"The Mob Doctor" (1×01): Będąc młodą lekarką…
Nikodem Pankowiak
18 września 2012, 22:11
Sezon powoli rusza z kopyta, swoją pierwszą nowość prezentuje nam stacja FOX. Miejmy nadzieję, że to nie jest jej najmocniejsze działo na tę jesień.
Sezon powoli rusza z kopyta, swoją pierwszą nowość prezentuje nam stacja FOX. Miejmy nadzieję, że to nie jest jej najmocniejsze działo na tę jesień.
Doktor Grace Devlin mogłaby zazdrościć niejedna kobieta. Piękna pani chirurg ma przed sobą świetlaną przyszłość w medycynie, jej chłopak to błyskotliwy lekarz pracujący w tym samym szpitalu, a smaku jej życiu dodaje szczypta adrenaliny. Tyle że wywołuje ją coś, na co większość ludzi nigdy nie chciałaby się zgodzić – praca dla mafii.
O drugim etacie nie wie nikt oprócz jej brata, Nate'a. Właściwie to jego zasługa, że Grace po godzinach musi wyciągać śrubokręty z głów gangsterów. Czasami problemy piętrzą się w nieskończoność, aż tylko interwencja starszej siostry może im zaradzić. Cierpliwość jednak kiedyś musi się skończyć, główna bohaterka nie wykonuje bowiem zadania, jaką postawili przed nią jej sekretni pracodawcy – nie zabija świadka, który mógłby zaszkodzić interesom chicagowskiego półświatka. Jak łatwo przewidzieć, kłopoty nadejdą szybko.
W odcinku aż roi się od postaci, które przewijają się w jednej lub drugiej pracy Grace. Co powoduje, że po 43 minutach pilota widzowie są wręcz zasypani wątkami, które z pewnością rozwiną się w przyszłości. Tyle że tych wątków jest za dużo, a żaden z nich nie wydaje się szczególnie interesujący. Nawet obserwowanie, jak urocza pani doktor pracuje na zlecenie gangsterów, nie sprawia specjalnej przyjemności. Grająca główną rolę Jordana Spiro chyba będzie musiała poczekać na lepszą szansę w przyszłości, póki co jej bohaterka jest równie nijaka, jak cały serial.
Postaci drugoplanowych jest mnóstwo i w niektóre z nich wcielają się dobrzy aktorzy. Liczę na to, że w kolejnych odcinkach swój talent będzie mógł pokazać Zelijko Ivanek. Stać go na wiele, udowodnił to chociażby w "Damages". Niestety jednak jego postać szefa chirurgii jest tak samo wyrazista, co wszystkie inne. Czyli wcale. No, na maleńkiego plusa zasługuje może jedynie William Forsythe, który gra skruszonego gangstera nazwiskiem Constantine Alexander. Skrucha nie trwa jednak długo, facet szybko wraca do zawodu, jaki zna najlepiej.
Zamiarem twórców było z pewnością stworzenie intrygującego dramatu. Niestety, nic tu nie intryguje, nic nie zachęciło mnie do sięgnięcia po kolejny odcinek. Łaskawie pominę fakt, że samo wytrwanie do końca pierwszego epizodu było dla mnie sporym wyzwaniem i gdyby nie pośpiech, podchodziłbym do niego kilka razy. Scena pościgu, mająca dodać emocji, była kuriozalna, w oczy kłuło, że została wrzucona do odcinka na siłę. Byle szybciej, byle więcej. Nieważne że bez sensu. Ostatnia scena pilota sugeruje nam, że będziemy mieli do czynienia także z tajemnicą z przeszłości. Cudów bym się jednak nie spodziewał.
"The Mob Doctor" popełnia największą zbrodnię, jaką może popełnić serial. Nudzi do granic wytrzymałości. Poza urodą Jordany Spiro ciężko znaleźć jakąkolwiek jego zaletę. Zrezygnowałbym z oglądania w połowie, gdyby nie obowiązek napisania tego tekstu. Produkcji FOX-a nie wróżę długiego pobytu na antenie. Amerykanie uwielbiają procedurale, ciężej przychodzi im strawienie serialu, którego wątku ciągną się na przestrzeni całego sezonu. Tym bardziej będzie to dla nich trudne, jeśli mają do czynienia z wylewającą się z ekranu nudą.
Fatalna oglądalność (5,1 mln widzów, 1,5 demo) sprawia, że "The Mob Doctor" jest pierwszym kandydatem do odstrzału w tym sezonie. Ja z tym serialem bez żalu pożegnam się już po pierwszym odcinku.