Jeden z głównych bohaterów "Stranger Things" miał umrzeć w 1. sezonie. Teraz to ulubieniec widzów
Karolina Noga
10 czerwca 2022, 11:02
"Stranger Things" (Fot. Netflix)
W oczekiwaniu na finałowe odcinki 4. sezonu "Stranger Things" twórcy chętnie wracają wspomnieniami do początków serialu. Teraz zdradzili, którego z bohaterów chcieli uśmiercić.
W oczekiwaniu na finałowe odcinki 4. sezonu "Stranger Things" twórcy chętnie wracają wspomnieniami do początków serialu. Teraz zdradzili, którego z bohaterów chcieli uśmiercić.
Każdy z bohaterów "Stranger Things" ma za sobą długą drogę, ale prawdziwą przemianę przeszedł zwłaszcza Steve (Joe Keery). Fani nie wyobrażają sobie bez niego serialu, a jak się okazuje, pierwotnie miał odegrać małą rolę.
Stranger Things — twórcy chcieli uśmiercić Steve'a
Steve przeszedł drogę od kompletnego palanta do bohatera i ulubieńca widzów. Postać podbiła serca fanów na całym świecie, ale podczas panelu Geeked Week bracia Dufferowie zdradzili, że plan był inny.
— Steve'a, pięknie granego przez Joego Keery'ego, nie powinno już tu być. Nie powinno go być w 4. sezonie. Nie powinien być głównym bohaterem w 4. sezonie. Nie miał być dobrym gościem — powiedział Matt Duffer.
A jego brat, Ross, przypomniał, jakie były pierwotne plany na tę postać.
— On miał umrzeć w finale [1. sezonu], tak… Jestem pewny, że miał umrzeć wcześniej. Minęło już trochę czasu.
Czemu Steve nie zginął w finale 1. sezonu? Według twórców Joe Kerry tak świetnie wcielił się w postać, że zmieniono plany.
— Zakochaliśmy się w nim podczas kręcenia 1. sezonu, dlatego też napisaliśmy dla niego ten wątek, w którym pomaga ratować sytuację wraz z Jonathanem [Charlie Heaton] i Nancy [Natalia Dyer]. Steve miał być maczystowskim d*pkiem, a Joe był kimś znacznie więcej — opowiadał Ross Duffer kilka lat temu w rozmowie z The Hollywood Reporter
Fani pokochali Steve'a do tego stopnia, że marzy im się spin-off o nim i Dustinie. Przed nami finałowe odcinki 4. sezonu i twórcy podkreślają, że nikt nie jest bezpieczny.