"Hawaii Five-0" (3×01): Kamera, humor, akcja!
Agnieszka Jędrzejczyk
26 września 2012, 16:04
Policjanci z Hawajów wrócili! I bezpiecznie można powiedzieć, że w świetnym stylu. Odcinek "La O Na Makuahine" ("Mother's Day") to eksplozja największych atutów "Hawaii Five-0", który z prędkością błyskawicy wkroczył właśnie w 3. sezon. Spoilery!
Policjanci z Hawajów wrócili! I bezpiecznie można powiedzieć, że w świetnym stylu. Odcinek "La O Na Makuahine" ("Mother's Day") to eksplozja największych atutów "Hawaii Five-0", który z prędkością błyskawicy wkroczył właśnie w 3. sezon. Spoilery!
Ilość ukazanej w odcinku akcji na sekundę jest oszałamiająca, ale właśnie za to tak bardzo ten serial uwielbiam. Rozwiązane zostały niemal wszystkie wątki rozpoczęte w poprzednim sezonie, ale na ich miejsce momentalnie weszły nowe. Nie będziemy mieć w tym roku chwili wytchnienia – pościg za Wo Fatem nigdy się nie skończy!
Ale po kolei. W finale poprzedniego sezonu McGarrett odnalazł wreszcie Shelbourne, osobę, która zamordowała ojca Wo Fata – jak wiemy, okazała się nim jego własna matka. W krótkiej rozmowie wyjawia rozgoryczonemu Steve'owi, że na długo przed jego urodzeniem pracowała dla tajnej agencji wywiadowczej, ale wycofała się po założeniu rodziny. Niestety, przeszłość szybko ją dogoniła, zmuszając ją do upozorowania własnej śmierci w celu uchronienia swoich najbliższych przed zemstą Wo Fata. Sądząc, że po jego zamknięciu Doris McGarrett będzie już bezpieczna, Steve zabiera ją na Oahu – nie wiedząc, że transfer Wo Fata do nowego więzienia przebiega właśnie zupełnie nie po jego myśli…
Wo Fat wymyka się sprawiedliwości dzięki pomocy zdeprawowanego Franka Delano, który potrzebuje jego kontaktów do obrotu narkotykami. Ochoczo wchodzi z nim w układ, gdy tylko dowiaduje się, że Delano może doprowadzić go prosto do Shelbourne. Na wyspie zaczyna się nowe polowanie. McGarrett zostawia matkę pod opieką SWAT i Catherine Rollins, i razem z pozostałymi członkami jednostki rusza w pościg.
Tymczasem niemożliwy wybór pozostawiony przed Chinem w minionym finale kończy się tragedią, a uratowana w ostatniej chwili Kono umacnia swój ryzykowny związek z Adamem. Rozwinięcia obu tematów na pewno nie zostaną pominięte w dalszej części sezonu, zwłaszcza w przypadku China, niebezpiecznie zbliżającego się do granic, których żaden policjant nie powinien przekraczać. Nie został pomięty również problem Danny'ego, jednak dopiero gdy Steve uświadamia mu, że w wyniku wojny z byłą żoną ucierpi wyłącznie Grace widać, że twarda postawa detektywa mięknie.
Ale to tylko wierzchołek góry lodowej. W 43 minutach udało się wepchnąć nie tylko porwanie więziennej ciężarówki przez helikopter z hakiem (!), samochodowy pościg ulicami miasta i strzelaninę na samym środku komunikacyjnej arterii, ale również całą masę charakterystycznego dla "Hawaii Five-0" humoru. W centrum uwagi jest oczywiście matka McGarretta, która błyskawicznie odnalazła się w życiu swojego syna – albo lepiej: weszła w niego z butami i typowo matczynym wścibskim nosem. Danny musiał ratować się żartem, żeby obronić się przed porażką w rozmowie, a biedną Catherine przed niezręcznymi pytaniami uratowała tylko nagła wizyta Kamekony. Nieskrępowana bezpośredniość Doris McGarrett wprowadziła do znanej i lubianej formy mnóstwo świeżości, i mam nadzieję, że szybko ta postać wróci na Hawaje. Bo do tego, że wróci, nikt nie powinien najmniejszych wątpliwości – w końcu musi się wyjaśnić, co stało się podczas konfrontacji z Wo Fatem.
No i oczywiście eksperyment, czyli dodanie do głównej obsady nowej postaci kobiecej. Catherine Rollins zdobyła sobie sympatię fanów już od początku, czyli dawno w pierwszym sezonie, ale przed scenarzystami stoi teraz trudne zadanie – jak wpleść ją w tę historię bez popadania w sztuczność. Trzeba przyznać, że w premierowy odcinek wpasowała się idealnie. Chemia pomiędzy nią, Doris McGarrett i Stevem była elektryzująca, i jeśli tak mają wyglądać ich dalsze relacje, to popieram wszystkimi rączkami. Poza tym dokładnie widać, że pomiędzy nią a Stevem pali się iskra, więc ciężko nie trzymać za nich – i za scenarzystów – kciuków.
Najgorzej wygląda jednak sytuacja z Maxem, który znów nie miał nic do roboty. Masi Oka jest przesympatyczny – nawet, jeśli gra drętwo – i chciałabym go widzieć bardziej zintegrowanego z tą historią. Liczę na to, że dostanie więcej czasu ekranowego, choć jeśli miałabym wybierać pomiędzy Maxem a Kamekoną, ten drugi wygrałby w przedbiegach.
Podsumowując, premiera 3. sezonu absolutnie mnie nie zawiodła. Bawiłam się rewelacyjnie i autentycznie nie mogę doczekać się więcej. Niekończąca się akcja i fontanny błyskotliwego humoru – i postacie! – to największe zalety tego serialu, choć trzeba zaznaczyć, że nie jest to skomplikowana opowieść. Jest tak samo zabawna, jak przewidywalna, lekka, jak płytka, ale niewątpliwie pełna energii i uroku. Helikopter z hakiem wydawał się, co prawda, nieco naciągany, ale bez dwóch zdań "La O Na Makuahine" idealnie wprowadza "Hawaii Five-0" w nową, wartką przygodę. Oby tylko wyniki oglądalności zrobiły to samo.