"Policjant" pokazuje, jak wypala nocny patrol – recenzja dostępnego na CANAL+ serialu z Martinem Freemanem
Kamila Czaja
13 kwietnia 2022, 16:50
"Policjant" (Fot. BBC)
"Policjant" ze świetną rolą Martina Freemana mógłby być realistycznym, ponurym liverpoolskim dramatem, gdyby tylko twórcy serialu nie uparli się na dominujący narkotykowy wątek.
"Policjant" ze świetną rolą Martina Freemana mógłby być realistycznym, ponurym liverpoolskim dramatem, gdyby tylko twórcy serialu nie uparli się na dominujący narkotykowy wątek.
Do niedawna określenie "typowy brytyjski serial kryminalny/sensacyjny" stanowiło komplement. W ciągu kilku ostatnich lat coraz częściej jednak można odnieść wrażenie, że nawet jeśli BBC czy ITV poniżej pewnego poziomu nie schodzą, ich dramaty coraz rzadziej są telewizyjnym wydarzeniem, a częściej okazują się solidnym, ale nieobowiązkowym seansem. I tak samo oceniłabym "Policjanta" ("The Responder"), pięcioodcinkową produkcję BBC, którą w Polsce oglądać można na CANAL+. Przy czym serial Tony'ego Schumachera, byłego policjanta, miał taki potencjał, że tym bardziej szkoda, że nie wyszło z tego coś więcej.
Zwłaszcza że Martin Freeman ("Fargo", "Sherlock") jest fantastyczny w głównej roli. Widz ze wspomnieniami dzielnego hobbita czy poczciwego doktora Watsona szybko odkryje, że ten wizerunek aktor rozbraja w "Policjancie" fantastycznie. Grając Chrisa Carsona, przytłoczonego życiem tytułowego stróża prawa, który ma niejedno na sumieniu, Freeman sprawa, że serial BBC wskakuje poziom wyżej, niż pozwalałaby na to reszta składników. A równocześnie nie powiela środków z "Fargo", nie stawia na niewinne oblicze, ale raczej gra kogoś pozującego na twardziela, bo tego wymaga branża.
Policjant — brudna codzienność w serialu BBC
"Policjant" najlepszy jest wtedy, kiedy towarzyszymy Chrisowi, a nieraz także początkującej, niechętnie pracującej z nim Rachel (Adelayo Adedayo), w nocnym patrolach. Ogrom nieszczęść i podłości, z którymi styka się pozbawiony jakiś czas temu stopnia detektywa Chris, każdego mógłby powalić. Awantury sąsiedzkie, ciała zmarłych w samotności staruszek, pozbawieni odpowiedniej opieki społecznej bezradni ludzie, wystawiony na ataki miejscowych chuliganów bezdomny (David Bradley z "Gry o tron" i "After Life" w małej, ale wyrazistej roli)… A to tylko kilka przypadków z listy interwencji. Nie dziwi, że Chris jest wrakiem człowieka, który na doraźnej terapii, łaskawie przyznanej mu w pracy, kwestionuje sens wszystkiego.
Głównemu bohaterowi nie układa się też w życiu rodzinnym. Wykończony po nocnej zmianie rano musi jeszcze zajrzeć do domu opieki, do umierającej matki (Rita Tushingham). A w domu czekają na niego żona (MyAnna Buring, "Wiedźmin"), która zmęczona jego emocjonalnym dystansem i ciągłą nieobecności podjęła kilka decyzji stawiających małżeństwo pod znakiem zapytania, oraz kilkuletnia córka (Romi Hyland-Rylands), na której wypalająca praca ojca odbija się coraz mocniej. A przecież Chris najbardziej na świecie nie chce stać się swoim koszmarnym ojcem – wciąż jednak czuje, że w każdej chwili może się w niego do końca zamienić.
To wszystko mogłoby się składać na fantastyczny portret człowieka zniszczonego niezależnymi od niego okolicznościami oraz własną psychiką, która w każdej chwili grozi jeszcze poważniejszym załamaniem. "Policjant" miał szanse pokazać, jak taka praca wyniszcza, zwłaszcza bohatera już i tak ledwo dźwigającego codzienność. Twórcy ewidentnie uznali jednak, że widz mógłby się takim psychologicznym obrazkiem ponurej codzienności znudzić. O ile więc pierwsze odcinki zapowiadają coś w rodzaju liverpoolskiej wersji zdecydowanie za słabo znanego w Polsce "Southland" (2009-2013), o tyle dalej idziemy w kryminalne schematy w dużej mierze unieważniające obiecujące psychologiczne fundamenty.
Policjant niepotrzebnie sięga po schematy
Od początku wiemy, że Chris jest w nieczystym układzie z niejakim Carlem (Ian Hart, "Terror", "Upadek królestwa"), lokalnym dilerem narkotyków, jednak może się wydawać, że to po prostu kolejny element przygniatającego bohatera życiowego balastu. Moralne kompromisy czy raczej wyraźne przekroczenia granicy dopuszczalnego kompromisu dokładają się do pytania Chrisa o dobro, zło i jakikolwiek sens starania się w brutalnym świecie, w którym i tak inni wciągną człowieka w bagno. Ten wątek mógłby więc nieźle uzupełniać podsuwany przez "Policjanta" dylemat, ile zależy od nas, a ile to okoliczności, z którymi nie można wygrać.
Wątek narkotyków, pewnej wędrującej z ręki do ręki torby "towaru", kolejnych szczebli przestępczej struktury zaczyna jednak dominować nad bardziej prozaicznymi scenami z zawodowego życia. Na pierwszy plan wysuwa się szukanie sposobu na przechytrzenie z jednej strony dilerów, z drugiej – Raya Mullena (Warren Brown, "Luther"), który ma nie tylko służbowe powody, by udowodnić światu skorumpowanie Chrisa.
O ile konflikty wewnętrzne głównego bohatera, walka z demonami przeszłości i próba niepoddania się całkiem złym instynktom wciągają, w dużej mierze dzięki wspomnianemu warsztatowi aktorskiemu Freemana, o tyle cała główna intryga to sporo schematów, potraktowanych instrumentalnie drugoplanowych postaci oraz rozwiązań, która wzbudzać mogą u widza co najmniej sceptycyzm.
Jest tu wprawdzie kilka potencjalnie ciekawych historii. Losy Casey (Emily Fairn), sprawczyni narkotykowego zamieszania, prowokują pytanie o to, jak bardzo system utrwala klasowe różnice i jak zupełnie ludzie na samym dole się dla świata nie liczą. Próba ocalenia Casey jest zresztą niezłym sposobem pokazania, jak Chris potrafi wbrew deklaracjom w każdym widzieć człowieka, a nie tylko problem. Nieźle wypada też przyjaźń wiążąca Casey i Marco (Josh Finan), innego lokalnego "wyrzutka", przekraczająca niemoralność światka, w którym wszyscy wbijają sobie noże w plecy. Równocześnie jednak te postaci nie mają szans pokazać wielowymiarowości, zbyt często będąc społecznym morałem lub motorem narkotykowej intrygi.
Policjant to główny bohater i długo, długo nikt
Schematyczne są też wizerunki groźnych przestępców (może poza intrygującą lekarką graną przez Christine Tremarco) oraz portrety kolegów i koleżanek Chrisa z pracy. Zwłaszcza Ray wypada karykaturalnie. Sytuację ratuje tu Rachel, dostająca wyrazisty, przerażający wątek prywatny, a w pracy zmagająca się z przepaścią między szkolnymi naukami a realiami ulicy. Ale tym bardziej szkoda, że nie możemy po prostu oglądać codziennego (conocnego) patrolowania pełnego brudu, przemocy i podłości miasta, bo musimy nadążać za nieszczególnie satysfakcjonującą sprawą wyplątywania się bohatera z poważnych kryminalnych uwikłań.
Dzięki Freemanowi i charakterologicznemu skomplikowaniu Chris to postać przekonująca w przyjmowaniu kolejnych ciosów, wypadająca przekonująco w każdym wcieleniu – skorumpowanego gliny, kochającego ojca, straumatyzowanego syna, niemającego odpowiedniej opieki człowieka w kryzysie psychicznym, duszącego w sobie wszystko, żeby nikt nie wykorzystał słabości przeciwko niemu, na zmianę bezwzględnego i empatycznego, nielubianego ani przez współpracowników, ani przez mieszkańców okolicy, nieraz agresywnego, ale często chcącego dobrze. Gorzej z niektórymi innymi postaciami, zwłaszcza Kate Carson. Żonę Chrisa chyba w scenariuszu ledwie naszkicowano, więc jej pozbawione sensowniejszego kontekstu działania wypadają sztucznie.
Czy warto oglądać brytyjski serial Policjant
Chwilami miałam wrażenie, że "Policjant" to jakaś wariacja na temat "Luthera", tyle że tamten serial dłużej trzymał poziom, zanim osunął się w fabularne absurdy. Tu droga w dół jest może mniej spektakularna, ale odbywa się szybciej.
Obiecano już 2. sezon i jeśli twórcy postawią w nim bardziej na patrolowe dramaty, wewnętrzne walki Chrisa, talent Freemana, ponury Liverpool, totalną bezsilność trybików systemu i konsekwentną depresyjność z elementami czarnego humoru (zwłaszcza w interakcjach głównego bohatera z powodami różnych nocnych interwencji), to jeszcze dam "Policjantowi" szansę. Jednak na kolejną większą schematyczną przygodę raczej nie znajdę czasu.