"Stewardesa" udowadnia, że nie była jednorazowym strzałem — recenzja finału 2. sezonu serialu HBO Max
Małgorzata Major
28 maja 2022, 13:02
"Stewardesa" (Fot. HBO Max)
"Stewardesa" to czarny koń HBO Max. Pisana grubą kreską historia życia Cassie Bowden przyciąga widzów nietuzinkowym humorem pomieszanym z mocną refleksją o uzależnieniach. Jak wypadł finał?
"Stewardesa" to czarny koń HBO Max. Pisana grubą kreską historia życia Cassie Bowden przyciąga widzów nietuzinkowym humorem pomieszanym z mocną refleksją o uzależnieniach. Jak wypadł finał?
2. sezon serialu "Stewardesa" od HBO Max był równie dynamiczny, co pierwszy. Działo się sporo, szybko i naraz. Cassie (Kaley Cuoco), jako współpracowniczka agentów CIA, wplątała się w kolejną międzynarodową aferę i stała się celem numer jeden tajemniczej blondynki podszywającej się pod naszą ulubioną stewardesę. Przyznam, że trudno się zorientować w zawiłościach całego spisku, ale nie jest to najważniejsze. Jak zawsze chodzi o to, żeby ciągle gdzieś biec i na bieżąco gasić kolejne pożary. Stewardesa nie potrafi żyć spokojnie i spełniać się w rytuałach wzorowej pani domu.
Stewardesa sezon 2, czyli nowe i stare życie w LA
Mimo że spotykamy ją w momencie gdy wydaje się, że wszystko sobie poukładała, sielanka nie trwa zbyt długo. Jej nowe i trzeźwe życie w Los Angeles to tylko złudzenie. W 5. odcinku dowiadujemy się bowiem, że rok trzeźwości, o którym z dumą opowiada bohaterka, to zwykłe kłamstwo. Co ciekawe, Cassie usiłuje okłamywać także siebie, ale nie bardzo jej się to udaje. W 2. sezonie wewnętrzny dialog bohaterka prowadzi sama ze sobą, a właściwie z kilkoma wersjami będącymi jej alter ego. Poznajemy więc opinie imprezowiczki, dziewczyny smutnej i załamanej własnym postępowaniem i nastoletniej bohaterki. Wewnętrzna walka Cassie to coś bardziej istotnego niż sensacyjna akcja serialu.
W gruncie rzeczy, "Stewardesa" w 2. sezonie staje się serialem bardzo mrocznym. Trudno śmiać się z kolejnych pościgów CIA, gdy dziewczyna sięga po kieliszek, popełnia stare błędy i nie ma o sobie najlepszego zdania. A gdy dodać do tego konfrontację z matką (w tej roli olśniewająca Sharon Stone), która mówi wprost, że nie bardzo lubi swoją córkę i daje wyraz swojemu niezadowoleniu, jakim ona jest człowiekiem, to ciężko uznać serial za lekką rozrywkę na wieczór. Problemy rodzinne, nieżyjący ojciec alkoholik, faworyzowany brat i Cassie jako wieczne rozczarowanie swojej matki to tematy, które dzisiaj przerabia znaczna część pokolenia trzydziestolatków. Millenialsi w starciu z boomerami kończą na ogół na deskach i w gabinecie terapeuty, ponieważ te pokolenia toczą nieustanną walkę światopoglądową i nic nie wskazuje na to, żeby sytuacja miała ulec zmianie.
Stewardesa sezon 2 — w pogoni za trzeźwością?
Bohaterka bardzo się stara, żeby po raz kolejny nie rozczarować przede wszystkim swojego odbicia w lustrze, ale dzieje się dokładnie odwrotnie. Teraz rozumiemy już Kaley Cuoco, gdy mówiła, że praca na planie była dla niej wyzwaniem także z uwagi na sytuację osobistą, ale aktorka świetnie wypada w scenach, gdy zmaga się z traumą. Są one bardzo realistyczne, podobnie jak policzek, który wymierzyła jej bohaterka grana przez Sharon Stone. Był improwizowany, więc reakcja aktorki także była zupełnie naturalna, bo niewyreżyserowana.
Jeśli zaś mowa o scenariuszu, to dostajemy wszystko to, co sprawdziło się w 1. sezonie. Kolejna międzynarodowa afera, śmierć w Berlinie, ucieczka z hotelu, kilka lotów międzykontynentalnych, pomoc ze strony przyjaciół i współpraca z CIA. Mimo że wątki praktycznie same się piszą, to odnoszę wrażenie, że jeśli kolejny sezon miałby przebiegać według tego samego schematu, część widowni odpłynie, rozczarowana powtórką z rozrywki. Cassie ma spory potencjał na opowiadanie nowych historii, ale sama zmiana miejsca zamieszkania nie wystarczy. Musimy dostać inny bodziec, żeby dalej interesować się jej przygodami we współpracy z CIA.
Stewardesa w 2. sezonie jako bohaterka podcastu
W serialu, podobnie jak w produkcji "Dexter: New Blood", pojawia się wątek podcasterki więc oficjalnie już możemy powiedzieć, że podcasterzy to nowy element serialu kryminalnego. Tym razem jednak podcasterka jest bardzo szemrana, a jej wątek dosyć przewidywalny. Mam wrażenie, że odcinek finałowy był nieco słabszy niż wcześniejsze. Bardziej przewidywalny i rutynowo zamykający całą historię.
Chciałabym zobaczyć Cassie, a także jej przyjaciół, czyli Annie i Maxa, w kolejnym sezonie "Stewardesy", ale konieczne będzie odświeżenie formuły serialu. Ten trójkąt świetnie się sprawdza i szkoda byłoby tracić ich z oczu po zaledwie dwóch sezonach. Mam wrażenie, że wątek Annie potraktowany był zbyt powierzchownie, a przydałoby się więcej miejsca, żeby opowiedzieć historię jej traum. Z kolei Max to idealny chłopak i przyjaciel, więc czekam na rysy jego osobowości. W końcu to serial o problemach z przeszłości i zmaganiach z samym sobą, więc prawdopodobnie i Max miałby coś do powiedzenia.
Stewardesa — co dalej? Czekając na 3. sezon
Co zaskakujące, "Stewardesa", pisana jako komiksowa historia superbohaterki ze złamanym skrzydłem, daje radę nawet wtedy, gdy w scenariuszu pojawiają się luki, nieprawdopodobne rozwiązania akcji i ucieczki niemożliwe do przeprowadzenia. Skróty myślowe są dosyć widoczne, ale nie uciążliwe, jak bywa w innych produkcjach. W zasadzie po raz kolejny powinnam przywołać Dextera Morgana, który w podobnie brawurowy sposób jak Cassie potrafił wybrnąć z najtrudniejszych pułapek.
Cieszę się, że możemy oglądać serial, w którym to główna bohaterka walczy z uzależnieniem, a nie stanowi jedynie wsparcia i nie pełni roli wiernej przyjaciółki. Cassie pokazuje problemy współczesnych kobiet i odpowiada na silną potrzebę ich reprezentacji. Z pewnością nie jest to serial edukacyjny, ale na pewno ważny dla wielu osób nie tylko niosących traumę generacyjną, ale po prostu szukających identyfikacji z kimś, kto czuje podobnie.
Zarówno Kaley Cuoco, jak i Zosia Mamet w roli Annie to filar serialu. Aktorki brawurowo wypadają w swoich rolach, ich wspólne sceny nie brzmią fałszywie. Możemy uwierzyć w przyjaźń bohaterek, co dodaje produkcji pozytywnego elementu, bez którego trudno byłoby znieść wszystkie problemy, które przytrafiają się postaciom. Czekam na kolejny sezon, ale chciałabym być zaskoczona czymś więcej niż nowym miejscem zamieszkania. Finał, mimo pozytywnego wydźwięku, jak zawsze zostawia pole manewru do kolejnego nieprawdopodobnego, ale wciągającego otwarcia historii stewardesy mającej nietuzinkowe pomysły.