"Irma Vep" jest jak przewrotna komedia o branży filmowej — recenzja miniserialu HBO z Alicią Vikander
Małgorzata Major
7 czerwca 2022, 16:32
"Irma Vep" (Fot. HBO)
"Irma Vep", nowy miniserial HBO, nawiązuje do filmu z 1996 roku o tym samym tytule, a to dopiero początek zabawy na poziomie meta, od którego łatwo o zawrót głowy.
"Irma Vep", nowy miniserial HBO, nawiązuje do filmu z 1996 roku o tym samym tytule, a to dopiero początek zabawy na poziomie meta, od którego łatwo o zawrót głowy.
"Irma Vep" opowiada historię aktorki Miry (Alicia Vikander, "Dziewczyna z portretu"), która dotychczas grała głównie w blockbusterach i zmęczona swoim wizerunkiem, wybiera nieco inną produkcję. Leci do Francji, żeby wystąpić w remake'u filmu niemego "Les Vampires" Louisa Feuillade'a z 1915 roku. Historia tajemniczej bohaterki w catsuit wciąga ją bez reszty. "Wampiry" to klasyczny 9-częściowy niemy film kryminalny, stanowiący wyzwanie i obiekt wielkiej fascynacji ekipy filmowej, dlatego Mira, po rozmowach z reżyserem, wchodzi w świat Irmy, zapominając o dotychczasowej karierze, a także uciekając od wspomnień niedawnego rozstania.
Irma Vep, czyli zabawy filmem w serialu
Wszystko to zapowiada się świetnie, ale trudno przebrnąć przez pierwszy odcinek. 50 minut chaotycznej opowieści z milionem wątków sprawia, że serial trafi przede wszystkim do naprawdę wytrwałej widowni. Zdecydowanie wart jest uwagi, ale problemów jest kilka. Kolejne odcinki (widziałam cztery z ośmiu) rozbudowują zarówno uniwersum Irmy, jak i Miry.
Przede wszystkim mnogość bohaterów, z których każdy (z wybujałym ego artysty) zawłaszcza sporą przestrzeń i powoduje, że trudno zdecydować się, za kim podążać. Czy za Mirą robiącą śmiały krok ku nowym ścieżkom kariery? A może za René Vidalem (francuski aktor i reżyser Vincent Macaigne), reżyserem całego projektu, który zdecydowanie ma spory bagaż emocjonalny i nie wiadomo, czy właściwie powinien pracować nad czymś tak pochłaniającym jego uwagę. Poza tym mamy też tłum postaci drugoplanowych z niebanalnym backgroundem. Cała branża filmowa ze swoimi narcystycznymi wybuchami to zbiorowy bohater "Irmy Vep". Trzeba przyznać, że reżyser serialu niejako kpi sam z siebie i wcześniejszej twórczości.
Fakt, że w serialu równorzędnie bohaterowie mówią po angielsku i francusku, jest dodatkowym wyzwaniem, ponieważ zmieniają oni język, którym się posługują, dosyć nagle i widownia potrzebuje resetu, żeby dalej podążać za opowieścią. Mira też ma z tym problem, to znaczy z wchodzeniem w europejski show-biznes z którym nie miała wcześniej do czynienia. Jej agentka (Carrie Brownstein, "Portlandia") sugeruje rezygnację z projektu z powodu jego niepewnych finansów i poleca skupienie się na kolejnej produkcji zgodnej z dotychczasowym emploi aktorki. Jednak bohaterka już złapała bakcyla i bardzo ciągnie ją do tej niedzisiejszej, "wampirycznej" postaci. Ogląda ją na ekranie swojego telefonu i chce przeniknąć do świata Irmy (warto dodać także, że w kręconym remake'u pojawiają się elementy drag).
Irma Vep to serial, który ma liczne metapoziomy
Wspominałam, że serial bawi się metapoziomem wielokrotnie. Przede wszystkim Olivier Assayas, scenarzysta i reżyser serialu HBO odpowiada za produkcję filmową o tym samym tytule z roku 1996 (w filmie główną rolę grała Maggie Cheung). Z kolei bohaterowie serialu oglądając słynny niemy film z 1915 roku, którego produkcję remake'u śledzimy, oglądają samych siebie na ekranie, a my dzięki temu śledzimy efekt ich prac, zarówno w formie ujęć na planie, jak i gotowych scen po montażu. Nadążacie? Jest to wyzwanie, ale dowodzi świetnej zabawy, którą mieli twórcy serialu HBO i do której nas także próbują wciągnąć.
Narcystyczni i neurotyczni Francuzi, w starciu z amerykańską ekipą skupioną na realizacji zadania, to kolejny dobrze wybrzmiewający wątek, ale momentami możecie czuć się zmęczeni. Liczna ekipa filmowa, przymiarki, plan zdjęciowy, to wszystko jest jak zbyt mocno kręcąca się karuzela. "Irma Vep" przypadnie do gustu widowni ceniącej metasmaczki i chętnie bawiącej się w pogoń za easter eggami. Spodoba się także wielbicielom historii kina, którzy mogą zobaczyć alternatywną wersję tego, jak odkurza się słynne dzieła filmowe, bo "Les Vampires" dla bohaterów to dzieło kultowe.
Irma Vep vs. Mira — świetna Alicia Vikander
Mira poszukuje bohaterki, która nie tylko odmieniłaby jej karierę, ale i wpłynęłaby na nią jako aktorkę. Wydaje się, że postać królowej wampirów jest tym, czego od dawna szukała. Zatraca się w ćwiczeniach nad choreografią i stara się przeniknąć do głębi swojej postaci, chcąc poznać ją tak, żeby w dużym stopniu móc z nią zjednoczyć. W tych momentach serial stara się mówić o sztuce aktorskiej, ale nie jestem pewna, czy tego oczekuje widownia, której obiecano przewrotną komedię o tym, jak pracuje się na planie serialu o wampirach. Warto jednak przyjrzeć się, jak wspaniale w scenach kreacji aktorskiej wypada Alicia Vikander. Jej ruchy, kostium, spojrzenia, wszystko to idealnie wpisuje ją w wyobrażenie Irmy.
"Irma Vep" stara się opowiedzieć kilka historii równocześnie i to już od pierwszego odcinka, co jak wspomniałam wyżej, może zniechęcić niezdecydowaną widownię, a byłoby szkoda, bo im dalej tym lepiej. Warto też przyjrzeć się fabule filmu "Wampiry", bo tam też sporo się dzieje. Zderzenie tego, jak wygląda oryginał, a jak przebiega praca nad nową wersją bawi, ale i fascynuje. Charakteryzacja, stroje, pokojówki i ich sekrety, nadszarpnięta czasem taśma filmowa – nie sposób nie wciągnąć się w opowieść o samej produkcji filmowej, jak i historii którą opowiada. Oryginalne "Wampiry" opowiadają o serii napadów na paryżan, dokonywanych przez grupę przestępczą określającą się mianem "Wampirów".
Irma Vep — czy warto oglądać miniserial HBO?
Cały czas jednak mam wrażenie pewnego nieuporządkowania. Zbyt wiele tu historii, za którymi trzeba ciągle biec, żeby niczego nie stracić z oczu. Jednak jestem pewna, że "Irma Vep" zyska wierną widownię, a wielbiciele eksperymentów formalnych będą wracać do tego serialu kilkukrotnie. Sama mam ochotę na powtórny seans i zweryfikowanie, jak fabuła serialu konfrontuje się ze starszym o 26 lat filmem.
Uprzedzam, że jeśli nie lubicie stereotypów o francuskich manieryzmach, to "Irma Vep" może was zmęczyć. Serial nie stroni od pewnego wyobrażenia tego, jak filmowcy widzą francuskich twórców i artystów. Podobnie zresztą rzecz wygląda z amerykańską ekipą Miry, zwłaszcza jej agentka stanowi klasyczne wyobrażenie o harpii, która dla pieniędzy i splendoru zrobi naprawdę wiele. Alicia Vikander w roli Miry i Irmy to zdecydowanie najjaśniejszy punkt całej produkcji. Wielbiciele aktorki będą zachwyceni.