"Schody", czyli co naprawdę wydarzyło się w domu Petersonów — recenzja finału miniserialu HBO Max
Małgorzata Major
12 czerwca 2022, 14:02
"Schody" (Fot. HBO Max)
Fabularna wersja "Schodów" dobiegła końca i wzbudziła sporo kontrowersji. Co takiego zrobiła platforma HBO Max, że oburzyła widownię? Omawiamy finał ze spoilerami.
Fabularna wersja "Schodów" dobiegła końca i wzbudziła sporo kontrowersji. Co takiego zrobiła platforma HBO Max, że oburzyła widownię? Omawiamy finał ze spoilerami.
Sprawa Michaela Petersona od ponad 20 lat wzbudza wielkie zainteresowanie nie tylko w Durham w Karolinie Północnej, gdzie miała miejsce, ale daleko poza granicami Stanów Zjednoczonych. Śmierć żony Petersona wciąż pozostaje zagadką i mimo wielu analiz, nie mamy stuprocentowej pewności, co zdarzyło się w domu pary w grudniową noc 2001 roku. Finał serialu "Schody" pokazuje nam, ponownie w przeskokach czasowych, dwa momenty – rok 2011 i decyzję sądu o nowym procesie Michaela Petersona, a także rok 2017 i sfinalizowanie Ugody Alforda, czyli przyznanie się do winy celem skrócenia wyroku z równoczesnym podkreśleniem, że nie popełniło się zbrodni, do której się przyznajemy (zawiłości prawne zza oceanu!).
Schody — kto zabił Kathleen Peterson?
Z perspektywy ośmiu odcinków mam wrażenie, że serial HBO Max bardzo zagmatwał nasze widzenie sprawy Petersonów, ale być może nie było innego wyjścia. Nie wiemy, czy Michael zabił Kathleen albo czy doszło do wypadku, w którym nieintencjonalnie miał swój udział. Czy robił wszystko, żeby przekonać nas o swojej winie? Tak. Czy jest narcyzem, który manipulował swoimi dziećmi? Po stokroć tak. Czy jego arogancja mogła sprawić, że wydawał się winny? Jak najbardziej. Czy wydawał się zdolny do skorzystania z okazji, jaką był wypadek żony? Mam wrażenie, że tak. Mimo tego nie mamy pewności, czy umyślnie skrzywdził Kathleen.
Colin Firth jako Michael wzbudzał w nas wiele wątpliwości co do postępowania bohatera, a równocześnie wspiął się na wyżyny swoich możliwości, żeby stać się Petersonem, mimo że nie jest do niego podobny. Ale jako wybitny aktor wcale nie musiał, dał sobie radę dzięki umiejętnościom i talentowi, co w ostatnich latach wcale nie jest takim oczywistym rozwiązaniem. Łatwiej przykleić sobie wąsy, przytyć lub schudnąć niż pokazać cechy postaci przez mimikę, sposób poruszania się, mówienia itd.
W recenzji pierwszych odcinków pisałam, że serial pokazuje Kathleen w specyficzny sposób. Miałam oczywiście na myśli to, że z ekranu pada wyraźna sugestia, iż bohaterka była alkoholiczką. Cały czas widzimy ją z kieliszkiem. To dosyć natarczywa sugestia, które każe nam myśleć, że żona Petersona mogła się potknąć i zwyczajnie spaść ze schodów, skoro ciągle była pijana. Wyjątkowo mocna insynuacja sprawia, że nie widzimy już innych okoliczności, skomplikowanej relacji małżeńskiej, trudnego momentu zawodowego u Kathleen, tylko jeden przekaz przebija się najmocniej – kobieta piła bez przerwy i sama sprowadziła na siebie kłopoty. Pojawia się też wątek ptactwa odzywającego się ze strychu domu, co nawiązuje do teorii o ataku ze strony sowy, o czym informowały media. W Durham żyją sowy, które w kontakcie z człowiekiem mogą być bardzo niebezpieczne, atakować pazurami i zostawiać ślady podobne do ran, jakie znaleziono na głowie Kathleen.
Schody — czy Michael Peterson jest niewinny?
Finał pokazuje ciemną stronę Petersona. W 2011 roku, po wyjściu z więzienia z opaską elektroniczną na kostce, bohater świętuje wolność z dziećmi i nową partnerką poznaną przy pracy nad dokumentem o jego sprawie (w roli Sophie występuje Juliette Binoche). Wybuchowy charakter, sarkastyczne podejście do dzieci, brak wdzięczności za pomoc ze strony bliskich, to wszystko sprawia, że rodzina odsuwa się od niego. Serial pokazuje więc Petersona jako niewdzięcznego egoistę, któremu wszystko się należy. Widzimy także, że dzieci Petersona ponoszą ciężkie konsekwencje całej sytuacji – mają własne problemy emocjonalne, szukają wsparcia u ojca, ale nie zawsze je otrzymują.
Wiele kontrowersji wzbudziło także pokazanie francuskiej ekipy, kręcącej dokument o sprawie, jako niezbyt wiarygodnej. W odcinku finałowym śledzimy rozmowę montażystki z reżyserem – bohaterowie wyrażają swoje wątpliwości co do tego, czy Michael mógł popełnić zbrodnię i chcą wierzyć, desperacko wręcz, że jednak nie, że nie dali się mu nabrać. Osobiście nie mam wrażenia, że ekipa od dokumentu została skrzywdzona przez twórców serialu fabularnego. Ponoszą konsekwencje tego, że ukryli przez opinią publiczną fakt, iż montażystka dokumentu związała się z Petersonem. Ten związek podważa wiarygodność dokumentu i trudno dziwić się, że serial HBO Max tę kwestię podnosi. Zastanawia mnie także, dlaczego realizując tak ważny projekt, francuska ekipa pozwoliła sobie na kulisy rodem z opery mydlanej.
Schody — Michael Peterson vs. O.J. Simpson
Dla osób chcących zgłębić w całości sprawę śmierci Kathleen Peterson najlepszym rozwiązaniem jest krytyczne obejrzenie dokumentu i serialu fabularnego, aby móc samodzielnie wyciągnąć wnioski. Z tego co na dzień dzisiejszy wiadomo, Peterson po wyjściu na wolność napisał już dwie książki o śmierci żony, więc jest to kolejne źródło informacji. Sprawa Petersona przywodzi na myśl casus O.J.-a Simpsona. Obydwaj dziś są na wolności, obydwaj zrujnowali swoje kariery z powodu zbrodni, które trudno było im udowodnić, ale ich dalsze działania pokazywały, że nie sposób nie podejrzewać ich o morderstwo żon.
Cieszę się, że powstał serial fabularny, który z jednej strony stanowi didaskalia do serialu dokumentalnego, z drugiej zadaje sporo pytań o to, jak powstaje serial dokumentalny i czy może być on wolny od — choćby przypadkowej — manipulacji. Dopiero z perspektywy czasu dowiadujemy się, że francuski dokument obarczony był zaangażowaniem emocjonalnym montażystki w związek z bohaterem serialu, a to jednak wpływa na nasz odbiór dzieła. Z pewnością ważniejsze były błędy procesowe i krzywoprzysięstwo eksperta od badań krwi, niemniej jednak — im więcej wiemy, tym bardziej wiarygodne będą nasze wnioski.
Schody — czy warto obejrzeć serial HBO Max?
Na koniec warto wspomnieć, że serial jest świetnie obsadzony. Nie mogę nie przywołać roli Parker Posey. Aktorka wciela się w postać prokurator Fredy Black, bardzo charakterystycznej bohaterki, która z pewnością nie zyskała sympatii Petersona i na odwrót. Freda Black nie doczekała premiery serialu, ponieważ zmarła w 2018 roku, wcześniej zmagała się z problemami alkoholowymi, utraciła też posadę w prokuraturze. Początek XXI wieku to był szczytowy okres jej kariery, co dzisiaj wydaje się szokujące, ponieważ pamiętamy, że wypowiadała się z najwyższą pogardą o osobach homoseksualnych i biseksualnych sugerując z automatu, że są przestępcami, ale 20 lat temu takie zachowanie na sali sądowej uchodziło za normę. Teatr sądowy, który oglądamy, zdumiewa i równocześnie po raz kolejny pokazuje, co znaczy "sprawiedliwość po amerykańsku".
Toni Collette również wypadła świetnie jako Kathleen. Aktorka dała tej postaci cechy charakteru, a nie tylko etykietę ofiary, więc to sporo osiągnięcie, ponieważ dotychczas nie wiedzieliśmy o niej zbyt wiele. Warta wspomnienia jest także postać siostry Kathleen, która do samego końca walczyła o skazanie Michaela. Rosemarie DeWitt w roli Candace Zamperini i jej kolejne fryzury zdecydowanie dodają serialowi pazura.
"Schody" to dobrze opowiedziana historia o człowieku, który nigdy nie powie nam prawdy. Taki wniosek płynie z produkcji stworzonej przez Antonio Campos. Warto serial obejrzeć i samodzielnie poszukać odpowiedzi.