"Mentalista" (5×01): Krok do przodu, krok wstecz
Andrzej Mandel
2 października 2012, 16:32
Odcinkiem "The Crimson Ticket" rozpoczął się 5. sezon "Mentalisty". Sporo się dzieje, nudą specjalnie nie wieje, ale czy moglibyśmy wreszcie zacząć w większym stopniu wychodzić poza schemat? Spoilery.
Odcinkiem "The Crimson Ticket" rozpoczął się 5. sezon "Mentalisty". Sporo się dzieje, nudą specjalnie nie wieje, ale czy moglibyśmy wreszcie zacząć w większym stopniu wychodzić poza schemat? Spoilery.
Poprzedni sezon "Mentalisty" zaczął się podobnie jak obecny. Wydawało się, że Patrick Jane (Simon Baker) zbliżył się nieco do Red Johna, po czym okazało się, że to był tylko malutki kroczek. A wszystko to w asyście wyjątkowo przewidywalnej zagadki kryminalnej. Na szczęście jest ktoś, kto ratuje dzień – Lisbon (Robin Tunney).
Konia z rzędem temu, kto sądził, że piękna pomocnica Red Johna nie ucieknie. Lorelei (Emmanuelle Chriqui) udzieliła Patrickowi niewiele informacji nim zniknęła. Za to zdążyła, wraz z nim, nieźle zdenerwować Lisbon. No tak, łatwo zgadnąć, że chodzi o pocałunek.
Zagadka kryminalna była tak skomplikowana, że od razu wiadomo było kto zabił. Przebieg jej rozwiązywania to parę fajnych scen z udziałem Patricka, ale to już znamy. Oczywiście, że stare chwyty nadal działają. Bo jakżeby inaczej?
To co najciekawsze, to relacja między Lisbon a Patrickiem. Ona naprawdę zaczyna wychodzić nie tylko poza ramy służbowe (to już dawno), ale i poza ramy przyjaźni czy koleżeństwa. Robin Tunney fantastycznie odgrywa emocje jakie muszą miotać Lisbon. Szczególnie, że nie wszystkie muszą być uświadomione i to też widać w jej grze.
Gorzej, że ten soap-operowy w sumie wątek zaczyna być znacznie ciekawszy niż to co w "Mentaliście" zawsze było najciekawsze, czyli od sprawy Red Johna. Cztery sezony niekończącego się pościgu zaczynają być nużące. To nawet w "Castle" bohaterowie bardziej zbliżyli się do rozwiązania przewodniego wątku, niż genialny manipulant jakim jest Patrick Jane. I to mając podobnie poważne przeszkody na drodze.
Nie wiem jak amerykańska widownia, ale mnie zaczyna nużyć już powtarzalność schematu, w którym Patrick robi krok w stronę Red Johna, po czym okoliczności sprawiają, że wszystko się nieco cofa. Jeżeli dodamy do tego coraz bardziej przewidywalne zagadki kryminalne, to robi nam się z "Mentalisty" nie tylko zwyczajny, ale zwyczajnie nudny procedural, a to już przestaje być przyjemne.
Dobrze chociaż, że wciąż jest w "Mentaliście" dużo autentycznie śmiesznych scen. Przynajmniej to nie zawodzi. Ale to zaczyna być zbyt mało, by wykrzesać z siebie coś więcej niż oglądanie "Mentalisty" z obowiązku i dla pięknie filmowanej Kalifornii.