"Złodziej, jego żona i kajak", czyli jak (nie) pozbywać się długów – recenzja serialu dostępnego na HBO Max
Mateusz Piesowicz
14 lipca 2022, 17:02
"Złodziej, jego żona i kajak" (Fot. ITV)
Para przeciętnych Brytyjczyków, przekręt i niewiarygodna historia, którą żył cały kraj. Pora żebyśmy też mogli ją poznać dzięki miniserialowi "Złodziej, jego żona i kajak".
Para przeciętnych Brytyjczyków, przekręt i niewiarygodna historia, którą żył cały kraj. Pora żebyśmy też mogli ją poznać dzięki miniserialowi "Złodziej, jego żona i kajak".
Znacie historię chłopca, balonu na gorące powietrze i kobiety? Pewnego dnia balon zerwał się z podtrzymujących go lin i uniósł w powietrze z dzieckiem w koszu. Sytuację zobaczyła kobieta, która chwyciła jedną z lin i próbowała ściągnąć balon w dół, jednak nie była dość silna. Balon tymczasem wznosił się z chłopcem na pokładzie i kobietą uwieszoną poniżej, która zastanawiała się, czy lepiej puścić i ryzykować złamaniem nogi przy upadku, czy mieć nadzieję, że w końcu zaczną opadać. Gdy tak myślała, balon wzleciał jednak tak wysoko, że zostało jej tylko trzymać się kurczowo liny i modlić. Ale zaraz, czy to nie miała być historia o kajaku?
Złodziej, jego żona i kajak to prawdziwa historia
A owszem, bo balon i jego niekontrolowany lot jest tylko metaforą sytuacji, w jakiej znalazła się Anne Darwin (Monica Dolan, "Targowisko próżności"), pewna niepozorna Brytyjka w średnim wieku, gdy jej mąż, John (Eddie Marsan, "Ray Donovan"), wpadł na "genialny" pomysł pozbycia się długów. Pomysł zawierający kajak, samotną podróż w morze i przestępstwo ubezpieczeniowe na setki tysięcy funtów. Myślę, że zarysu historii możecie się już domyślać, a jeśli potrzebujecie więcej szczegółów, to możecie się z nimi łatwo zapoznać, bo Darwinowie bynajmniej nie są wymysłem scenarzystów – wszystko wydarzyło się naprawdę kilkanaście lat temu i stanowiło wdzięczny temat dla brytyjskich mediów.
Nic w tym zresztą dziwnego, bo musicie przyznać, że opowieść o zwyczajnej parze, która skutecznie oszukała nie tylko swoich bliskich, ale też cały kraj, to materiał na absolutnie sensacyjną historię. Fabularyzujący te wydarzenia miniserial produkcji stacji ITV pod tytułem "Złodziej, jego żona i kajak" nie do końca taką jednak jest, lądując raczej gdzieś między true crime i dramatem obyczajowym, oraz podlewając wszystko porcją abstrakcyjnego, bardzo brytyjskiego humoru.
W krótkiej, czteroodcinkowej serii w reżyserii Richarda Laxtona ("Pani Wilson") na podstawie scenariusza autorstwa Chrisa Langa ("Niezapomniane"), oglądamy, w jaki dokładnie sposób John Darwin, strażnik więzienny z Seaton Carew w hrabstwie Durham obmyślił i zrealizował plan sfingowania własnej śmierci w celu uniknięcia bankructwa i otrzymania pokaźnej kwoty z ubezpieczenia na życie. Plan, który nie miałby szans powodzenia bez współudziału żony Darwina, z której to perspektywy śledzimy tutejsze wydarzenia i intrygę, zataczającą z czasem coraz szersze kręgi. Zupełnie jak ten wznoszący się wyżej i wyżej balon oraz uczepiona go kobieta.
Złodziej, jego żona i kajak, czyli wielkie kłamstwo
Sama, zaczerpnięta z prawdziwych wydarzeń serialowa fabuła to historia tak niewiarygodna, że w gruncie rzeczy nie potrzebuje żadnych dodatków, a i tak powinna się obronić. Twórcy wyszli jednak ze słusznego założenia, że jeszcze bardziej interesująca będzie, gdy spróbujemy zrozumieć, co właściwie kierowało jej bohaterami, a zwłaszcza Anne.
Bo chociaż to John był pomysłodawcą i sprawcą całego zamieszania, to jej perspektywa jest tu znacznie ciekawsza. O ile on od początku sprawia wrażenie karykaturalnego nieudacznika, ona jest uziemieniem dla jego dziwnych idei, aż nazbyt cierpliwie znosząc szereg jego nietrafionych inwestycji i kiepsko ulokowanego entuzjazmu. Ona też od początku zdaje sobie sprawę z absurdalności sytuacji i wyraża na głos to, co myślą oglądający: to jest tak zły pomysł na tylu poziomach, że nie ma prawa wypalić. Tylko skoro o tym wiedziała, to czemu w niego brnęła? Czemu nie puściła liny, zanim jeszcze szkody nie stały się nie do naprawienia?
To właśnie najbardziej fascynujący aspekt "Złodzieja, jego żony i kajaka", który oprócz pokręconej fabuły ma też w zanadrzu zaskakująco trafny portret fatalnego związku. Relacji opartej na toksycznej zależności i nieumiejętności przerwania więzi, która do niczego dobrego nie prowadzi, ale której nie sposób raz na zawsze się pozbyć. Tak jak i "zmarłego" męża, raz po raz wracającego do życia Anne, choć ta obiecuje sobie, że każda kolejna przekroczona przez niego moralna granica będzie tą ostatnią. Ale obietnice to jedno, rzeczywiste zamknięcie na cztery spusty drzwi… szafy, za którą kryje się John, to zupełnie inna sprawa. Spirala kłamstw wiruje więc w szybkim tempie i tylko czekać, kiedy w końcu trafi na ścianę.
Złodziej, jego żona i kajak — czas na konsekwencje
Bo że trafi, jest jasne od początku, nie trzeba wcale znać do tego prawdziwej historii rodziny Darwinów. Ten przekręt jest skazany na porażkę praktycznie od momentu, gdy Anne uświadamia sobie, że John bynajmniej z nim nie żartuje i nie obchodzą go absolutnie żadne konsekwencje. Nawet te, jakie na ich synach może wywołać wiadomość o śmierci ojca ("Będą smutni przez parę tygodni, a potem im przejdzie"), o żonie zmuszonej do kłamania dzieciom, rodzicom, policji i całemu krajowi w żywe oczy nawet nie wspominając.
Pod tym względem serial nie jest zatem już farsą, do jakiej często mu najbliżej, stając się raczej piekielnie gorzką tragikomedią. Historią, której twórcy starają się odpowiedzieć na pytanie, czemu Anne tak długo znosiła wybryki męża i co jeszcze istotniejsze, jaką osobą to w takim razie czyni ją samą? Tylko współodpowiedzialną? A może nakręcającą cały ten spektakl i na swój sposób podzielającą fantazję Johna?
"Złodziej, jego żona i kajak" każe nam się nad tym zastanowić, jednocześnie oferując po prostu szansę na spędzenie wieczoru (całość to w sumie trzygodzinny seans) w towarzystwie niesamowitej historii i fantastycznych wykonawców. Bo zarówno Eddie Marsan jako żyjący złudzeniami dzieciak w ciele dorosłego mężczyzny, jak i Monica Dolan jako jego zbyt tchórzliwa, żeby przerwać ten nędzny spektakl żona, są doskonali w swoich rolach, sprawiając, że czas przy tej fabule mija szybko i niepostrzeżenie.
Wynoszą też oni przy okazji całość odrobinę ponad telewizyjny standard, do jakiego przyzwyczaili przez lata brytyjscy twórcy i którego serial ITV nie ma wcale aspiracji szczególnie przekraczać, w przeciwieństwie choćby do na wielu poziomach bardzo podobnej, ale ubarwionej stylistycznymi kwiatkami historii przedstawionej w "Ogrodnikach". Tu ambicje mogą być wprawdzie mniejsze, a wykonanie znacznie bardziej standardowe, ale przyjemność z oglądania jest w gruncie rzeczy taka sama.