"Schody", czyli sprawiedliwość po amerykańsku — recenzja serialu true crime HBO Max z Colinem Firthem
Małgorzata Major
6 maja 2022, 10:12
"Schody" (Fot. HBO Max)
"Schody" Antonio Camposa oparte są na głośnej historii Michaela Petersona, pisarza oskarżonego o zamordowanie swojej żony w ich wspólnym domu w 2001 roku. Jak w tej roli wypadł Colin Firth?
"Schody" Antonio Camposa oparte są na głośnej historii Michaela Petersona, pisarza oskarżonego o zamordowanie swojej żony w ich wspólnym domu w 2001 roku. Jak w tej roli wypadł Colin Firth?
Można by rzec, że obsada filmu "Dziennik Bridget Jones" bawi się w true crime. Dopiero co Renée Zellweger pojawiła się w serialu "Cała prawda o Pam", wcielając się w rolę morderczyni, a teraz jej filmowy partner, Colin Firth, gra Michaela Petersona, oskarżonego w 2001 o zabójstwo swojej żony, w serialu "Schody", nowości HBO Max. Widać, że czas komedii romantycznych mamy już za sobą. Colin Firth jako Michael Peterson, mimo różnic wizualnych, jest zaskakująco podobny. Wszystko za sprawą nie sztuczek charakteryzatorskich, a udanej gry aktorskiej.
Schody — kolejne spojrzenie na Michaela Petersona
Od pierwszego odcinka widzimy mimikę Petersona, znaną widzom serialu dokumentalnego Jeana-Xaviera de Lestrade o tym samym tytule. Firth na tym właśnie opiera swoją interpretację postaci Petersona – z jednej strony wiemy, że pisarz bywa powściągliwy i oszczędny w gestach, z drugiej targają nim silne emocje. Słychać to chociażby w dwóch telefonach na numer ratunkowy 911, które wykonał 9 grudnia 2001, gdy jego żona uległa, jak twierdził, wypadkowi. Ich treść dostępna jest w sieci, jak wiele innych połączeń w znanych amerykańskich sprawach kryminalnych (gdzie dostęp do wszystkich akt online nie jest niczym zaskakującym), można więc je samodzielnie odsłuchać. Gdy Peterson dzwoni po raz pierwszy i komunikuje operatorce, że jego żona jest nieprzytomna i miała wypadek, właściwie nie pozwala jej dojść do słowa, krzyczy, zupełnie nie panuje nad emocjami.
Później jednak, zwłaszcza w rozmowach z dziećmi i adwokatami, jest wręcz wycofany, powściągliwy, małomówny. I na tym kontraście skupił się w swojej interpretacji postaci pisarza Colin Firth, co przynosi efekt lepszy niż próba upodobnienia za wszelką cenę aktora do Petersona. Jak wiemy, w przypadku Renée Zellweger, ubranie jej w fat suit, żeby stała się podobna do granej przez siebie postaci rzeczywistej, nie było najlepszym pomysłem.
Schody w relacjach rodzinnych i towarzyskich
"Schody" to ośmioodcinkowa (widziałam przedpremierowo pięć odcinków) fabularyzowana historia nawiązująca do dokumentu Jeana-Xaviera de Lestrade. Widzowie, którzy znają serial dokumentalny i szczegóły śmierci Kathleen Peterson, wiedzą, jak bardzo skomplikowana jest to sprawa, jak wiele wątków się w niej przeplata i jak wiele osób, w tym pięcioro dzieci związanych z małżeństwem, jest w nią zaangażowanych. Do dzisiaj stanowisko dzieci (para nie miała wspólnego potomstwa, Michael ma dzieci własne i wcześniej adoptowane, a Kathleen córkę z pierwszego małżeństwa) wobec wydarzeń jest głośno dyskutowane, bo momentami zaskakujące.
Serial bawi się chronologią, ponieważ pokazuje nam Petersona w 2017 roku tylko po to, aby od razu przeskoczyć do roku 2001 i analizować życie bohaterów w ostatnich miesiącach poprzedzających kluczowe wydarzenie. Nie zamierzam psuć wam seansu opowiadając, co sugeruje twórca serialu w swojej interpretacji zdarzeń, ale nie da się nie zauważyć, że od pierwszych scen pokazuje on bohaterkę w bardzo określony sposób. Rolę Kathleen zagrała Toni Colette i trzeba przyznać, że to aktorka wielkiej klasy, ponieważ potrafi zagrać dosłownie wszystko. Można zarzucać jej, że grane przez nią postaci zawsze mają podobny grymas na twarzy, ale od czasu występu w serialu "Wszystkie wcielenia Tary" (w roku 2009), zaskakuje w każdej kolejnej produkcji. Jej bohaterki zawsze mają jakąś tajemnicę. Oglądając je, mamy świadomość, że za fasadą uśmiechu kryje się coś więcej.
W serialu "Schody" pojawia się ktoś jeszcze z obsady "Wszystkich wcieleń Tary". Siostrę Kathleen gra bowiem Rosemarie DeWitt, również serialowa siostra Tary. Rosemarie DeWitt potrafi być w swoich rolach cyniczna, ostra i przenikliwa, a równocześnie bardzo współczująca. W tym przypadku wszystkie jej cechy rozpoznawcze bardzo się przydają. Postać siostry Kathleen jest kluczowa dla całej historii, ponieważ, na pewnym etapie śledztwa, będzie ona jedną z pierwszych osób wątpiących w przebieg wydarzeń, opisywany przez Michaela Petersona. Ten, kto oglądał dokument "Schody", wie, jak bardzo relacja między Petersonem a byłą szwagierką zmieniała się, była rozwojowa, a także jakie emocje wzbudzały w nas ich spotkania na sali sądowej.
Schody — milion opinii, nieco mniej faktów?
Serial skupia się na pokazywaniu szczelin w, powszechnie uznawanym za idealny, związku. Presji, oczekiwań, o których nie mówiło się tak głośno jak o innych, medialnie znanych, aspektach relacji Petersona z żoną. Oglądając Petersonów, mamy wrażenie, że to bardzo zamożni przedstawiciele klasy średniej z Durham w Karolinie Północnej, którzy nie mają problemów finansowych, zawodowych, co najwyżej wyzwaniem jest wspieranie piątki dorastających dzieci, w większości przysposobionych, co jest tematem na inną historię. Jednak to zgodne i pozornie harmonijne małżeństwo opiera się na wielu transakcjach, drobnych roszczeniach, a nawet wymuszeniach. Kathleen mówi jednej z córek o "trudnych wyborach i ciężkich decyzjach", które trzeba podejmować w rodzinie i małżeństwie.
Kluczowa dla serialu scena, ukazująca symulację śmierci bohaterki, przedstawiana jest w jednym z pierwszych odcinków tak, jak interpretowała zdarzenie obrona Petersona. Oglądana bez żadnych słów daje wiele do myślenia i na pewno sprawi, że widownia będzie się ponownie zastanawiać nad zagadką śmierci Kathleen Peterson. Podobnie jak nad motywacją Michaela i sekretami w jego życiu. Każdy ma własne, ale czy te konkretne historie z życia Michaela miały wpływ na zdarzenia z 9 grudnia 2001? Na pewno będziecie mieli wiele powodów do rozmyślań w tej kwestii.
Schody — czy warto oglądać serial HBO Max?
Odnoszę wrażenie, że twórcy serialu, czyli Maggie Cohn i Antonio Campos ("Diabeł wcielony"), miejscami dość szorstko obchodzą się z Kathleen ukazując ją w świetle, które narzuca bardzo określone interpretacje. Momentami jest to dla mnie zbyt nachalne i nieco nieetyczne. Rozumiem, że twórcy chcą wzbudzić dyskusję na temat wydarzeń sprzed ponad 20 lat i na nowo przeanalizować ich przebieg, ale czy ta droga jest właściwa? Mam wątpliwości. Zwłaszcza że serial fabularny nie może obronić się podporą w postaci faktów, więc uznaję za ryzykowne rzucanie określonych sugestii, które niekoniecznie można zweryfikować w rzeczywistości. Równocześnie jednak serial odważnie pokazuje sekcję zwłok i zdjęcia z niej, co powoduje piorunujące wrażenie. Nie stawia także w najlepszym świetle Michaela Petersona, ujawniając nie tylko wspominane już sekrety, ale i jego problemy finansowe, czyli bywa surowy wobec swoich bohaterów mniej więcej po równo.
"Schody" to, mimo moich powyższych wątpliwości, bardzo dobrze zrealizowany i świetnie obsadzony serial. Jestem przekonana, że wzbudzi w widzach emocje oraz powróci do dyskusji z lat ubiegłych, kiedy to Netfix pokazał najnowsze odcinki serialu dokumentalnego pod tym samym tytułem. Produkcja HBO Max rzuca kilka nowych wątków do rozmowy na temat przebiegu tamtej nocy, śmiało reinterpretuje pewne zdarzenia, opowiada nieznane historie, które nie pojawiły się w dokumencie (niezwykle ważny wątek bohaterki granej przez Juliette Binoche). Sądzę, że spodoba się nie tylko tropicielom true crime, ale przede wszystkim widzom ceniącym produkcje HBO za to, co jest ich znakiem rozpoznawczym — dobrze opowiedziane historie z gwiazdorską obsadą.