"Cargo" pokazuje biznes stojący za kryzysem imigracyjnym — recenzja serialu dostępnego na CANAL+
Agata Jarzębowska
7 kwietnia 2022, 17:13
Cargo (Fot. Fremantle Finland)
"Cargo" to fiński serial opowiadający losy uchodźców oraz pokazujący system ich przerzucania, gdzie człowiek staje się towarem, jaki można z łatwością wycenić. Czy warto oglądać?
"Cargo" to fiński serial opowiadający losy uchodźców oraz pokazujący system ich przerzucania, gdzie człowiek staje się towarem, jaki można z łatwością wycenić. Czy warto oglądać?
"Cargo" to ośmioodcinkowy fiński serial z 2021 roku, którego dwa pierwsze odcinki zadebiutowały właśnie na CANAL+. Fabuła serialu przygląda się zarówno historiom uchodźców, jak i samemu procederowi przerzucania ludzi przez granicę. Gdzie nigdy nie wiadomo, czy trafisz na kogoś, kto zechce pomóc, czy kogoś kto zabierze dokumenty i zażąda więcej pieniędzy.
Cargo — o czym jest serial dostępny na CANAL+?
Serial, którego twórcą jest fiński reżyser Matti Kinnunen ("Miss Blue Jeans"), skupia się na dwóch rodzinach uchodźców. Kiki (Evelyn Rasmussen Osazuwa, "Wisting") wraz z mężem i córką muszą uciekać z Erytrei, po oskarżeniu o pomoc wojskowemu dezerterowi. Starają się dotrzeć od ojca Kiki, Sammy'ego (Alain Azerot, "Józefinka"), który w Helsinkach pomaga uchodźcom dostać się do docelowego miejsca.
Równocześnie obserwujemy, jak Sammy pomaga rodzinie uciekającej z Syrii. Jednak jego van — wraz z czteroosobową rodziną ukrytą pod podłogą — zostaje ukradziony przez złodzieja, który przypadkiem kontaktuje się z Kamalem (Jalal Hajali, "Nie na moim podwórku"), kuzynem rodziny. I szybko orientuje się, że Kamal jest gotowy zapłacić, by zagwarantować najbliższym bezpieczeństwo.
Serial już na wstępie pokazuje, że uchodźcą z krajów ogarniętymi niepokojami, można zostać z różnych powodów. Jednak niezależnie od tego, dlaczego ktoś decyduje się na ucieczkę, szybko zderza się z rzeczywistością: przestaje być indywidualną osobą, a zwyczajny pech może sprawić, że zostanie rozdzielony z najbliższymi.
Cargo to europejski serial, który powoli się rozkręca
Fabuła serialu toczy się powoli, nie atakując nas nadmiarem akcji. Odcinki trwają po około godzinę i choć historia posuwa się naprzód, to jednak trzeba równocześnie uzbroić się w cierpliwość. Ci z widzów, którzy lubią seriale, gdzie akcja stopniowo nabiera rozpędu, powinni się czuć usatysfakcjonowani. "Cargo" dopiero przedstawiło bohaterów i zmusiło ich do zmierzenia się z pierwszymi dużymi trudnościami, ale nikt nie ma wątpliwości, że najgorsze jest dopiero przed nimi.
Dużym plusem serialu jest to, że bohaterowie mówią wieloma językami. Nie ograniczają się tylko do angielskiego, choć i ten się pojawia, ale tym razem jako jeden z wielu używanych, a nie jeden główny. Dodaje to ciekawej warstwy w serialu, ponieważ jego bohaterowie nigdy nie zakładają, że są w stanie się dogadać w tym samym języku.
Na chwilę obecną dopiero delikatnie musnęliśmy problem, nad jakim serial będzie się pochylał, czyli proceder zarabiania na uchodźcach oraz handlu ludźmi. Serial jednak na pewno nie obejdzie obok tego obojętnie, dzięki wątkowi jaki wprowadza Kamal, który jest tłumaczem adwokatki zajmującej się pomocą dla porzuconych dzieci.
Cargo to opowieść będąca przerażająco na czasie
"Cargo" daje nam perspektywę, która powoli gubi się w przekazie o uchodźcach — nie tylko na przestrzeni ostatniego miesiąca, ale także ostatnich lat. Z jednej strony oglądamy zdjęcia i czytamy mocne historie, ale często toną one w morzu kolejnych podobnych, choć nie mniej dramatycznych.
Widać wyraźnie, że ambicją serialu jest pokazanie drogi i niebezpieczeństw, a dzięki środkom przekazu, jakie posiada, próbuje nas na nowo uwrażliwić na ten problem. Równocześnie, pierwsze dwa odcinki nie wydają się z żaden sposób moralizatorskie. Twórca koncentruje się na tym, by prowadzić swoją opowieść, a nie na tym, by pouczać widza. Zamiast tego działa obrazem. Jak choćby takim, że rodzina Kiki przed ucieczką zabrała ze sobą pokaźną sumę pieniędzy. Warto zainteresować się "Cargo", bo zapowiada się na serial, który do tematu podejdzie z szacunkiem, bez szukania niepotrzebnych fajerwerków czy akcji rodem z Hollywood.