"Ruxx" to historia, która dzieje się wyjątkowo blisko nas — recenzja rumuńskiego serialu HBO Max
Nikodem Pankowiak
13 marca 2022, 13:42
"Ruxx" (Fot. HBO Max)
"Ruxx" to pierwszy rumuński serial HBO Max, stawiający w centrum kobiety próbujące odnaleźć się we współczesnej Rumunii, która zaliczyła skok cywilizacyjny, ale niekoniecznie mentalny.
"Ruxx" to pierwszy rumuński serial HBO Max, stawiający w centrum kobiety próbujące odnaleźć się we współczesnej Rumunii, która zaliczyła skok cywilizacyjny, ale niekoniecznie mentalny.
Rumuni udowadniali już wielokrotnie w XXI wieku, że potrafią robić kino i telewizję, dlatego też do "Ruxx" oryginalnego serialu HBO Max właśnie z Rumunii podchodziłem z dużymi nadziejami. I już na wstępie mogę powiedzieć, że nie rozczarowałem się. To kolejna udana produkcja spod szyldu HBO wyprodukowana w Europie Środkowo-Wschodniej. Dość mocno osadzona w rumuńskiej rzeczywistości, ale jednocześnie na tyle uniwersalna, by trafiła do widzów wszędzie.
Ruxx – o czym jest rumuński serial HBO Max?
Tytułowa Rux, a właściwie Ruxandra (Ruluca Aprodu, rumuńska "Terapia", "Vlad") to młoda kobieta, która już na pierwszy rzut oka dobrze radzi sobie w życiu. Ma fajne mieszkanie, dobry samochód, całkiem prestiżową pracę i porusza się w kręgach klasy wyższej z Bukaresztu. To oczywiście tylko pierwszy rzut oka – to, co kryje się pod powierzchnią, jest znacznie bardziej skomplikowane. Bohaterka właśnie szykuje się do porzucenia Rumunii "na zawsze" i wyjazdu do Stanów Zjednoczonych. Jednak z jakiegoś powodu swój wyjazd utrzymuje w najściślejszej tajemnicy, nie mówiąc o nim nawet rodzicom.
Jedyną osobą, która wie o jej zamiarach, jest Cristina – siostra Rux (Madalina Craiu, "W cieniu"). Ona również odniosła sukces, a przynajmniej tak może się wydawać – jest prezenterką telewizyjnego programu, co wyraźnie napawa dumą jej rodziców, zwłaszcza ojca. Cris ma bardzo bliską relację ze swoją siostrą, choć obie wydają się jak ogień i woda. Rux to ta rozsądna, poukładana, podczas gdy życie osobiste Cristiny wydaje się wyjątkowo niepoukładane – wciąż jest żoną męża, z którym od kilku lat nic ją nie łączy. No, może poza przygodnym seksem w domu jej rodziców.
"Ruxx" mocno skupia się na życiu osobistym swoich głównych bohaterek, ono stanowi właściwie oś fabularną całego serialu, ale jednocześnie jest komentarzem do tego, jak wygląda współczesna Rumunia, kraj wielu kontrastów, który wciąż nie jest zbyt przyjaznym miejscem dla kobiet. W produkcji HBO Max widzimy państwo, które utknęło gdzieś między przeszłością a przyszłością i nie wie, w którą stronę podążać, co ma spory wpływ także na życie swoich bohaterek, balansujących między tym, co tradycyjne i co wypada, a tym, czego same by chciały.
Serial Ruxx pokazuje współczesną Rumunię
Już sam Bukareszt, w którym toczy się akcja, jest miejscem pełnym sprzeczności. Z jednej strony widzimy, jaki cywilizacyjny postęp zaliczyła rumuńska stolica od czasu wejścia tego kraju do Unii Europejskiej. Czasem wystarczy jednak wyjechać kilka kilometrów za nią, by zobaczyć, że ten sam postęp niekoniecznie musiał dokonać się w głowach ludzi, co widzimy chociażby podczas rodzinnego obiadu, gdy ojciec Rux i Cris zaczyna swoją tyradę na temat mniejszości.
Jednak sama estetyka miasta w tym serialu może robić wrażenie. Bukareszt to tutaj miasto aspirujące do bycia postrzeganym na równi z innymi europejskimi stolicami, ale tak jak w nich, tak i tutaj za fasadą nowoczesnych budynków kryje się sporo brudu. W pięknych wnętrzach modernistycznych apartamentów uprawiana jest polityka, która rzadko bywa czysta. Uwikłana jest w nią także Rux, podwładna wpływowego dewelopera, Eugena Moscu (Serban Pavlu, "W cieniu"), który zamarzył sobie, że na fotelu prezydenta miasta zasiądzie jego kandydat, co pozwoli mu na dalsze rozwijanie swoich interesów.
Potężny deweloper, który chce mieć miasto u swoich stóp – skąd my znamy te klimaty, prawda? "Ruxx" bardzo dobrze udowadnia, że choć Rumunia jako kraj, który wyjątkowo cierpiał w czasie ery Ceaucescu, dokonała niewyobrażalnego postępu, to ten postęp ma swoją cenę, a samo społeczeństwo nie zawsze za nim nadąża. Dlatego często widzimy tutaj, jak bardzo patriarchalne jest to państwo. Kobiety zbyt często są tu wciąż traktowane jak obywatelki drugiej kategorii, a rzucane wręcz od niechcenia seksistowskie uwagi czy obrzydliwe spojrzenia to coś zupełnie naturalnego.
Ruxx – czy warto oglądać serial HBO Max?
Choć Rux czy Cristina radzą sobie w życiu naprawdę nieźle i doszły do miejsca, którego może zazdrościć im wielu mężczyzn, też bywają ofiarami mizoginii. Bo "Ruxx" jest serialem feministycznym – i nie jest to feminizm sprowadzający się do postawienia w centrum "silnej kobiecej postaci" – to nie ubarwia rzeczywistości i pokazuje, jakim zachowaniom rumuńskie kobiety muszą na co dzień stawiać czoła. To świat, gdzie w rodzinach, nawet tych nowoczesnych, często pielęgnowany jest konserwatyzm, nic więc dziwnego, że te bohaterki, które się w nim duszą, jak np. Denisa (Ioana Bugarin), córka Eugena, próbują się z niego "wypisać".
Jak wspomniałem na samym początku, "Ruxx" jest serialem mocno osadzonym w rumuńskiej rzeczywistości, gdzie nowe przeplata się ze starym, gdzie tradycja i nowoczesność bezustannie toczą boje o to, która będzie wiodła prym w społeczeństwie. Jest to jednak serial wciąż niezwykle uniwersalny, przynajmniej dla widzów z naszej części Europy. W końcu nie pokazuje nic, czego nie znalibyśmy także z naszego krajowego podwórka, więc jego wydźwięk na pewno nam nie umknie.
"Ruxx" nie odkrywa telewizji na nowo, zresztą nikt nie oczekuje tego od skromnej rumuńskiej produkcji, ale siłą napędową tego serialu są wyraziste, a przy tym wiarygodne postacie, których życie tylko z pozoru wydaje się poukładane i pełne sukcesów. Bardzo łatwo poczuć do nich wszystkich sympatię i kibicować w kolejnych odcinkach, bo oglądając je trudno nie odnieść wrażenia, że cała ta historia jest umiejscowiona wyjątkowo blisko nas. Nie tylko pod względem geograficznym.