jest aż tak świetny jak Fanning, ale nie zostaje też daleko w tyle. Coco cierpiał na zaburzenia lękowe i depresję, a aktorowi udało się uchwycić jego niepewność w kontaktach z innymi rówieśnikami, rosnące rozczarowanie, że nie jest taki, jaki by chciał być, i mocne wahania nastrojów, od głębokiego smutku po chwile, kiedy udaje mu się złapać momenty, które naprawdę go cieszą.
Szczególnie dobrze wypadają sceny, gdy oboje występują na ekranie razem. Serial bowiem wykonał ciekawy zabieg i zamiast wyświetlać nam na ekranie treści SMS-ów, pokazuje bohaterów razem. Są to szczególnie trudne sceny, ponieważ nie są to normalne konwersacje, a Fanning i Ryan mówią do siebie treściami wymienianych wiadomości. Jednak chemia, jaka jest między nimi i wyraźne pokazanie, że to nie jest "normalna" rozmowa, doskonale działają i ich rozmowy są niezwykle emocjonalne i angażujące. Momentami wręcz dużo lepsze niż wtedy, gdy bohaterowie spotykają się naprawdę.
Dziewczyna z Plainville to trochę inne true crime
Amerykańskie prawo oparte jest na precedensach. Oznacza to, że jeżeli nie było wcześniej podobnego wyroku, a samo prawo karne nie przewiduje kary za popełniony czyn, bardzo wiele rzeczy da się wybronić w sądzie. Dlatego sprawa Michelle Carter jest tak ważna w sądownictwie stanu Massachusetts. Carter nie mogła być skazana za pomoc w samobójstwie, ponieważ było to całkowicie legalne. Część poświęcona śledztwu i samemu procesowi koncentruje się więc przede wszystkim nie na pytaniu, czy to zrobiła, ale jak przedstawić jej winę, by mogła zostać skazana.
Dlatego najpierw śledczy Scott Gordon (Kelly AuCoin, "Szpital New Amsterdam") musi przekonać Zastępczynię Prokuratora Rejonowego Katie Rayburn (Aya Cash, "The Boys"), że w ogóle jest tam jakaś sprawa, którą można by wygrać. Jeżeli jednak siadacie do "Dziewczyny z Plainville" z nadzieją na emocjonujące policyjne śledztwo, to zupełnie nie jest to ten typ true crime. Zdecydowanie bliżej mu do "Zepsutej krwi", gdzie przede wszystkim oglądamy historię osób, wokół których toczy się proces, niż działania służb. I nie ma w tym nic dziwnego, skoro jedną z showrunnerek jest Liz Hannah, pracująca przy "Zepsutej krwi".
To, co jest fascynujące w samym procesie, to brak ławy przysięgłych. Michelle zrezygnowała z tej możliwości, zdając się tylko i wyłącznie na wyrok sędziego. Serial pokazuje także to, jak sprawa Carter doprowadziła do zmian w systemie prawnym w stanie Massachusetts, gdzie pomoc lub nakłanianie do samobójstwa jest obecnie karane więzieniem.
Dziewczyna z Plainville — czy warto oglądać serial?
"Dziewczyna z Plainville" opowiada całą historię niechronologicznie, pokazując nam zarówno Michelle i Coco, jak i ich rodziny w różnych momentach wszystkich wydarzeń. Serial robi to bardzo sprawnie i nie ma się wrażenia, że nagle dzieją się rzeczy niezrozumiałe. Tym bardziej że same rodziny nastolatków są w tej opowieści równie ważne. Rodzice Michelle muszą się zmierzyć z faktem, że ich córka przyczyniła się do samobójstwa chłopaka, którego nawet nie spotkali. Z kolei rodzice Coco, nie dość że muszą się uporać ze świadomością, że ich dziecko zdecydowało się odebrać sobie życie, to jeszcze że asystowała mu przy tym ta sympatyczna dziewczyna, która po śmierci Coco bez przerwy pytała, czy może im w czymś pomóc.
Finalnie dostaliśmy sprawnie zrealizowany serial z bardzo dobrym aktorstwem. "Dziewczyna z Plainville" stara się z szacunkiem podejść do osób, o których mówi, ale równocześnie, nie jest to serial, który wyróżnia się czymś szczególnym na tle tego typu produkcji. Trudno jednak traktować to jako poważy zarzut: w końcu oglądamy serial na podstawie prawdziwych wydarzeń i opowieść o prawdziwych ludziach. A wszystkie wydarzenia rozegrały się nie tak dawno temu: Carter została uznana za winną w 2017 roku i odsiedziała 11 miesięcy i 12 dni z 15-miesięcznego wyroku, zanim została zwolniona przedterminowo za dobre zachowanie.