"Guys with Kids" (1×01): Co za koszmar!
Marta Wawrzyn
15 września 2012, 22:02
Serial o słodkich dzieciaczkach i ich przygłupich tatusiach to najgorszy pilot, z jakim miałam w tym sezonie do czynienia. I, sądząc po oglądalności, pierwszy kandydat do odstrzału.
Serial o słodkich dzieciaczkach i ich przygłupich tatusiach to najgorszy pilot, z jakim miałam w tym sezonie do czynienia. I, sądząc po oglądalności, pierwszy kandydat do odstrzału.
Gdyby to były lata 90., to… nieeee, ten serial nie dałby rady nawet wśród sitcomów z lat 90. Nowa komedia Jimmy'ego Fallona, "Guys with Kids", trochę kojarzy mi się z nieszczęsnym "Man Up!" sprzed roku, pewnie ze względu na kiepski poziom i trzech facetów w głównych rolach. Tu wszyscy główni bohaterowie (w tych rolach Anthony Anderson, Jesse Bradford i Zach Cregger) są dzieciaci i to właśnie dzieci oraz obecne i byłe żony są źródłem zabawnych w zamierzeniu perypetii.
Pytanie tylko, kogo miały rozbawić żarty, które słyszeliśmy setki razy; kogo miały rozbawić sytuacje, które widzieliśmy w wielu kiepskich filmach; kogo mieli rozbawić aktorzy, którzy grają jakby szczytem telewizyjnych możliwości komediowych wciąż był "Świat według Bundych" (nie jest to zresztą ich wina, to dobrzy aktorzy, którzy trafili do fatalnego serialu. Ktoś im kazał tak grać – i to jest przerażające!). Na pewno nie mnie – ja mówię tej okropnej komedii "nie" po jednym odcinku, który zresztą z trudem obejrzałam do końca.
Nawet jeśli lubicie sitcomy z dziećmi, "Guys with Kids" raczej Wam się nie spodoba. Bo to na razie nie jest żaden uroczy, inteligentny słodko-gorzki serialik o wychowywaniu gromadki pociech (jak, nie przymierzając, "Modern Family"). Nie, tu ktoś postanowił pokazać wychowywanie potomstwa jako koszmarną udrękę. Jeden z bohaterów, Gary, ma mnóstwo dzieciaków i w związku z tym bez przerwy na swoją sytuację utyskuje, co w zamierzeniu miało chyba nas bawić. Nie znamy jego historii, być może ktoś mu je wszystkie podrzucił i grożąc bronią zmusił do wychowania. Jeśli jednak Gary spłodził je sam, z własnej, nieprzymuszonej woli, to jego zachowanie nie jest śmieszne, jest niesmaczne (śmieszne w tym serialu nie jest niestety nic).
Jego koledzy nie radzą sobie wiele lepiej. Chris przez cały odcinek zajmuje się rozwiązywaniem wydumanego problemu pt. "Co zrobić z dzieckiem, kiedy człowiek chce iść na randkę z uwielbiającą dzieci dziewczyną, a była żona umówiła się ze sławnym koszykarzem" (który to koszykarz pewnie nieco podniósł niską oglądalność pilota). Z kolei Nick nie rozumie, że żona czasem by chciała gdzieś wyjść. Nie trzeba Salomona, żeby z obu sytuacji wyjść obronną ręką po dwóch minutach, a nie dwudziestu.
To przykre, że Jimmy Fallon wyszedł z założenia, iż sitcomy nie są dla myślących ludzi i zaserwował nam coś tak bezdennie głupiego jak "Guys with Kids". Kuleje tu właściwie wszystko, począwszy od wyświechtanego pomysłu, płaskich postaci i marnych dialogów, a skończywszy na fatalnym aktorstwie. Nie wiem, czemu ktoś w NBC wpadł na pomysł, żeby ten serial zamówić i jednocześnie odstrzelić np. sitcom Sarah Silverman (który przecież nie mógł być gorszy niż to. Nic nie mogło być gorsze!). Być może uznano widzów za idiotów, którzy kupią wszystko, jeśli tylko będą mogli popatrzeć na słodkie zwierzaczki (vide: "Animal Practice") i dzieciaczki.
Powiedziałabym, że oglądalność "Guys with Kids" (6,3 mln, ale raczej się nie utrzyma na tym i tak już marnym poziomie) będzie dla amerykańskich stacji dobrą lekcją, wiem jednak, że nie będzie. I za rok znów zostaniemy zalani dziełami, które sprawiają, że człowiek ma ochotę dać sobie spokój z oglądaniem jakichkolwiek nowych komedii.