Co oglądać po "The Boys"? 10 seriali, które warto zobaczyć, czekając na kolejny sezon komiksowego hitu
Mateusz Piesowicz
17 lipca 2022, 12:02
"The Boys" (Fot. Amazon Prime Video)
Skończyliście 3. sezon "The Boys" i już nie możecie się doczekać kolejnego? Polecamy seriale, które umilą wam oczekiwanie – wśród nich inne pokręcone historie o superbohaterach, ale nie tylko!
Skończyliście 3. sezon "The Boys" i już nie możecie się doczekać kolejnego? Polecamy seriale, które umilą wam oczekiwanie – wśród nich inne pokręcone historie o superbohaterach, ale nie tylko!
"The Boys" zaczęło się jako serial, który stawiając na głowie gatunkowe schematy opowieści o superbohaterach, okazał się znakomitą odtrutką na powtarzalne produkcje Marvela czy DC. Przedstawiając doskonale znane motywy w krzywym zwierciadle, bawiąc się odniesieniami do prawdziwego świata i podlewając wszystko ogromną porcją groteskowej brutalności, szybko stał się jedną z najlepszych komiksowych historii w telewizji. Nie znaczy to jednak, że brakuje seriali, które mogą "The Boys" skutecznie zastąpić – oto dziesiątka, którą powinniście się zainteresować, jeśli czekanie na 4. sezon wyjątkowo wam się dłuży.
The Boys: Diabolical (dostępne na Prime Video)
Zaczynamy od produkcji najbliższej "The Boys", czyli jego animowanego spin-offu. "The Boys: Diabolical" to pierwszy z seriali osadzonych w supkowym uniwersum (następny w kolejce jest "Gen V" z akcją w college'u dla superbohaterów), który można potraktować jako swego rodzaju przystawkę. Całość to bowiem trwająca zaledwie dwie godziny antologia złożona z ośmiu króciutkich i niepowiązanych ze sobą historii, których motywem przewodnim jest przesuwanie granic szaleństwa jeszcze dalej, niż robi to serial-matka. Konsekwencji można się domyślać. Fabuła zwykle schodzi tu więc na drugi plan, ale pokręcone pomysły bawią na tyle skutecznie, że warto im chwilę poświęcić – zwłaszcza, że na koniec dostaniecie należący do kanonu odcinek o Homelanderze.
Watchmen (dostępne na HBO Max)
"Watchmen" ma więcej wspólnego z "The Boys", niż może się wydawać na pierwszy rzut oka i nie chodzi o komiksowe rodowody. Przede wszystkim w oczy rzuca się podobne, a więc bardzo odległe od konwencjonalnego podejście do superbohaterów. Serial autorstwa Damona Lindelofa ("Pozostawieni") stanowi kontynuację wydarzeń ze słynnego komiksu Alana Moore'a, będąc osadzonym w świecie, w którym działalność mścicieli jest nielegalna, a zakrywać twarze dla własnego bezpieczeństwa mogą tylko stróże prawa. W tych okolicznościach rozgrywa się historia czerpiąca równie mocno z pierwowzoru, co z rzeczywistości – oryginalna pod względem fabularnym i realizacyjnym, świetnie napisana i zagrana, a przy tym autorska i wymagająca. Nie dla każdego, ale warto się z nią zmierzyć.
The Umbrella Academy (dostępne na Netfliksie)
Serial ostatnimi czasy bardzo często zestawiany z "The Boys", co wynika w dużej mierze z podobnej tematyki i niedawnej premiery 3. sezonu. Na nich jednak podobieństwa się nie kończą, bo "The Umbrella Academy" to historia pod wieloma względami równie, a nawet bardziej pokręcona, co opowieść o świecie pełnym zdemoralizowanych supków. Tutaj również mamy mieszankę obdarzonych supermocami postaci (wychowywane wspólnie adoptowane rodzeństwo) z dużą dawką wyrazistej przemocy, wszystkiemu towarzyszy jednak mniej cyniczna i bardziej przerysowana fabuła. Nietraktująca siebie zbyt poważne, a z pewnością mniej poważnie niż bohaterów i ich relacje, które stanowią tu zdecydowanie najważniejszy punkt programu – ważniejszy nawet od (niejednej) apokalipsy.
Niezwyciężony (dostępny na Prime Video)
Tytuł, którego podobieństwa do "The Boys" wykraczają poza te widoczne gołym okiem, bo showrunnerem serialu jest Simon Racioppa, pełniący tę samą funkcję przy "The Boys: Diabolical". "Niezwyciężony", czyli animowana adaptacja komiksu Roberta Kirkmana, opowiada historię nastoletniego Marka Graysona. Chłopaka niezwykłego z powodu swoich mocy, ale co ważniejsze będącego synem największego herosa na świecie, co szybko okaże się większym problemem, niż można przypuszczać. Serial, oprócz niezwykle barwnego świata pełnego najróżniejszych herosów, oferuje piękną animację, fantastyczne sceny akcji i tonę przemocy – bardzo dosadnej, mimo że animowanej. A że ciekawa jest też sama historia Marka, który bardziej niż herosem chciałby być zwykłym nastolatkiem, to jest nie tylko na co popatrzeć.
Peacemaker (dostępny na HBO Max)
Największy bohater wśród idiotów albo największy idiota wśród superbohaterów. Jakkolwiek go opiszecie, każde określenie pasuje jak ulał, bo Christopher Smith aka "Peacemaker" to bez dwóch zdań stuprocentowy kretyn, a zarazem pełnoprawny heros, który dla pokoju zrobi wszystko, nieważne ile osób będzie musiał po drodze zabić. Znany z "Legionu samobójców" (reżyser filmu – James Gunn – jest także twórcą serialu) bohater jest pierwszą postacią z uniwersum DC, która otrzymała swój własny serial i choć nie był to wybór oczywisty, okazał się strzałem w dziesiątkę. "Peacemaker" to czysta groteska oferująca szereg szalonych pomysłów i przerysowaną przemoc, ale też zaskakująco emocjonalna historia, która dzięki świetnej roli Johna Ceny wyrasta ponad głupkowatą rozrywkę.
Preacher (dostępny na Prime Video)
Podobnie jak "The Boys", także "Preacher" jest adaptacją komiksu autorstwa Gartha Ennisa, która nie boi się przełamywać absolutnie żadnego tabu. Bohaterem traktującego oryginał w dość luźny sposób serialu jest Jesse Custer (Dominic Cooper) – zmagający się z kryzysem wiary, nadużywający alkoholu i papierosów teksański kaznodzieja, który zyskuje nadprzyrodzone moce, żeby w towarzystwie byłej dziewczyny Tulip (Ruth Negga) oraz irlandzkiego wampira Cassidy'ego (Joseph Gilgun) wyruszyć w misję mającą na celu odnalezienie Boga. Brzmi dziwnie, ale to dopiero początek, bo w ciągu czterech sezonów "Preacher" odstawia mnóstwo pokręconych akcji, podlewając je obficie krwią oraz czarnym humorem. Dodajcie Setha Rogena i Evana Goldberga wśród twórców, a na pewno nie będziecie się nudzić.
Banshee (dostępne na HBO Max)
Pozycja obowiązkowa dla fanów Antony'ego Starra, który zanim został Homelanderem, dał się poznać szerszej publiczności właśnie dzięki roli w "Banshee". Zagrał tam tajemniczego byłego skazańca, który świeżo po wyjściu na wolność przyjmuje tożsamość Lucasa Hooda, nowego szeryfa z miasteczka Banshee w Pensylwanii – dalej mamy natomiast cztery sezony pulpowej historii, w której pełno dynamicznej akcji, fantastycznie nakręconych bijatyk i przemocy, jakiej absolutnie nie powstydziłoby się "The Boys". Można więc powiedzieć, że Starr miał bardzo dobre przetarcie w serialu, który równie świetnie potrafił bawić się brutalnością, ale na niej "Banshee" się bynajmniej nie kończy, oferując wciągającą historię bohatera mierzącego się w równym stopniu ze swoją przeszłością, co z zaskakującą teraźniejszością.
Doom Patrol (dostępny na HBO Max)
Zdecydowanie najbarwniejsza superbohaterska ekipa z małego ekranu, choć konkurencja jest mocna. Ale że nikt inny nie może się pochwalić składem złożonym z bohaterki z 64 osobowościami (każda z problemami), gwiazdy starego Hollywood, człowieka-mumii, cyborga i mózgu zamkniętego w blaszanym ciele, to "Doom Patrol" wygrywa w cuglach. Także za sprawą przygód tej grupy wyrzutków, którzy starają się zostać superbohaterami, choć to nie odlotowi wrogowie są ich najgroźniejszymi przeciwnikami, a ich własne demony. Bywa tu więc poważnie i bardzo gorzko, ale przez większość czasu jest dokładnie tak absurdalnie, jak mogłoby się wydawać, a nawet bardziej. Jeśli więc macie dość przewidywalnych fabuł pełnych oklepanych wątków schematycznych postaci, "Doom Patrol" jest właśnie dla was.
Punisher (dostępny na Disney+)
A jednak znalazło się miejsce dla produkcji Marvela i nieważne, że "Punisher" to serial mający luźne związki z MCU, bo powstały w ramach współpracy z Netfliksem. W innych okolicznościach pewnie nie mógłby przyjąć formy brutalnej, stawiającej na dosłownie pokazywaną przemoc historii sensacyjnej, która w równie dużym stopniu, co na zabójczych umiejętnościach swojego bohatera – robiącego porządek na ulicach Nowego Jorku byłego wojskowego Franka Castle'a (John Bernthal) – skupia się na mrocznej stronie jego osobowości. Są tu problemy psychiczne, jest stres pourazowy, zemsta za śmierć rodziny i znacznie więcej, co sprawia, że serial mimo tylko dwóch sezonów i tak miejscami się dłuży. Zobaczenie głównego bohatera, gdy w zwierzęcej furii masakruje przeciwników, wiele jednak wynagradza.
Supernatural (dostępne na HBO Max)
Najsłynniejszy serial twórcy "The Boys" Erica Kripkego to telewizyjna legenda – w końcu byle co nie przetrwałoby na antenie piętnastu lat. W przypadku "Supernatural", czyli historii polujących na różnego rodzaju nadprzyrodzone zagrożenia braci Sama i Dean Winchesterów (Jared Padalecki i Jensen Ackles), było to możliwe za sprawą niezwykłej pomysłowości twórców. Zaczęło się więc od prostej formuły "potwora tygodnia", by z czasem sprawy się znacznie bardziej skomplikowały, wplatając w to także mnóstwo emocji. Jasne, na przestrzeni 327 odcinków trudno o zawsze najwyższy poziomu, ale "Supernatural" na różne sposoby urozmaica widzom seans, oprócz kombinacji scenariuszowych stawiając też choćby na zabawy stylem. Oglądacie na własną odpowiedzialność, bo jak już zaczniecie, to trudno się oderwać.