Brytyjska "Zmowa" jest słabszą wersją "Wielkich kłamstewek" — recenzja serialu dostępnego na HBO Max
Agata Jarzębowska
22 maja 2022, 11:03
"Zmowa" (Fot. BBC One)
"Zmowa" ma w teorii wszystko, by być serialem bardzo dobrym, ale finalnie wypada średnio, do złudzenia przypominając przy tym "Wielkie kłamstewka". Tylko robi wszystko znacznie gorzej.
"Zmowa" ma w teorii wszystko, by być serialem bardzo dobrym, ale finalnie wypada średnio, do złudzenia przypominając przy tym "Wielkie kłamstewka". Tylko robi wszystko znacznie gorzej.
To, że "Zmowa" ("The Pact") jest jak "Wielkie kłamstewka", uderza od samego początku. Mamy niewyjaśnione zdarzenie śmierci mężczyzny, szefa głównych bohaterek. A później pustą drogę, po której samochodem jedzie jedna z bohaterek, oraz wodę i wielki most, będący stałą częścią krajobrazu. I choć dziejący się w Walii serial BBC One opowiada historię inną i z pewnością nie obejmuje wielkobogackiej części społeczeństwa, jest on średnio udanym podejściem do tego typu opowieści.
Zmowa — o czym jest brytyjski serial od BBC?
Ale to nie jest tak, że "Zmowa" jest złym serialem od początku do końca. Przeciwnie, zaczyna się ciekawie — pomimo znajomego stylu narracji — i przez długi czas potrafi utrzymać nasze zainteresowanie. Pomaga w tym naprawdę dobra obsada. Zamieszanymi w sprawę śmierci nielubianego szefa walijskiego browaru, Jacka Evansa (Aneurin Barnard, "Sherwood"), są cztery pracujące w zakładzie przyjaciółki: Anna (Laura Fraser, "Breaking Bad"), Nancy (Julie Hesmondhalgh, "Broadchurch"), Louie (Eiry Thomas, "Wypadek") i Cat (Heledd Gwynn, "35 Diwrnod").
Nie będąc pewne, dlaczego Jack nie żyje, co dokładnie się stało i bojąc się, że policja nie uwierzy im w niewinny pijacki żart, zawierają ze sobą tytułową zmowę, która ma ochronić je wszystkie. Sprawę pogarsza fakt, że Jack był bratankiem Louie, która musi zmierzyć się z zrozpaczonym bratem i byłym szefem browaru, Arwelem (Eddie Marsan, "Jonathan Strange & Mr Norrell").
Równocześnie prowadzone jest śledztwo w sprawie śmierci Jacka, w którym udział bierze mąż Anny, Max (Jason Hughes, "Morderstwa w Midsomer"). Smaczku dodaje fakt, że wykazanie się w tym śledztwie, to dla niego duża szansa i możliwość otworzenia drzwi do dalszej, udanej kariery. Partneruje on swojej przełożonej, sierżant Holland (Rakie Ayola, "Noughts + Crosses").
Jak to bywa, gdy policja zaczyna przyglądać się życiu podejrzanych, im bardziej chcą coś ukryć, tym większe i brudniejsze sekrety wychodzą na jaw. A cztery przyjaciółki przekonują się, że wcale się tak dobrze nie znały, jak im się wydawało. Jednak im bliżej jesteśmy finału, tym bardziej męczące stają się kolejne fałszywe tropy, jakie podrzuca serial. A sam finał, niestety, nie przynosi żadnej satysfakcji.
Zmowa — rozczarowujące rozwiązanie zagadki
Trudno uciec od skojarzenia z "Wielkimi kłamstewkami" ze względu na podobny styl narracji. Tam jednak, gdy dowiedzieliśmy się, kto jest winny i dlaczego, wszystko trzymało się całości i doskonale rozumieliśmy decyzje bohaterek. A równocześnie, nie rzucono w nas rozwiązaniem z kapelusza.
Niestety, "Zmowa" wyciąga rozwiązanie, którego nie dało się przewidzieć i które jest grubymi nićmi szyte. Ale nad tym można by przejść do porządku dziennego. W końcu wiele seriali kryminalnych nie lubi, gdy widz odgaduje "kto zabił" i ukrywa wszystkie możliwe torpy, by nagle je ujawnić w finale. Można by na to przymknąć oko, gdyby nie ostatnie pięć minut serialu, które zrobione jest w sztucznie radosnym tonie ze wzniosłą muzyką, jakby ktokolwiek odniósł tutaj jakiś sukces.
Co bardzo kłóci się z tym, co stało się naprawdę, bo zakończenie jest dla bohaterów gorzkie, a w najlepszym wypadku, słodko-gorzkie. Ale na pewno nie radosne, nie pompatyczne. Przez to w widzu powstaje dysonans. Dysonans, który tylko podkreśla niewiarygodne zachowanie bohaterów.
Zmowa — czy warto obejrzeć walijski serial?
To rozjechanie się historii w końcówce jest o tyle przykre, że dobre i ciekawe rozwiązania były w zasięgu ręki scenarzysty Pete'a McTighe'a ("Księga czarownic", "Doktor Who"). Pojawiały się po drodze, były logiczne, dawały możliwość zagrania z utartymi schematami i zaskoczenia widza. Zamiast tego, dostaliśmy na siłę udramatyczniony finał, który nijak się nie spinał z całością.
Czy "Zmowa" jest bardzo złym serialem? Nie, nie jest. Jeżeli jednak mamy wybór, obejrzeć "Zmowę" albo "Wielkie kłamstewka", to niestety, ale walijski serial przegrywa w przedbiegach.