"Undone" znów przekracza wszelkie granice — recenzja 2. sezonu animacji Amazon Prime Video
Kamila Czaja
1 maja 2022, 16:03
"Undone" (Fot. Amazon Prime Video)
Można było żywić wątpliwości, czy "Undone" potrzebuje 2. sezonu, ale twórcy tej fantastycznej rotoskopwej animacji udowadniają z nawiązką, że mają jeszcze wiele do opowiedzenia.
Można było żywić wątpliwości, czy "Undone" potrzebuje 2. sezonu, ale twórcy tej fantastycznej rotoskopwej animacji udowadniają z nawiązką, że mają jeszcze wiele do opowiedzenia.
Po 1. sezonie "Undone" w 2019 roku nie uważałam, że ten świetny serial, który wymyślili Raphael Bob-Waksberg i Kate Purdy, twórcy nieodżałowanego "BoJacka Horsemana", potrzebuje kolejnych odcinków. Przeciwnie, za jedną z największych zalet wykonanej w rotoskopowej technice animacji uważałam niejednoznaczność zakończenia, nieodpowiadającego jednoznacznie, czy naginanie przez Almę (Rosa Salazar) czasu, rozmowy ze zmarłym ojcem i próby zmiany przeszłości to dowód szczególnych dziedzicznych zdolności czy objaw psychicznych zaburzeń.
Wydawałoby się więc, że 2. sezon, wyraźniej wskazujący na faktyczne istnienie różnych wariantów czasoprzestrzennych, możliwość "naprawiania" tego, co poszło nie tak, wybierania wersji życia, nie będzie mnie satysfakcjonował. Tymczasem ośmioodcinkowa historia kontynuująca losy Almy i jej rodziny wciągnęła mnie chyba nawet mocniej niż poprzednia, wcześniejszą niejednoznaczność statusu rzeczywistości zastępując zwiększoną liczbą trudnych pytać o konsekwencje poczynań bohaterów, jeszcze bardziej zaskakującymi zwrotami akcji, a przede wszystkim imponującym w tak zwięzłym serialu sportretowaniem skomplikowanych postaci i ich biografii, rozpostartych szeroko geograficznie, czasowo i wymiarowo.
Undone – czemu 2. sezon to dobry pomysł
Gdy Alma trafia wreszcie do wersji życia, w której ojciec (Bob Odenkirk, "Better Call Saul") nie popełnił rozszerzonego samobójstwa, wydaje się, że teraz już wszystko będzie dobrze. Jednak poza – tragikomicznym z punktu widzenia osób mających do czynienia z akademią – odkryciem, że czasem da się przetrwać każdą międzywymiarową traumę, ale nie pisanie doktoratu, główna bohaterka dostrzega, że Becca (Angelique Cabral) i na tej osi czasu nie jest w pełni szczęśliwa w małżeństwie z Reedem (Kevin Bigley, "Upload"), a coś niepokojącego dzieje się z matką sióstr (Constance Marie, "Switched at Birth"). Alma, wiedząc już, że przeszłość nie jest czymś, w co nie da się ingerować, nie będzie z założonymi rękami znosić bierności rodziny, ale nie będzie też chciała rozwiązywać problemów, gdy już zaistnieją, tylko spróbuje im zapobiec. Co okaże się tym bardziej kuszące, że dziedziczne zdolności ujawni kolejna osoba.
Niezgoda Almy na, również tę nową dla niej, rzeczywistość doprowadzi do całego szeregu wstecznych zmian w życiu wielu ludzi. Właściwie co chwile mamy tu zaskakujące odkrycia i może mniej zaskakujące, ale poruszające przypomnienie, że sekwencje dawnych traum, krzywd, zaniedbań mogą nie mieć końca, a każda pozornie ostatnia już ingerencja okaże się zaledwie wstępem do kolejnej podróży we własne i cudze wspomnienia lub "po prostu" w przeszłość. Zdradzanie w recenzji tego, co się w 2. sezonie "Undone" dalej wydarza, mogłoby odebrać widzom sporo przyjemności, więc wspomnę tylko, że nie porzucono wątku Geraldine (Holley Fain, "Plotkara"), babci ze strony ojca, ale rozbudowano też kwestie dotyczące meksykańskiej rodziny bohaterki.
W efekcie powstała nie tylko złożona mozaika różnych wariantów życia, w których zmiana przeszłości może wytwarzać poważne konsekwencje, ale też opowieść mocno czerpiąca z konkretu historycznego i kulturowego, zarówno Ameryki Północnej, jak i Europy. I to do tego stopnia konkretnie, że gdyby chodziło o jakiś hit Netfliksa, a nie stosunkowo niszową animację wciąż mało popularnego w naszym kraju Amazon Prime Video, "Undone" pewnie sprowokowałoby do awantur niejednego "prawdziwego Polaka".
2. sezon Undone wciąż świetnie łączy formę i treść
Równocześnie pozostaje "Undone", może nawet poprawiając tę warstwę, świetną historią rodzinną. Poznajemy w kolejnych miniaturach losy kilku osób z różnych pokoleń oraz ewolucję niektórych związków. Widać tu dobitnie, jak poszczególni członkowie rodu Winogard-Diaz, ich przeszłość, lęki, niepewności, wpływają na życie bliskich. Stąd poszukiwania Almy idą w stronę eliminowania tych psujących wymarzoną sielankę elementów poprzez podróże w czasie – co jednak często zamiast rozwiązania przynosi kolejne konflikty, rozpad więzi, tragedie, w czasem błędnym kole prowokujące bohaterkę do dalszych prób.
2. sezon okazał się świetnym sposobem na pogłębienie konsekwencji tego, jak umiejętności ingerowania w czas wpływają na osoby obdarzone takimi zdolnościami. W 1. sezonie widzieliśmy, w jaką obsesję popadł Jacob (2. sezon o tym nie zapomina) i z jakimi poświęceniami, na przykład rezygnacją ze związku z Samem (Siddharth Dhananjay), liczyć musiała się Alma. Teraz przeżywanie cudzego bólu jak swojego, chaos rodzący się w głowie pod wpływem mnogości wcieleń i ścieżek, pytanie o granicę prywatności i narzucania komuś wizji życia, odpowiedzialność za ingerencje jeszcze uwypuklono.
Undone to coś wyjątkowego w serialowym świecie
Nawet dość przewidywalna różnica postaw między zdeterminowaną Almą a spokojniejszą Beccą, która uważa, że problemy trzeba rozwiązywać "tu i teraz", a nie poprzez ich radykalne unieważnienie, a także niezbyt chyba odkrywcze podkreślanie kluczowej roli akceptacji mniej przyjemnych aspektów życia, których żadne zdolności nie zmienią, więc trzeba zmienić raczej własnej postrzeganie sytuacji, rozegrano tak, że widz nie ma poczucia banalności prawionych z ekranu morałów.
Duża w tym zasługa rewelacyjnej animacji. Wprawdzie nie ma już zaskoczenia wspaniałością formy, jakie przyniósł 1. sezon, ale warto przyjrzeć się przynajmniej fenomenalnemu ukazaniu budynków. Poza tym ponownie rotoskopowy styl pozwala na mnożenie światów bez utraty poczucia, że w serialu są prawdziwi ludzie z prawdziwymi emocjami. A część rozwiązań w produkcji typowo aktorskiej byłaby nie tylko trudna do osiągnięcia, nawet przy drogich efektach specjalnych, ale też niemożliwie sentymentalna w swojej jednoznaczności. Wybrana technika animacji pozwala pewne rozstrzygnięcia podważyć, zawiesić niektóre sceny, ukazujące choćby złożoność psychiki i pamięci, gdzieś między dosłownością a umownością.
"Undone" dzięki takiemu połączeniu treści i formy pozostaje czymś wyjątkowym w serialowym świecie (chociaż czasem towarzyszyło mi wrażenie, że nierysunkowo "Legion" czy "Russian Doll" krążyły w podobnych rejonach – na pewno bardziej niż familijny "Powrót do przyszłości", mimo pozornej zbieżności tematów). Pewnie lepiej się za dużo nie zastanawiać nad logiką kolejnych wersji życia Almy i jej bliskich, bo można wpaść w podobną do dręczącej bohaterów obsesję rozważania, co jest równoległe, a co unieważnione przez zmiany. Warto też zawiesić niewiarę podpowiadającą, że chyba każda ingerencja wywołać powinna znacznie szersze skutki od tych przewidzianych w scenariuszu. Nie ma co sobie psuć fantastycznego, psychologicznie i filozoficznie wielowymiarowej (dosłownie!) przygody, chyba nawet wspanialszej niż ta z poprzedniej serii.