"Reservation Dogs" to nastoletnia banda, z którą chcecie zadrzeć – recenzja serialu dostępnego na Disney+
Mateusz Piesowicz
16 czerwca 2022, 15:02
"Reservation Dogs" (Fot. FX)
Brawurowe kradzieże. Uliczne wojny. Sprzedawanie placków z mięsem. Dla prawie najgroźniejszego gangu w całym rezerwacie w Oklahomie to chleb powszedni. Koniecznie musicie ich poznać!
Brawurowe kradzieże. Uliczne wojny. Sprzedawanie placków z mięsem. Dla prawie najgroźniejszego gangu w całym rezerwacie w Oklahomie to chleb powszedni. Koniecznie musicie ich poznać!
"Łatwo jest być złym, trudno zostać wojownikiem z godnością". Zapamiętajcie te słowa ducha Williama Nożownika, wojownika poległego w bitwie nad Little Bighorn, mimo że w niej nie walczył (ale przejeżdżał przez to wzgórze). Przydadzą się podczas seansu "Reservation Dogs", czyli serialu opowiadającego o młodszej, lecz nie mniej dzielnej generacji rdzennych Amerykanów, którzy każdego dnia muszą staczać swoje własne bitwy. Wprawdzie nie o ochronę ziemi przodków, lecz o jej opuszczenie, ale cóż, czasy się zmieniają.
Reservation Dogs to inny serial o nastolatkach
Elora Danan (Devery Jacobs, "Amerykańscy bogowie"), Niedźwiedź (D'Pharaoh Woon-A-Tai, "Detektyw Murdoch"), Ser (Lane Factor) i Willie Jack (Paulina Alexis). Na dźwięk tych imion nie drży zupełnie nikt, bo i czemu miałby? W końcu to tylko czwórka nastolatków z zapyziałego miasteczka położonego na terenie rezerwatu gdzieś w przemysłowej Oklahomie. Miejsca bez większych perspektyw i szczególnych atrakcji, chyba że ktoś lubi jeść sumy, chodzić sobie, jeździć na rowerze i oglądać rzeczy. Nic dziwnego, że grupa marzących o czymś więcej przyjaciół planuje się stamtąd wyrwać i udać do prawdziwej ziemi obiecanej, czyli słonecznej Kalifornii.
Rzecz w tym, że ucieczka do ojczyzny Snoop Dogga nie jest taka prosta, wymagając przede wszystkim odpowiednich środków. To właśnie ich zbieranie na różne, mniej i bardziej legalne sposoby, stanowi fabularną oś 1. sezonu "Reservation Dogs", choć to wcale nie oznacza, że jest tu najważniejsze. Serial, którego autorami są Sterlin Harjo i Taika Waititi ("Nasza bandera znaczy śmierć"), stawia na raczej swobodną strukturę — zamiast trzymać się sztywnych ram opowieści, woli po prostu przyglądać się głównym bohaterom i ich środowisku.
Bardzo słusznie, bo właśnie tutejsze młodociane "wściekłe psy" (tarantinowskiego pseudonimu nie nadali sobie sami, ale przylgnął i już został) i lokalna społeczność stanowią największe atrakcje tej jednocześnie całkiem przyziemnej i totalnie niezwykłej historii. W teorii kolejnego serialu o trudach dorastania, ale w praktyce bardzo odległego od schematów komediodramatu, nie tylko w duchu przypominającego kino indie i potrafiącego ni stąd, ni zowąd skręcić w niespodziewane rejony.
Reservation Dogs — komedia, dramat i surrealizm
Zdarza się więc, że towarzyszymy bohaterom w "bandyckich" aktywnościach, począwszy od kradzieży ciężarówki pełnej chipsów, a skończywszy na konfrontacjach z wrogim gangiem kierowanym przez niejaką Jackie (Elva Guerra, "Dark Winds"). Zdarza się jednak również, że spędzamy dzień w lokalnej przychodni, próbujemy sprzedać kilkudziesięcioletnią trawkę lub wybieramy się na rodzinne polowanie.
Nie zawsze wszyscy trzymają się razem – niektóre odcinki poświęcone są tylko jednej osobie z ekipy – nie zawsze też wszystko trzyma się tu ziemi, bo regularne wizyty wspomnianego na początku ducha to zaledwie początek. Komedia kumpelska spotyka się więc z surrealistyczną, a wszystko podlane jest dużą dawką absurdu, dla urozmaicenia mieszającego się ze śmiertelną powagą.
Nie mam pojęcia jakim sposobem, ale faktem jest, że ten zwariowany miks naprawdę świetnie działa, na przestrzeni ośmiu odcinków (cały sezon jest dostępny na Disney+) równie skutecznie bawiąc, co do głębi poruszając. Bo wystarczy poznać młodych bohaterów odrobinę lepiej, a od razu widać, że każde z nich dźwiga brzemię, którego nie powinno.
Może to być śmierć ich zmarłego przed rokiem przyjaciela, Daniela. Może brak rodzica, który nie dorósł do swojej roli. Może wreszcie poczucie, że ucieczka nie musi być właściwym rozwiązaniem, gdy w domu pozostają niezałatwione sprawy. "Reservation Dogs", choć z rzadka porzuca swój cudowny ekscentryzm, jest przez cały czas podszyte uniwersalnym bez względu na okoliczności smutkiem.
Reservation Dogs to niezwykłe miejsce i ludzie
Melancholia dodatkowo podkreśla specyficzny, na swój sposób magiczny wymiar opowieści, jednak absolutnie nad nią nie dominuje. Produkcja stacji FX pozostaje najczęściej lekką komedią, w dużej mierze dzięki drugiemu planowi, na który, jak to zwykle bywa w przypadku małych serialowych społeczności, składa się mnóstwo barwnych oryginałów.
Są rapujący bracia Mose i Mekko (zagrani przez duet raperów Lil Mike & Funny Bone), którzy przemierzając ulice na rowerach, stanowią najdziwniejszy grecki chór, jaki kiedykolwiek widziałem. Jest Wielki (Zahn McClarnon, "Westworld"), podchodzący do swoich obowiązków w dość luźny sposób lokalny stróż prawa, który śmiertelnie poważnie traktuje za to tubylcze legendy i przesądy. Twardo stąpająca po ziemi matka Niedźwiedzia, Rita (Sarah Podemski, "Gwiazda szeryfa") i kompletnie od niej oderwany wujek Elory Danan, odludek Brownie (Gary Farmer, "Resident Alien"). I wielu innych, pojawiających się okazjonalnie lub epizodycznie, ale zawsze zostawiających za sobą jakiś ślad.
A co najważniejsze, tworzących nie tylko przyciągające uwagę tło, ale autentyczną, tętniącą życiem społeczność. W pewnym stopniu podobną do innych znanych z telewizyjnych ekranów, a zarazem bardzo od nich odległą. Oryginalną i zaskakującą, a jednak w stu procentach wiarygodną.
"Reservation Dogs", nakręcone w całości w Oklahomie (rodzinnym stanie wywodzącego się z plemion Seminoli i Krików Sterlina Harjo) i będące pierwszym w historii serialem, którego twórcy i ekipa to niemal wyłącznie rdzenni Amerykanie, czerpie z ich doświadczeń garściami, co widać i czuć tutaj na każdym kroku. Nie ma mowy o poczuciu sztuczności, jak w przypadku większości ich filmowych i serialowych przedstawień. To nie fantazja, lecz prawdziwi ludzie, a że wiemy o nich niewiele, czyni ich to jeszcze bardziej fascynującymi.
Reservation Dogs – czy warto oglądać ten serial?
Można więc oglądać "Reservation Dogs" jako swego rodzaju novum, które po latach fałszywych przekazów oddało wreszcie głos głównym zainteresowanym, ale w żadnym przypadku nie jest to powstała wyłącznie w tym celu dydaktyczna historyjka. Wręcz przeciwnie, tło pozostaje tylko tłem, podczas gdy sercem opowieści są jej główni bohaterowie. Fantastycznie zagrani przez czwórkę młodych aktorów, zapraszają do swojego świata, pokazując go jako miejsce, które wielu z nas dobrze zna.
Rezerwat to przecież ten dom z którego desperacko pragnie się uciec, ale choć nikt nie chce się do tego głośno przyznać, kocha się jego znajome oblicze i tworzących to miejsce ludzi. Śmiesząc i zaskakując, serial daje więc jednocześnie dowód ogromnej siły tkwiącej w prostej historii i wiarygodnych postaciach. Angażuje emocjonalnie, błyskawicznie budując więzi między widzem a bohaterami, będąc przy tym jedną z najbardziej oryginalnych komedii ostatnich lat. Obejrzyjcie koniecznie przed 2. sezonem, który zapowiedziano już na lato.