"Wszystko, czego nie zdążyliśmy powiedzieć" jest jak pogodniejsze "Black Mirror" — recenzja serialu CANAL+
Nikodem Pankowiak
12 sierpnia 2022, 11:43
"Wszystko, czego nie zdążyliśmy powiedzieć" (Fot. Canal+)
Czy przychodzi w życiu taki moment, gdy jest już za późno, by naprawić zepsute relacje? "Wszystko, czego nie zdążyliśmy powiedzieć", francuski serial Canal+, udowadnia, że nie.
Czy przychodzi w życiu taki moment, gdy jest już za późno, by naprawić zepsute relacje? "Wszystko, czego nie zdążyliśmy powiedzieć", francuski serial Canal+, udowadnia, że nie.
Pamiętacie "Be Right Back"? W tym odcinku "Black Mirror" ukochany głównej bohaterki ginie w wypadku, ale wraca pod postacią wyposażonego we wszystkie wspomnienia androida. "Wszystko, czego nie zdążyliśmy powiedzieć" korzysta z praktycznie tego samego konceptu, ale jest zdecydowanie mniej mroczny. Francuski serial Canal+, który oparto na książce Marka Levy'ego, próbuje wlać nadzieję w serca widzów, że nigdy nie jest za późno, by naprawić dawne błędy i zepsute relacje.
Wszystko, czego nie zdążyliśmy powiedzieć — o czym jest serial?
Julia (Alexandra Maria Lara, "8 świadków"), zdążyła już pogodzić się, że jej relacje z ojcem pozostają dalekie od idealnych. Rozczarowywana przez niego już od dziecka, ma żal m.in. o niewystarczającą ilość czasu, jaką jej poświęcał, na pierwszym miejscu stawiając pracę. Dlatego, gdy Julia otrzymuje telefon, że ojciec nie przybędzie na jej ślub, wcale jej to nie dziwi. Tym razem jednak Michel (Jean Reno, "Kto zabił Sarę?") ma całkiem dobrą wymówkę — właśnie umarł.
Zamiast ślubu jest zatem pogrzeb, w którym uczestniczy zaledwie kilka osób. Julią targają sprzeczne uczucia, ale ostatecznie nie będzie miała okazji się w nie zgłębić. Jeszcze tego samego dnia do jej mieszkania przychodzi wielka przesyłka, w której znajduje się… jej ojciec, elegancko ubrany, z wetkniętą w kieszeń kartką z napisem "włącz mnie". Julia sięga po pilota i wystarczy, że naciska jeden guzik, a Michel wraca do żywych. No, nie do końca — jego ciało wciąż spoczywa w grobie, a siedzący w jej mieszkaniu człowiek to tak naprawdę android, do złudzenia przypominający jej ojca.
Michel 2.0, tak go nazwijmy, został zaopatrzony we wszystkie wspomnienia swojego "prototypu" i gdyby nie fakt, że nie może jeść i pić, Julia prawdopodobnie nie byłaby w stanie odróżnić go od swojego prawdziwego ojca. Jest jeszcze jeden haczyk — zasilająca androida bateria wystarcza zaledwie na tydzień, więc dokładnie tyle czasu mają bohaterowie, by spróbować poukładać ich skomplikowaną relację. Razem ruszają w podróż — dosłownie i w przenośni — podczas której Julia będzie mogła odkryć się na nowo i być może wybaczyć ojcu wszystko to, o co od lat miała do niego żal. O to może być o tyle łatwiej, że Michel również zdaje się zdeterminowany, aby naprawić stare błędy.
Wszystko, czego nie zdążyliśmy powiedzieć to serial o drugiej szansie
"Wszystko, czego nie zdążyliśmy powiedzieć" to sympatyczny serial, z którego płynie pozytywne przesłanie o tym, że wszyscy możemy mieć nadzieję na drugą szansę i odpokutowanie dawnych grzechów. Oczywiście, nie jest to przesłanie szczególnie oryginalne, podobne morały płyną z co drugiej komedii romantycznej, ale gdy połączymy je z dość niecodziennym wątkiem głównym, mamy przepis na całkiem udaną produkcję. Trzy odcinki, które miałem okazję zobaczyć przedpremierowo, to w sumie półtorej godziny przyjemnego seansu, dającego nadzieję, że serial Canal+ będzie czymś więcej niż drobnostką, o której zapomnimy w godzinę po seansie.
Jean Reno i Alexandra Maria Lara tworzą naprawdę zgrany duet, widać między nimi chemię, dzięki której oboje mogą błyszczeć na ekranie. W gruncie rzeczy obie role zdają się absolutnie zwyczajne. Michel pełni tutaj rolę mentora, który nauczony własnym doświadczeniem robi wszystko, by córka unikała błędów i naprawiła to, co zostało — z jego winy — zepsute w przeszłości. Oczywiście, można byłoby narzekać, że budowany przez lata dystans między córką a ojcem został przełamany zbyt szybko, że to niewiarygodne, by Julia po latach żalu i pretensji była w stanie tak szybko mu wybaczyć. Należy jednak brać pod uwagę, że okoliczności ich ponownego spotkania były wyjątkowo niecodzienne.
Julia i Michel nie mają wiele czasu, zaledwie tydzień, a zegar tyka nieubłaganie. Dlatego też szybko zaczynają robić coś, czego nie robili przez całe życie — rozmawiają ze sobą. Wiedząc, że za chwilę będą musieli pożegnać się na zawsze, starają się nadrobić wszelkie zaległości, a tych jest wyjątkowo dużo. Ich przeszłość jest skomplikowana — pod koniec lat 80., gdy upadał Mur Berliński, Michel stanął na drodze między Julią a jej wielką miłością. Od tego czasu ich relacje były już tylko coraz gorsze.
Wszystko, czego nie zdążyliśmy powiedzieć — czy warto oglądać?
"Wszystko, czego nie zdążyliśmy powiedzieć" pokazuje jednak, że nie ma relacji, której nie dałoby się naprawić, jeśli w sercu mamy choć trochę ciepłych uczuć wobec drugiej osoby. A w tym wypadku tych uczuć nie brakuje. Niestety, tak jak pozostali widzowie muszę czekać, by dowiedzieć się, co będzie dalej. Czy faktycznie przed definitywną śmiercią Michela uda im się znaleźć porozumienie i wybaczyć wszystko, co zaszło między nimi? Chętnie to jednak zrobię, bo w ciągu tych trzech odcinków zdążyłem polubić bohaterów serialu i cały ten fabularny koncept.
Razem z Julią i Michelem udajemy się w podróż, która zaczyna się w Paryżu, a później przez Brugię prowadzi do Berlina, gdzie bohaterka będzie chciała odnaleźć swoją dawną miłość, z którą kiedyś rozdzielił ją Michel. Dzięki temu wątkowi możemy obserwować także retrospekcje, w których twórcy zabierają nas do Berlina tuż po upadku muru, a nawet do dalekiego Afganistanu. Wygląda na to, że historia odnalezienia dawnej miłości — i to w momencie, gdy Julia planowała ślub z kimś innym — będzie tutaj równie ważna, co naprawianie relacji na linii ojciec-córka.
Trudno sobie wyobrazić, by ta miłość nie została znaleziona, a relacje naprawione. W końcu "Wszystko, czego nie zdążyliśmy powiedzieć" to serial wlewający nadzieję w serca widzów, dający sporo powodów do uśmiechu i będący doskonałą przeciwwagą dla tak wielu śmiertelnie poważnych produkcji, którymi raczy nas dzisiejsza telewizja. Serial Canal+ nie udaje i nie próbuje pozować na coś więcej, niż jest w rzeczywistości. Mimo niecodziennego konceptu miała to być bardzo przyziemna, ciepła historia o miłości i przebaczeniu i dokładnie taka jest. Czasem tyle wystarczy.