"Ridley Road" pokazuje lata 60. na Wyspach z zupełnie innej strony — recenzja serialu dostępnego na CANAL+
Małgorzata Major
15 lipca 2022, 17:20
"Ridley Road" (Fot. BBC)
"Ridley Road" to zaledwie czteroodcinkowy serial BBC, który od 15 lipca co piątek można oglądać na CANAL+. Produkcja inspirowana prawdziwymi wydarzeniami zabiera nas na Wyspy Brytyjskie lat 60.
"Ridley Road" to zaledwie czteroodcinkowy serial BBC, który od 15 lipca co piątek można oglądać na CANAL+. Produkcja inspirowana prawdziwymi wydarzeniami zabiera nas na Wyspy Brytyjskie lat 60.
Skoro wiemy już, że za serialem stoi BBC, od razu możemy sprawdzić, czy wszystkie cechy charakterystyczne seriali tej stacji uwidocznione są w "Ridley Road". Mamy oczywiście piękne kostiumy, świetne stylówki bohaterów, misternie odtworzony wygląd londyńskich ulic z połowy XX wieku.
Ridley Road to serial BBC w pięknym kostiumie
Seriale BBC nie dość że na ogół trzymają poziom, to zwykle jeszcze są bardzo estetyczne i stylowe. Nie inaczej jest tym razem. Oglądamy imponujące upięcia kobiecych fryzur, typowe dla przełomu lat 50. i 60. ubiegłego wieku. Moda uliczna to zderzenie tradycji z nowoczesnością: eleganckie garsonki, żakiety i spódnice w kontraście do śmielszej kolorystyki i krojów sukienek kobiet inspirujących się częściej Marilyn Monroe niż Jacqueline Kennedy.
Wyraźnie widzimy też uliczny seksizm — bohaterki muszą liczyć się z recenzowaniem swojego wyglądu przez obcych mężczyzn. Nawet policjanci mijając przypadkowe kobiety, bezpardonowo komentują ich powierzchowność. Brytyjki dorastające w latach 60. dziś pewnie cieszą się z faktu, że kolejne pokolenia kobiet wkraczających w dorosłość mogą walczyć z ulicznym napastowaniem, które całkiem niedawno brytyjskie prawodawstwo uznało za formę przemocy seksualnej. Zatem pogwizdywanie, zaczepianie dziewcząt i kobiet na ulicach oraz komentowanie ich wyglądu, doczekało się prawnych konsekwencji. Pozostaje pytanie, kiedy podobne regulacje dotrą do kraju nad Wisłą.
Ridley Road pokazuje historię neofaszyzmu
W Manchesterze roku 1962 poznajemy Epsteinów, którzy właśnie planują wydać za mąż swoją córkę. Vivien Epstein (w tej roli debiutantka Agnes O'Casey) to młoda i piękna dziewczyna z tradycyjnej żydowskiej rodziny. Ma wyjść za mąż, za chłopaka z wyższej klasy społecznej, co stanowi dla niej nobilitację. Mimo to Vivien nie jest szczególnie rozentuzjazmowana wizją ślubu, ponieważ aranżowane małżeństwo nie wygląda jak coś, o czym kiedykolwiek marzyła. Zwłaszcza że narzeczony bardziej zainteresowany jest wypiekami jej matki niż rozmową z przyszłą żoną. Jednak rodzina naciska, ma własne plany i oczekiwania.
W tle wciąż pobrzmiewają niepokoje powojenne, co dobitnie pokazuje przykład kuzynki Vivien. Wiemy, że jej rodzina wiele przeszła, a w jednej ze scen widzimy na przedramieniu Rozy (polska aktorka Julia Krynke, "Zasada przyjemności", "Line of Duty") tatuaż z numerem obozowym, więc wszystkiego możemy się domyślić. Na domiar złego, do głosu dochodzą faszystowskie organizacje, które znowu zaczynają dzielić społeczeństwo na obywateli pierwszej i drugiej kategorii.
Ridley Road, czyli niepokoje społeczne lat 60.
To wszystko dzieje się w wielkim Londynie, z dala od życia Epsteinów, ale do czasu. Gdy Vivien postanawia opuścić dom rodzinny i szukać szczęścia w stolicy, szybko znajduje się w centrum społecznych protestów.
Mało przekonująco wypada dla mnie wątek nowego życia bohaterki. Dziewczyna z dnia na dzień opuszcza dom rodzinny, w którym matka serwowała jej posiłki i pilnowała planu dnia, i od razu bez problemu nie tylko wynajmuje pokój, znajduje pracę, ale i wpada w wir ważnych wydarzeń. Staje się wręcz inicjatorką istotnych działań mających pomóc ruchom antyfaszystowskim. Przeskok od domowego życia do walki na barykadzie, brzmi dosyć zaskakująco. Podobnie jak same działania, niejednokrotnie swoją wiarygodnością przypominające skuteczność akcji MacGyvera.
Serial w dosyć uproszczony sposób przedstawia ważne problemy społeczne, do których brakuje mi przypisów. Zakładam, że nie każdy widz zna sytuację powojenną i napięcia, jakie rodziły się wówczas w Wielkiej Brytanii. Bohaterowie drugiego planu (wuj i bratanek Vivien) sprawiają wrażenie haseł propagandowych, a nie pełnoprawnych postaci. Ich rola ogranicza się jedynie do przedstawienia określonej opcji światopoglądowej.
Główna bohaterka jest piękna i zaradna, więc ogląda się to z wielką przyjemnością. W serialu nawet faszyści wyglądają dość poczciwie (w tym bohater grany przez Rory'ego Kinneara), co chyba nie jest najlepszym pomysłem na prowadzenie intrygi. Duże wrażenie robiło na mnie każdorazowe wykonywanie przez bohaterów nazistowskich gestów (tzw. pozdrowienie hitlerowskie) zwłaszcza w sytuacjach, gdy zupełnie się z nimi nie identyfikowali. Ta symbolika wciąż wzbudza silne emocje, co tylko dowodzi jak wielką katastrofą dla ludzkości jest rozsiewanie neonazistowskiej myśli.
Ridley Road — czy warto oglądać brytyjski serial?
Ciekawym kontrapunktem dla głównej nici fabularnej jest obyczajowość brytyjskich lat 60. W jednym z odcinków oglądamy 5 sierpnia 1962 roku, czyli dzień śmierci Marilyn Monroe i reakcję brytyjskich kobiet na tę wiadomość. Nie jest to nic nowego, w serialu "Mad Men" przeżywaliśmy z bohaterami wiele wydarzeń historycznych, jak choćby zamach na JFK czy lądowanie człowieka na Księżycu (śmierć Marilyn też była relacjonowana w serialu Matthew Weinera). W tym jednak przypadku jest to interesujące głównie z uwagi na to, że dla kobiet w salonie fryzjerskim Marilyn jest nie tylko ikoną, ale przede wszystkim kobietą z problemami i one tak zwyczajnie, po ludzku rozmawiają o zmaganiach kobiety, a nie gwiazdy.
Vivien uwikłana jest w dwa światy – ten, który opłakuje śmierć gwiazdy kina (bohaterka w pewnym momencie sama wygląda jak następczyni Marilyn) i drugi, walczący o lepszą przyszłość dla ludzi mających dość wojen. "Ridley Road" w dużym uproszczeniu pokazuje napięcia społeczne, ale dość jasno diagnozuje problem. Zupełnie przeciętni, nieposiadający skrajnych poglądów politycznych ludzie, odpowiednio zindoktrynowani kierowali swoją uwagę ku nazistowskim wiecom. Serial pokazuje próbę walki z ideologią, która dopiero co postawiła świat do góry nogami, a znowu ma się całkiem nieźle.
Serial BBC to jak zawsze kawał dobrej roboty, zwłaszcza dla wielbicieli produkcji inspirowanych wydarzeniami historycznymi. Dla fanów kostiumów i kadrów z epoki to także pozycja godna uwagi. "Ridley Road" to również historia miłosna rozgrywająca się na tle przemian społecznych. Nie wiem, czy to idealna propozycja na lato, ale z pewnością znajdzie swoją widownię. Można spróbować.