"Grace i Frankie" odbywają ostatnią wielką przygodę – recenzja sezonu finałowego hitu Netfliksa
Małgorzata Major
1 maja 2022, 12:01
"Grace i Frankie" (Fot. Netflix)
"Grace i Frankie" to najdłużej produkowany serial Netfliksa. Siódmy sezon zamyka opowieść o przyjaźni kobiet po 80-tce. Jane Fonda i Lily Tomlin jak zawsze w formie?
"Grace i Frankie" to najdłużej produkowany serial Netfliksa. Siódmy sezon zamyka opowieść o przyjaźni kobiet po 80-tce. Jane Fonda i Lily Tomlin jak zawsze w formie?
Pamiętam, że pierwszy sezon "Grace i Frankie" został ukradziony bohaterkom przez ich byłych mężów. Sol (Sam Waterston) i Robert (Martin Sheen) rozgościli się w pierwszych odcinkach i sporo się wówczas mówiło o odwadze pokazywania na małym ekranie coming outu w dojrzałym wieku. Bohaterowie budowali swoje życie na nowo, "wychodząc z szafy" i mówiąc światu o swojej miłości. Gdzieś na boku zostały ich żony, przez lata zdradzane i oszukiwane. Mimo że twórcy starali się osłodzić rozpad dwóch małżeństw, trudno dyskutować z faktami. Z czasem te kwestie zostały przepracowane i bohaterki odzyskały przestrzeń i własny głos. I wtedy serial stał się bardzo szczerą, zabawną i często intymną opowieścią o przyjaźni kobiet.
Grace i Frankie jak Thelma i Louise na emeryturze?
Nie byłoby sukcesu "Grace i Frankie", gdyby nie fenomenalna obsada. Nie byłoby też wiarygodności opowieści, gdyby obsadzić serial aktorkami dwie dekady młodszymi. Nie byłby to przecież pierwszy raz. Jednak Jane Fonda i Lily Tomlin, które niejednokrotnie wypowiadały się na temat starzenia się, zwłaszcza w kontekście wykonywanego zawodu i znikania kobiet po 50-tce z filmów i seriali, brzmią nad wyraz wiarygodnie jako Grace i Frankie.
Spoglądając na zdjęcia promujące pierwszy sezon serialu widzimy, że czas nie stoi w miejscu. I że obsada starzeje się wraz ze swoimi bohaterami. My zresztą też. Mniej obfite fryzury, mniej umięśnione torsy, to wszystko sprawia, że wierzymy bohaterkom i bohaterom, gdy narzekają na problemy z kręgosłupem, artretyzm czy inne dolegliwości. Sezon finałowy chce nas bardzo mocno przygotować na to, że śmierć bohaterów jest nieunikniona. Robi to w zabawny sposób, bo czy wyobrażamy sobie bardziej przewrotną zapowiedź, że koniec jest bliski, niż wróżba zaprzyjaźnionego medium, które nigdy się nie myli?
Grace i Frankie, czyli ostatnia wielka przygoda
Grace i Frankie są już zmęczone życiem i obowiązkami, chociaż robią wszystko, żeby wciąż być w formie. Przede wszystkim intelektualnej. Mają kolejny pomysł biznesowy, ale minęło kilka lat, od kiedy je poznaliśmy i wiemy, że nie są energicznymi "małolatami", dopiero co wkraczającymi w wiek emerytalny, ale seniorkami, które w ogóle nie odpoczywały i jednak zaczynają to odczuwać. Mimo wszystko podejmują się kolejnego wyzwania, świetnie wpisującego się w ich brawurowe przygody znane z poprzednich sezonów (podejmują tym samym ważny temat społeczny, czyli cen i dostępności leków dla amerykańskich seniorów). Mają różne plany, ale jakby mniej energii. Chociaż wciąż stanowią centrum życia rodzinnego. Mimo że nie zawsze mają na to ochotę.
Sezon finałowy skupia się na priorytetach bohaterek, a te już niejednokrotnie przekonały się, że dopóki są razem, to dadzą sobie radę ze wszystkim. I mimo że ponownie w ich życiu pojawiają się zarówno te znane, jak i nowe twarze, to jednak tylko na chwilę, bo na tym etapie życia, one już doskonale wiedzą, z kim i jak chcą spędzać swój czas. Bezkompromisowość i konsekwencja bohaterek to na pewno cechy, których warto się od nich uczyć. Nie da się jednak odnieść wrażenia, że schyłkowość historii Grace i Frankie sprawiła, że Jane Fonda i Lily Tomlin w ostatnich odcinkach wydają się bardziej zgaszone i wycofane.
Grace i Frankie vs. wycieczki do przeszłości
Problemem tego sezonu są wątki dzieci bohaterek, w ostatniej chwili dopisane na kolanie. Wiarygodnie wypada jedynie kwestia Brianny (June Diane Raphael), która już od jakiegoś czasu miota się i nie potrafi odnaleźć w nowej sytuacji zawodowej, a teraz także sporo dzieje się w jej życiu prywatnym. Kariera Mallory (Brooklyn Decker) to już w ogóle kwestia niczym królik z kapelusza. Nie lepiej wygląda nowy wątek zawodowy u Buda (Baron Vaughn) i przygody jego brata Coyote'a (Ethan Embry). Historie dzieci zdecydowanie bledną wobec głównego wątku Grace i Frankie. Tak było od zawsze, ale teraz gdy rozstajemy się z postaciami, dobrze byłoby poznać je nieco lepiej, a wciąż są bardzo funkcyjne (gdzie jest czwórka dzieci Mallory?). To jednak co ważne, to pokazanie, że Grace i Frankie mają swoje niezależne życie i nigdy nie były opiekunkami dla swoich wnuków, właściwie to spędzają z nimi niewiele czasu, co dość odważnie pokazuje, że kobieta po 50-tce nie musi być babcią stojącą przy piekarniku. Co za ulga!
Z drugiej strony, w tym sezonie w końcu głośno wybrzmiewa opinia córek Grace i Roberta, że nie byli oni najlepszymi rodzicami. Dziewczyny wspominają, że czuły się samotne, niedostrzegane, pozostawione same sobie. W jakimś sensie, widać to także w ich dorosłym życiu, co dość dobitnie pokazuje, że mimo sympatii do Grace i Roberta, nie możemy zignorować tego, że jako rodzice zrobili wszystko, żeby zrujnować życie swoim dzieciom. W przypadku Frankie i Sola sprawa wygląda trochę inaczej — widać, że bardzo wspierali swoich synów, ale nie zawsze z dobrym skutkiem. O czym kilkukrotnie wspomina sezon finałowy.
Grace i Frankie — czy to naprawdę koniec?
Wycieczki sentymentalne do lat 90., które oficjalnie są już retro, zmiany w firmie Say Grace, która samej założycielki już w ogóle nie obchodzi, a także spojrzenie na rówieśników bohaterek pokazuje, że ich świat w jakimś sensie się kończy. Powrót do dzieciństwa i wspomnienia rodziców, a także poszukiwanie pocieszenia w rytuałach związanych z okresem dziecięcej beztroski, to coś, czego wcześniej Grace i Frankie nam nie pokazywały. Więź z byłymi mężami zupełnie się rozluźniła, bohaterki są w zupełnie innym miejscu, niż gdy je poznawaliśmy w pierwszym sezonie. Stworzyły własny kokon bezpieczeństwa, funkcjonujący niezależnie od relacji z byłymi mężami i dziećmi. Przyjaźń z Joan-Margaret i Arlene, to także ciekawy aspekt serialu pokazujący, że w pewnym momencie siostrzeństwo to najważniejsza relacja dla bohaterek.
Jest śmiesznie, smutno i nieuchronnie, czyli tak jak zwykle w przypadku serialu, gdzie bohaterki otwarcie mówią o tym, że wiedzą, ile mają za sobą, a co zostało jeszcze do odhaczenia na bucket list. Świetna obsada sprawiła, że "Grace i Frankie" były z nami aż siedem sezonów, a wiemy, że w przypadku Netfliksa to prawie jak 35 lat emisji "Mody na sukces". Warto spędzić ostatnie chwile z serialem, który wiele zmienił w świadomości społecznej i mówieniu o widzialności kobiet w życiu publicznym. No i najważniejsze – przekonajcie się sami, co stało się 27 sierpnia w domu przy plaży.