"Portland Tower" dowodzi, jak niewiele trzeba, by doszło do tragedii – recenzja serialu z Gemmą Whelan
Kamila Czaja
12 czerwca 2022, 11:28
"Portland Tower" (Fot. ITV)
"Portland Tower", historia zagadkowej tragedii i policyjnych układów, nie rewolucjonizuje telewizji, ale może się pochwalić Gemmą Whelan w głównej roli i ciekawymi moralnymi dylematami.
"Portland Tower", historia zagadkowej tragedii i policyjnych układów, nie rewolucjonizuje telewizji, ale może się pochwalić Gemmą Whelan w głównej roli i ciekawymi moralnymi dylematami.
Kolejne tradycyjne brytyjskie kryminały czy seriale policyjne już dawno nie są wielkim wydarzeniem, a często w ogóle umykają szerszej uwadze. Czasem robi się o nich głośniej, kiedy firmuje je znany aktor (choćby Martin Freeman w "Policjancie"), ale to też nie gwarantuje, że o danej produkcji będziemy rozmawiać miesiącami czy choćby tygodniami. Jednym z tytułów "ze znaną twarzą", po paru miesiącach opóźnienia trafiającym u nas na HBO Max, jest "Portland Tower" (w oryginalne zwyczajnie "The Tower"), w którym główną rolę gra znana z "Gry o tron" i "Gentleman Jack" Gemma Whelan. I może szkoda, żeby ten tytuł całkiem przepadł w gąszczu premier, bo ma kilka sporych zalet.
Portland Tower — o czym jest brytyjski serial?
Oparta na pierwszy tomie ("Post Mortem") niewydanej w Polsce trylogii Kate London o londyńskiej policji, napisana przez Patricka Harbinsona ("Homeland") i wyreżyserowana przez Jima Loacha, seria unika jednego z poważnych błędów dzisiejszej telewizji – nadmiernego przeciągnięcia. To zaledwie trzy 45-minutowe odcinki, które poza pojedynczymi dłużyznami dobrze się sprawdzają jako forma spójnego opowiedzenia pewnej całkiem ciekawej historii.
Historia ta dotyczy śledztwa prowadzonego przez detektywów Sarah Collins (Whelan) i Steve'a Bradshawa (Jimmy Akingbola, "Arrow") ze specjalnego wydziału zajmującego się sprawami, w których udział miała policja. W niejasnych okolicznościach z wieżowca spadają doświadczony funkcjonariusz Hadley Matthews (Nick Holder) i Farah Mehenni (Lola Elsokari), nastoletnia uchodźczyni z Libii. Na dachu budynku policjanci zastają pracującą z Matthewsem Lizzie Adamę (Tahirah Sharif, "Nawiedzony dwór w Bly") i… małego chłopca w stroju niedźwiadka.
Portland Tower to nie tylko wewnętrzne śledztwo
"Portland Tower" nie rewolucjonizuje gatunku, nie zachwyca też napięciem charakterystycznym dla na przykład, też zgłębiającego ciemne sprawy policji, "Line of Duty", z którym serial ITV budzić musi dość oczywiste skojarzenia. Jest wprawdzie w trzyodcinkowej opowieści ileś zwrotów akcji i sekretów, które prowadzą do kolejnych zagadek, ale kto niejeden tego typu serial obejrzał, ten raczej nie da się mocno zaskoczyć samymi zmianami sytuacji. Mimo potęgowania poczucia zagrożenia kadrami podkreślającymi wysokość tytułowej wieży, trudno uznać, że to serial trzymający widza na skraju fotela. Powód, by dać "Portland Tower" szansę, widziałabym gdzie indziej niż w samych tajemnicach kolejnych uczestników zdarzeń.
Widz wchodzi ze śledczym duetem w sam środek sprawy zagadkowej wspólnej śmierci dwojga tak różnych ludzi. Można poczuć początkowy chaos, który Collins stara się uporządkować w swoim twardym dążeniu do prawdy. I szybko okazuje się, że słusznie zaangażowano zewnętrzny wydział, a nie zostawiono sprawy zespołowi Lizzie i jej tragicznie zmarłego kolegi z pracy. Szef tej dwójki, Kieran Shaw (Emmett J Scanlan, "The Fall"), od początku robi wiele, by pewne sprawy nie wyszły na jaw. Zgłębienie motywacji Farah i związków tragedii z położeniem ojca nastolatki (Nabil Elouahabi, "Generation Kill") prowadzi Collins do odkrywania kolejnych zaniedbań, układów, utrwalonych tradycją praktyk, które kiedyś w końcu musiały przyczynić się do jakiejś katastrofy.
Serial pokazuje temat trudnych relacji brytyjsko-imigranckich, dowodząc, że pozornie niewielki konflikt kulturowy, zwłaszcza gdy zahacza o tych, którzy powinni strzec porządku, może mieć daleko idące konsekwencje. "Portland Tower" umiejętnie i ze sporym zniuansowaniem odsłania różne warstwy sprawy, od krwawego finału (choć może niepotrzebnie epatują twórcy tymi drastycznymi widokami) podążając wstecz i sprawdzając kolejne wątki, poza wspomnianymi choćby sprawę handlowaniu ludźmi przez gangstera, Laszlo Kovacs (Alex Skarbek). Sprawę ważną tu z różnych, nie zawsze łatwych do przewidzenia, powodów.
Portland Tower, czyli system i postawy wobec niego
Zniuansowanie w większości przypadków dotyczy też postaci. Może nie buduje "Portland Tower" bardzo pogłębionych portretów uwikłanych w sprawę policjantów i policjantek, ale wystarczająco te portrety komplikuje pochodzeniem, doświadczeniem i przekonaniami bohaterów, by efekt nie był czarno-biały. Nawet tam, gdzie absolutne nastawienie na odkrycie prawdy, które uosabia Collins, wydawałoby się pożądane, twórcy potrafią zasiać ziarno wątpliwości, czy podejście śledczej nie jest aby zbyt bezwzględne, nieoglądające się na człowieczeństwo i prawo do błędów. Lizzie to z kolei postać, która dopiero się uczy, często właśnie na błędach, więc prezentuje inną postawę niż dążąca do ukarania winnych Collins. Również Steve, chociaż przez większość serialu ma niewiele do roboty, okaże się nieco inny, niż mogło się początkowo wydawać.
Są punkty, w których "Portland Tower" pozwala sobie na nadmierne skróty. W roli Shawa Scanlan wygląda i mówi jak czarny charakter z co drugiej animacji Disneya, a to zdecydowanie razi na tle skomplikowania reszty serialu. Prywatne życie Collins dopisano tak "na siłę", że równie dobrze można było sobie to darować, bo niewiele z tego wynika. Jeśli chodziło o pokazanie bardziej ludzkiej strony bohaterki, to już lepiej udaje się to przy dylematach związanych z samym śledztwem. Niepotrzebnie też dostajemy ileś scen, kiedy któryś z bohaterów samotnie rozmyśla – nic nie wnoszą, a psują solidne tempo całości.
Jeżeli jednak ktoś pragnie szybkiej akcji, to pewnie nie powinien wybierać z szerokiej serialowej oferty akurat "Portland Tower". To raczej spokojna układanka i historia międzykulturowych problemów i trudnych do ruszenia układów. Przypomnienie, że nikt nie jest niewinny, ale wszyscy wszystkich kryją lub mają wysoko postawionych znajomych (wśród których warto wspomnieć o szefie Sarah, granym przez Karla Daviesa z "Happy Valley") lub takie ego, które każe im wierzyć we własną nietykalność. Że życie zawodowe i prywatne splatają się tak, jak nie powinny się splatać. Że ktoś, kto Jak Sarah Collins nie chce przyjąć do wiadomości, że gra jest ustawiona, spotka się z mniej lub bardziej jawnym ostracyzmem. A równocześnie niezłomność głównej bohaterki, co interesujące na tle gatunku, też jest kwestionowana jako cecha niejednoznaczna w skutkach.
Czy warto oglądać serial Portland Tower
Czytając komentarze powstające wokół serialu w Wielkiej Brytanii, można zauważyć, że tam postrzega się "Portland Tower" w dużej mierze jako opowieść zanurzoną w bieżących kwestiach dotyczących imigracji i (braku) zaufania do policji. Poza "lokalnym" kontekstem "Portland Tower" sprawdza się moim zdaniem nie tylko jako komentarz do kondycji służb, ale nawet bardziej jako obraz uniwersalnych etycznych uwikłań. Zadaje bowiem kilka ciekawych pytań o to, co jest jeszcze uchybieniem, a co już poważnym w konsekwencjach złym czynem – oraz o to, jak i kogo za to karać. W stronę szerszych etycznych rozmyślań kieruje też częste pokazywanie na ekranie niepokojącej, górującej nad wszystkim wieży (polski przekład tytułu nieco za mocno sprawę ukonkretnia, sprowadza do adresu, zniechęcając widza do filozoficznych interpretacji).
Do zekranizowania zostały jeszcze dwa tomy trylogii (która podobno ma stać się wkrótce tetralogią), chociaż na razie nie ogłoszono oficjalnie decyzji, czy to faktycznie nastąpi (a równocześnie wygląda na to, że szukano ludzi pracujących przy 2. sezonie). Ja, mimo świadomości, że spora część tej produkcji ITV to znajome chwyty, a bohaterowie głównie mają uosabiać postawy na spektrum moralnych bieli, czerni i odcieni szarości, chętnie przekonałabym się, w jaką stronę poszliby twórcy "Portland Tower" w dalszym rozgrywaniu kluczowych dla serialu konfliktów.