"Siostry na zabój" w udany sposób miksują kryminał z czarną komedią — recenzja premiery serialu Apple TV+
Nikodem Pankowiak
21 sierpnia 2022, 11:33
"Siostry na zabój" (Fot. Apple TV+)
Apple TV+ nie zwalnia tempa — "Siostry na zabój" to kolejna produkcja tej platformy, której lepiej nie przegapić. Bo choć historii o zagadkowych śmierciach mieliśmy miliony, tej udaje się wyróżnić.
Apple TV+ nie zwalnia tempa — "Siostry na zabój" to kolejna produkcja tej platformy, której lepiej nie przegapić. Bo choć historii o zagadkowych śmierciach mieliśmy miliony, tej udaje się wyróżnić.
"Siostry na zabój" oparto na belgijskim serialu "Clan" sprzed 10 lat i — wnioskując po opisach odcinków oryginalnej serii — jest to bardzo wierna adaptacja, nawet imiona części postaci pozostały bez zmian. Nie sądzę jednak, by był to jakiś problem, bo belgijska wersja nie osiągnęła międzynarodowego sukcesu i prawdopodobnie mało który z widzów stworzonego przez Sharon Horgan ("Catastrophe") serialu Apple TV+ w ogóle o niej słyszał.
Siostry na zabój — o czym jest serial Apple TV+?
Abstrahując już od faktu, że to remake, "Siostry na zabój" są po prostu bardzo udaną produkcją, w której działa w zasadzie wszystko. Na tyle że wyróżniają się na tle większości wypuszczanych w ostatnich latach serial, w których fabuła kręci się wokół morderstwa i poszukiwania sprawców. Choćby dlatego że tutaj za żadne skarby nie da się sympatyzować z ofiarą — wystarczy nieco bliżej poznać Johna Paula (Claes Bang, "Drakula"), by od razu ucieszyć się, że ten człowiek, nazwany przez swoją żonę JP, a przez szwagierki k*tasem, znalazł się w trumnie.
John Paul to zaborczy mąż Grace (Anne-Marie Duff, "Sex Education") i ojciec Blánaid (Saise Ní Chuinn), okropna postać, która nie przejawia jakichkolwiek pozytywnych cech. JP powoli, ale skutecznie, odseparowuje Grace od jej czterech sióstr, z którymi zawsze była bardzo związana. Twórcy serialu od początku sugerują, że to właśnie one stoją za jego śmiercią — pytanie tylko, jak do niej doszło. Wiadomo jednak, że jeśli coś wydaje się oczywiste od samego początku, wcale takie być nie musi, dlatego w kolejnych odcinkach spodziewajmy się większego zagmatwania sytuacji i kolejnych zwrotów akcji.
Bo wygląda na to, że każda z sióstr będzie miała motyw, by takiego zabójstwa dokonać. Najstarsza Eva (Sharon Horgan), która zajęła się młodszymi siostrami, gdy nagle zginęli ich rodzice, popadła ze szwagrem w konflikt w pracy, na dodatek nieszczególnie ukrywała swoją niechęć do niego. Ursula (Eva Birthistle, "Upadek królestwa") wdała się w romans, o którym JP dowiedział się przez przypadek. Póki co nieznane pozostają ewentualne motywy Bibi (Sarah Greene, "Normalni ludzie") i najmłodszej Becki (Eve Hewson, "Co kryją jej oczy") — poza faktem, że po prostu nie znosiły "k*tasa" — ale i te pewnie poznamy w kolejnych odcinkach.
Siostry na zabój to bardziej komedia niż kryminał
Co ciekawe, niespodziewaną śmiercią Johna Paula, o której w udostępnionych do tej pory dwóch odcinkach dowiadujemy się niewiele, wcale nie interesuje się policja. Swoje własne śledztwo przeprowadzają za to Thomas (Brian Gleeson, "Peaky Blinders") i Matthew (Daryl McCormack, również "Peaky Blinders"), których firma ubezpieczeniowa znalazła się z powodu tej śmierci w ogromnych tarapatach. Okazuje się bowiem, że JP był ubezpieczony na ogromną kwotę — taką, której wypłacenie oznacza bankructwo firmy braci i beztroskie życie dla Grace i jej córki.
To spora, odświeżająca różnica wobec standardowych brytyjskich produkcji, w których śledztwo prowadzi zwykle ponury policjant — alkoholik z trudną przeszłością i skomplikowanym życiem osobistym. Tutaj duetem "detektywów" są dwaj zupełnie różni, także pod względem wyglądu, bracia. Na dodatek jeden z nich, zupełnym przypadkiem, poznaje Beckę, co — jak łatwo się spodziewać — tylko skomplikuje całą sytuację. Obecność Thomasa i Matthew na ekranie tylko dodaje kolorytu całej historii, w której wątek morderstwa, choć napędza cały serial, wcale nie jest najważniejszy.
Bo choć "Siostry na zabój" mają w sobie wiele kryminału, są przede wszystkim czarną komedią, czasem wyraźnie kpiącą i bawiącą się schematami. To tutaj oprawca niemalże wypłakuje się żonie do słuchawki z powodu bąbli na stopach. Zresztą, to właśnie postać Johna Paula, nie bez przyczyny, została tutaj narysowana za pomocą najgrubszej kreski. W nim nie ma żadnych odcieni szarości, jest w pełni jednowymiarowy. Już podczas pierwszej sceny z jego udziałem zaczynamy rozumieć, dlaczego jego szwagierki nadały mu taki a nie inny pseudonim. To bohater, stanowiący kompletną przeciwwagę dla bohaterek, których trudno nie polubić już od samego początku.
Siostry na zabój — warto oglądać serial Apple TV+?
Silne postacie kobiece to już wyświechtany slogan, od którego "Siostry na zabój" postanowiły nieco odejść. Oczywiście, każda z bohaterek jest "jakaś", ale żadna z nich nie jest przesadnie wyrazista. I, paradoksalnie, to działa wyłącznie na ich korzyść. Dzięki temu wydają się bardziej ludzkie i bliskie widzowi. Ich prawdziwa siła tkwi w grupie — siostry są sobie bardzo bliskie i wykazują się niezwykłą solidarnością. Pytanie, czy wraz z postępującym śledztwem firmy ubezpieczeniowej ich jedność zostanie zachowana, czy może jednak tajemnica, którą miały utrzymać, wyjdzie na światło dzienne.
Bo z serialu Apple TV+ wręcz bije przekaz — tak, to siostry Garvey stoją za tym morderstwem. Ich niechęć do szwagra była widoczna aż nadto, głośno krzyczały o zabiciu go, a nawet próbowały to zrobić już w przeszłości. Czyżby w końcu miało im się udać i to one odpowiadają za śmierć Johna Paula? Póki co nic nie zostało pokazane wprost, możemy się tylko domyślać, ale podczas oglądania "Sióstr na zabój" łatwo odnieść wrażenie, jakbyśmy bezustannie byli wodzeni za nos, a wszystkie tropy, które są nam podsuwane, miały ostatecznie prowadzić donikąd.
Dwa odcinki to oczywiście zdecydowanie za mało, by wysuwać daleko idące teorie, ale już teraz możemy spodziewać się, że jeszcze wielokrotnie zostaniemy przez twórców zaskoczeni. Jedno jest jednak pewne — jakiekolwiek nie byłyby okoliczności śmierci Johna Paula, możemy się cieszyć, że facet nie żyje. Jak bowiem pokazuje serial Apple TV+, bohater może być zły w każdym calu i wcale nie musi być przy tym mordercą. No chyba że i tutaj zostaniemy zaskoczeni…