"Odwilż" dostarcza wielu powodów, by czekać na 2. sezon — recenzja finału polskiego serialu HBO Max
Małgorzata Major
15 kwietnia 2022, 17:03
"Odwilż" (Fot. HBO Max)
Za nami finał pierwszej polskiej produkcji HBO Max. Czy "Odwilż" odpowiedziała na oczekiwania widzów? Omawiamy ostatnie odcinki kryminalnego serialu z dużymi spoilerami.
Za nami finał pierwszej polskiej produkcji HBO Max. Czy "Odwilż" odpowiedziała na oczekiwania widzów? Omawiamy ostatnie odcinki kryminalnego serialu z dużymi spoilerami.
"Odwilż" w sześciu odcinkach opowiedziała o żałobie starszej aspirant Katarzyny Zawiei (w tej roli Katarzyna Wajda) i jej śledztwie, które siłą rzeczy przypadło na najtrudniejszy moment w życiu osobistym policjantki. Już w pierwszym odcinku dowiadujemy się, że mąż Zawiei nie żyje, a prokuratura umarza śledztwo w jego sprawie uznając, że popełnił samobójstwo.
Na przestrzeni kilku odcinków przekonujemy się, że nie był to policyjny bohater, dobry mąż i ojciec, jak mogliśmy sądzić na początku całej historii. Wdowa i ojciec walczą o sprawiedliwość dla niego, nie dowierzając, że mógł tak po prostu odebrać sobie życie. Z czasem jednak dowiadujemy się, że miał poważny problem z narkotykami, a jego wybuchy złości rujnowały życie żonie i córce. Był agresywnym przemocowcem, w co nie dowierzał jego ojciec, Jan (Andrzej Grabowski).
Odwilż jako historia o przemocy w rodzinie
Dopiero rozmowa w odcinku finałowym otwiera mu oczy. Że nie tylko syn miał problemy, ale i problemy stwarzał. Że nie był niezniszczalnym bohaterem szczecińskiej policji, ale pogubionym człowiekiem potrzebującym pomocy. Stanowił zagrożenie dla siebie i swojej rodziny. To ważny wątek, któremu scenarzystka Marta Szymanek poświęciła sporo uwagi pokazując, że nie mamy pojęcia, co dzieje się za ścianą u sąsiada, bo pozornie szczęśliwa rodzina też ma swoje traumy. W tym przypadku obraz idealnego męża i ojca długo podtrzymuje sama Zawieja, nie dopuszczając do siebie myśli, że mąż był w poważnym kryzysie psychicznym. Możemy się domyślać, że ma do siebie pretensje, że nie podjęła żadnego działania, żeby mu pomóc. Trudno jednak dziwić się, że chcąc ocalić córkę, wyrzuciła z domu awanturnika, o drugiej w nocy rozpoczynającego remont mieszkania za pomocą wiertarki. Nie sposób też zignorować faktu przemocy seksualnej, o której dostajemy sygnał we wspomnieniach Zawiei.
Sprawy rodzinne bohaterka zamiata pod dywan, zwłaszcza gdy z Odry wypływa ciało kobiety, a dokładniej znajdują je wędkarze, na cześć których w ostatnim odcinku "hymn pochwalny" wygłasza Krzysztof Trepa (Bartłomiej Kotschedoff). Gdy ciało wypływa, policjantka dokonuje pierwszych oględzin i odkrywa, że denatka urodziła dziecko. To jeden z nietypowych momentów polskich kryminałów, które rzadko epatują tak drastycznymi obrazami. W "Odwilży" oglądamy ciało denatki naznaczone porodem. Widzimy pociążowy brzuch i ujęcie z góry ukazujące całą sylwetkę. Wszystko to utrzymane jest w estetyce kryminału skandynawskiego. Nie jest to w żaden sposób turpistyczne. Wręcz przeciwnie. Ujęcia są estetyczne i ciało kobiety nie budzi w nas uczucia przerażenia, tylko smutek. Katarzyna Zawieja zamyka oczy denatce co chyba nie jest powszechną praktyką policyjną i nie sądzę, żeby też było zbyt łatwe po tym, gdy ciało dłuższy czas znajdowało się w wodzie.
Odwilż i pogoń w poszukiwaniu nowego początku
Wiara w to, że nowo narodzone dziecko żyje, od początku kiełkuje w głowie Zawiei. A my wierzymy w to razem z nią. To wbrew logice medialnych doniesień ponieważ, patrząc na realia rzeczywistych zbrodni, nowo narodzone dzieci z reguły same padają ofiarami przestępstw i są ich głównym celem, a uprowadzone podczas porwania rodzicielskiego albo w ramach zemsty na byłym małżonku/małżonce także padają ofiarami takich porachunków. Nie trzeba długo szukać w rodzimych mediach informacji, żeby znaleźć kilka spraw dotyczących uprowadzenia dzieci zakończonych tragicznie. W serialu jednak chodzi o nadzieję, a nowo narodzone dziecko to nowy początek, za którym desperacko podąża Zawieja. A my razem z nią.
Wspominałam już w recenzji przedpremierowej, że wcielający się w rolę męża ofiary, czyli Marcina Kosińskiego, Sebastian Fabijański nie wypadł zbyt dobrze w swojej roli. Mam wrażenie, że Fabijański dostał jakiś inny scenariusz i myślał, że występuje w melodramacie albo operze mydlanej. Ilość łez, które wylał, spazmów i szlochu, których doświadczył, wykracza poza skalę. Wspominałam także scenę z piątego odcinka, gdy szloch bohatera podczas spotkania z Anią (Małgorzata Gorol), przyjaciółką Magdy, brzmi jak z telenoweli. Ewidentnie widać wówczas, jak bardzo aktor odstaje warsztatowo od reszty.
Kolejnym dowodem na to jest jedna z ostatnich scen odcinka finałowego, gdy Zawieja z Trepą przywożą do niego ocalone dziecko (o czym więcej za chwilę). I on stoi tam jak wryty i nie wiadomo, czy ze wzruszenia odebrało mu mowę, czy nie wie "o co kaman". Przez cały czas nie trafia w emocje, jakich oczekujemy od tej postaci, czyli męża w żałobie. Dziwna jest cała scena – tak chyba nie przekazuje się uprowadzonego noworodka ojcu. Wcześniej najprawdopodobniej opieka społeczna sprawdza warunki, dziecko jest hospitalizowane, trafia do pogotowia opiekuńczego itd., ale rozumiem, że to skrót filmowy.
Odwilż w finale odpowiada na pytanie, kto zabił
Przechodząc do głównego wątku "Odwilży", czyli poszukiwania sprawcy morderstwa Magdy Kosińskiej, trzeba stwierdzić, że cały proces trwa dość długo. Jak w kryminale skandynawskim, co chwila pojawia się jakaś ślepa uliczka. Wiemy, że ktoś śledzi Zawieję i przyjaciółkę Magdy, Anię, ale dopiero w czwartym odcinku pojawiają się konkretne nazwiska. Duet Zawieja i Trepa podąża tropem starych spraw ojca ofiary, czyli prokuratora Michała Strzeleckiego (Bogusław Linda). Aspiranci odkrywają, że niejaki Kreutz (Eryk Lubos) odsiaduje wyrok za ukrzyżowanie dziewczyny, do czego nigdy się nie przyznał, a o co w procesie poszlakowym oskarżał go Strzelecki. Do Kreutza trafiają dzięki Wróblowi, czyli pierwszemu podejrzanemu, byłemu pacjentowi szpitala psychiatrycznego, którego leczyła druga żona Strzeleckiego. Ta dwójka, czyli Kreutz i Wróbel (Krzysztof Zarzecki) kontaktowali się przy użyciu więziennej biblioteki, mimo że Kreutz większość czasu spędzał w izolatce, ale przecież chcieć to móc, o czym przekonują się śledczy.
Dosyć zawiły jest wątek sprawców, zwłaszcza że cały czas mamy poczucie, że poszukiwanie dziecka to jednak odrębna sprawa. W odcinku finałowym Kreutz, "wypożyczony" z goleniowskiego więzienia przez policję, płynie ze Strzeleckim i policjantami na Wyspę Pucką, żeby pokazać w zasadzie nie do końca wiadomo co — czy miejsce, gdzie przebywa dziecko, czy też jak doszło do śmierci Magdy. Ale płyniemy i my w nadziei, że dowiemy się, co stało się kluczowej nocy.
Na samą wyspę płynie Kreutz, Strzelecki i Zawieja. Długie sceny w podziemnym bunkrze sprawiają, że niewiele widzimy. Jest bardzo ciemno, ale cały czas spodziewamy się konfrontacji. Kreutz narzeka na świat, który upodlił kobiety i odebrał im sprawczość. Po czym w najmniej spodziewanym momencie zaczyna przypominać, jak o życie błagała Magda Kosińska pytając, co tak strasznego zrobił jej ojciec. Wtedy Strzelecki zabija Kreutza i nie dowiadujemy się niczego więcej. Podobnie po dłuższej walce, jego wspólnik ukrywający się w bunkrze zostaje zastrzelony przez Trepę, który wraz z Radwanem (Cezary Łukaszewicz) rusza na ratunek Zawiei.
I w zasadzie na tym wątek morderstwa się kończy. Ale wciąż nie znaleziono dziecka. I dopiero po tym, gdy komisariat ponownie odwiedza Ania, przyjaciółka Magdy, aby potwierdzić, że wcześniej napadł na nią jeden ze wspólników Kreutza, niejaki Nocoń, dziewczyna wychodząc mówi "szkoda, że nie odnalazła pani dziecka". Po chwili Zawieja wpada na to, że przecież ta informacja nie trafiła jeszcze do mediów, więc skąd Ania może to wiedzieć. Wraz z Trepą rozpoczyna pościg do Locknitz, gdzie dziewczyna mieszka z matką i po drugim pościgu w drodze powrotnej, odnajduje dziecko w samochodzie Ani.
Obsesja Zawiei na punkcie dziecka był tak silna, że cieszymy się razem z nią (chociaż u tej bohaterki trudno o gromki śmiech i radość), że mimo wszystko, dobro zatriumfowało. Warto podkreślić, że poszukiwania dziecka nie przyćmiły istotności poszukiwań sprawcy morderstwa jego matki, więc to nie był serial, w którym wymazano znaczenie śmierci bohaterki. To kolejna zasługa scenarzystki, która stara się uwidocznić bohaterki kobiece i pokazywać je w różnym świetle, ale nigdy nie pozbawiać sprawczości.
Odwilż — czy powstanie 2. sezon serialu HBO Max?
Prawdopodobnie doczekamy się 2. sezonu "Odwilży" — takie nadzieje wyrażała Katarzyna Wajda, gdy opowiadała nam przed premierą, że miałaby ochotę na dalsze poznawanie swojej bohaterki i sprawdzenie, jak będzie układać swoje życie z córką. Wiemy już, że "Odwilż" jest obecnie najczęściej oglądanym serialem w Europie w HBO Max, więc kontynuacja produkcji wydaje się naturalną konsekwencją sukcesu frekwencyjnego.
Na pewno byłaby to szansa na lepsze poznanie Krzysztofa Trepy, Gosi Adamczyk, czyli matki Zawiei (Ewa Skibińska), która wydaje się bardzo barwną osobowością, no i samej Zawiei. Czego zabrakło w sześciu odcinkach "Odwilży"? Głębszego spojrzenia na życie Magdy Kosińskiej, tak żeby nie etykietować jej jedynie jako ofiary zbrodni. Wiemy sporo o jej relacjach z bliskimi, ale scena jej ostatniej drogi do domu ojca na pewno wzbogaciłaby serial. Dłuższe spojrzenie na postać Ani, jej motywacje, emocje, uczucia do Magdy i odtworzenie przebiegu "tamtej nocy" na pewno też wzmocniłoby całą historię. No i więcej wycinków z życia Zawiei i relacji łączącej ją z matką, dlaczego za sobą nie przepadają, co stało się w ich wspólnej przeszłości, że tak bardzo się od siebie różnią, a Zawieja robi wszystko, żeby w żadnym aspekcie nie upodobnić się do matki (od zachowania po wygląd zewnętrzny).
Z pewnością świetnie wypadł Szczecin jako istotny bohater serialu. Sprawdziła się estetyka rodem z serialu skandynawskiego i wybory obsadowe pośród nowych nazwisk wspieranych weteranami polskiego filmu. Więcej lekkiego humoru równoważącego ciężar prowadzonej sprawy i mniej "funkcyjnych" dialogów dających przestrzeń na poznanie bohaterów, a na pewno "Odwilż" będzie serialem, do którego widownia będzie miała ochotę wracać. Osobiście czekam na kolejny sezon.