"Santa Evita" pokazuje piękną i bestię argentyńskiej polityki — recenzja serialu Disney+ z Natalią Oreiro
Małgorzata Major
28 lipca 2022, 16:03
"Santa Evita" (Fot. Disney+)
Evita Perón to jedna z ikon argentyńskiej polityki, ale i światowej popkultury. Doczekała się musicalu, filmów i książek na swój temat. Teraz przyszła pora na serial. Czy warto po niego sięgnąć?
Evita Perón to jedna z ikon argentyńskiej polityki, ale i światowej popkultury. Doczekała się musicalu, filmów i książek na swój temat. Teraz przyszła pora na serial. Czy warto po niego sięgnąć?
26 lipca minęła 70. rocznica śmierci Evy Perón i właśnie w tym dniu Disney+ wypuścił serial jej poświęcony. Kobiecie będącej swego czasu na ustach całego świata, a o której wciąż nie wiemy zbyt wiele. Życie Evity Perón, choć bardzo krótkie (zmarła mając zaledwie 33 lata), obfitowało w zdarzenia i zwroty akcji niczym w filmie sensacyjnym. A mimo to serial w reżyserii Alejandra Maciego ("El impostor") nie opowiada biografii aktorki i żony prezydenta Argentyny. Opowiada historię jej ciała, a dokładnie jego pośmiertnych losów.
Santa Evita, czyli wędrówka i drugie życie ciała
Trudno uwierzyć, że w połowie XX wieku mogło dojść do tak nieprawdopodobnych wydarzeń, ale śledząc losy ciała Evy Perón łatwo zgubić się w plątaninie nazwisk, wypadków, podróży i miejsc pochówku. Zacznijmy jednak od początku. Czy znacie coś bardziej kampowego niż serial o podróży ciała po śmierci? A gdy dodać do tego Argentynę lat 50. XX wieku, klimat epoki, rozmowy na temat ulubionego tanga i kłęby papierosowego dymu, to moglibyśmy uznać, że trafiliśmy na plan telenoweli.
"Santa Evita" jest produkcją, która bawi się własną narracją i mimo że opowiada fascynującą historię politycznej wolty w Argentynie połowy XX wieku, to równocześnie jest niezwykle umowna i surrealistyczna. Evitę poznajemy w dniu jej śmierci, żałobnicy stoją pod domem, a ci bliżsi tuż przy łóżku. Żona prezydenta wciąż żyje, ale wiadomo, że śmierć jest blisko. Gdy Eva Perón umiera, jej ciało rozpoczyna swoje drugie życie. Decyzją męża ma zostać zabalsamowane i docelowo umieszczone w mauzoleum, którego budowa jest dopiero w planach.
Losy zabalsamowanego ciała są równie ciekawe, co życie Evy. Dlatego jeśli sądziliście, że "Santa Evita" opowie wam historię życia pewnej ubogiej dziewczyny, robiącej karierę aktorską i wędrującej wprost na szczyty społecznej hierarchii, to niestety, pomyliliście adres. "Santa Evita" będzie was zwodzić, podrzucać wciąż nowe wątki i tropy, ale opowiadać będzie głównie o symbolach, ikonach i przywiązaniu do rytuałów.
Owszem, serial relacjonuje nam dzieciństwo i młodość przyszłej prezydentowej, a my musimy skakać po kolejnych dekadach i momentach życia Evity, ale najważniejsze jest podążanie za martwym ciałem. Ciałem, z którego wypompowano krew i nasączono chlorkiem cynku, a także parafiną oraz formaldehydem. Spodziewam się, że część widowni nie znająca zamiaru twórców będzie przecierać ze zdumienia oczy sądząc, że "to musi być pomyłka". W końcu trzeba przyznać, że to bardzo niekonwencjonalny wybór tematu przewodniego. Spośród wszystkich kontrowersji dotyczących Peróna i jego żony, wybór wędrówki jej martwego ciała po magazynach, domach prywatnych i podziemiach brzmi bardzo nietuzinkowo.
Santa Evita — Natalia Oreiro jako Eva Perón
Przejdźmy do obsady: wybór Natalii Oreiro do roli Evy Perón jest strzałem w dziesiątkę. Jeśli pamiętacie film z udziałem Madonny ("Evita" z 1996), to najprawdopodobniej będziecie zaskoczeni. Oreiro nie jest wybitną aktorką, ale jej emploi, utożsamiane z protagonistką z telenoweli, zadziałało w tym wypadku na plus. "Santa Evita" jest bowiem wysokobudżetową telenowelą. Kampowość, nadmiar i hiperbolizacja w przypadku występu Oreiro, nadaje serialowi dodatkowego waloru.
Polacy są szczególnie przywiązani do Natalii Oreiro, ponieważ seriale z jej udziałem ponad 20 lat temu biły rekordy popularności w polsatowskiej ramówce. Kto nigdy nie słyszał piosenki przewodniej ze "Zbuntowanego anioła", może być usprawiedliwiony jedynie tym, że urodził się po zakończeniu emisji telenoweli. Ale i to nie będzie do końca wiarygodne wytłumaczenie tej niegodziwości, ponieważ serial powtarzany był kilkukrotnie na przestrzeni ostatniego dwudziestolecia.
Oreiro ze swoją klasyczną urodą doskonale sprawdza się jako posągowa piękność z lat 40. XX wieku. Spektakularnie wypada zarówno w wersji blond, jak i jako ciemnowłosa debiutantka. Dosyć banalnie przedstawiona jest historia poznania Juana Peróna, mało w tym niuansów, wszystko jest bardzo płaskie, sztampowe i nudne. Brakuje zagłębienia się w znajomość pary, opowiedzenia co takiego było w tej młodej dziewczynie, że ćwierć wieku starszy mężczyzna związał się z nią w trudnym momencie swojej kariery.
Warto też podkreślić, że Evita otoczona jest podobnym nimbem wyjątkowości, co Diana Spencer. Prawdopodobnie zadziałał podobny mechanizm: śmierć młodych kobiet, którego wiele osiągnęły, mogły zdziałać jeszcze więcej, były na ustach całego świata, ale odebrała im to choroba lub — w przypadku księżnej Diany — wypadek samochodowy. Evita chorowała na raka szyjki macicy, co w tamtym czasie stanowiło prostą drogą do śmierci. Co prawda, żona prezydenta była pierwszą kobietą w Argentynie, która przeszła chemioterapię, ale niestety nie uratowało to jej życia. I co paradoksalne, wykończonemu bolesnym leczeniem ciału nie pozwolono tak po prostu spocząć w grobie, ale zorganizowano pośmiertny festiwal objazdowy.
Santa Evita — czy warto obejrzeć serial?
Widownia prowadzona jest przez kolejne dekady życia bądź śmierci Evy tak, aby dowiedzieć się, dlaczego jedni ją kochali, a inni nienawidzili. Skąd tak skrajne reakcje na wieść o jej śmierci? Nie otrzymujemy jednak rzeczowej analizy relacji społecznych czy sytuacji politycznej, a zbiór, na poły wręcz mistycznych, opowieści, plotek, anegdot. A to ktoś czuł, że jej ciało na kilka lat po śmierci wciąż pachniało lawendą, ktoś inny słyszał, że ona wciąż oddycha, a jeszcze inny wierzył, że Evita nigdy nie umarła.
Jeśli oglądaliście zwiastun i uznaliście, że serial będzie katastrofą, to dajcie mu szansę, zakładając, że nie jest to realistyczna biografia postaci historycznej. Zresztą sami twórcy określają produkcję jako "life fiction", czyli zgodną z faktami, ale wzbogaconą – dla uatrakcyjnienia przebiegu fabularnego – historiami napisanymi specjalnie na jej potrzeby. Czyli fakty mieszają się ze zmyśleniem.
Dla fanów Evy Perón i Natalii Oreiro pozycja obowiązkowa. Dla pozostałych — może być to niespodzianka albo strata czasu. Warto uzbroić się w odpowiednie narzędzia poznawcze, jak definicja kampu i telenoweli, a może się okazać, że nie zauważycie, kiedy minęło siedem godzin.