"The Boys: Diabolical" to szalone pomysły z fabułą na drugim planie — recenzja spin-offu hitu Amazona
Nikodem Pankowiak
6 marca 2022, 12:52
"The Boys: Diabolical" (Fot. Amazon Prime Video)
"The Boys: Diabolical" to osiem krótkich animowanych historii rozszerzających świat znany z hitu Amazona. Czy jest to pełnoprawna produkcja czy odcinanie kuponów od znanej marki?
"The Boys: Diabolical" to osiem krótkich animowanych historii rozszerzających świat znany z hitu Amazona. Czy jest to pełnoprawna produkcja czy odcinanie kuponów od znanej marki?
Skoro "The Boys" odniosło ogromny komercyjny sukces, można było przewidzieć, że twórcy serialu i Amazon Prime Video będą chcieli poszerzyć uniwersum, w którym zakochali się widzowie. "The Boys: Diabolical" to ich pierwsze podejście do rozwoju świata, w którym superbohaterowie różnią się od tych znanych chociażby z Marvela.
The Boys: Diabolical to animowane szaleństwo
Zbiór niepowiązanych ze sobą historii, jakie składają się na "The Boys: Diabolical" nie zmieni ani świata telewizji, ani nawet uniwersum "The Boys", bo poza jednym odcinkiem praktycznie nie wpływają one żadnego wpływu na odbiór tego, co widzimy w głównym serialu. Co prawda za produkcję obu tych serii odpowiada ta sama ekipa, jednak jej celem wyraźnie nie było tutaj opowiadanie historii.
Wygląda na to, jakby motywem przewodnim animowanego spin-offu "The Boys" było puszczenie wszelkich hamulców i pokazanie wszystkich tych szalonych pomysłów, których nie można było pokazać w wersji aktorskiej. W końcu narysowana krew to nie to samo, prawda?
"The Boys" wielokrotnie zaskakiwało nas pomysłowością twórców w kwestii pokazywania przemocy, ale to, co widzimy w nowej produkcji spod tego szyldu, to jeszcze wyższy poziom szaleństwa. No bo czy w aktorskim serialu naprawdę można byłoby pokazać superbohatera, którego mocą jest roztapianie wszystkiego za pomocą jąder?
Za ten konkretny pomysł odpowiada akurat twórca serialu "Rick i Morty", Justin Roiland, który współtworzył jeden z odcinków, zdecydowanie nadając mu swojego autorskiego sznytu. I to właśnie najmocniejsza strona całej produkcji – każdy odcinek to spotkanie szalonych pomysłów twórców z różnymi stylami animacji. Mamy więc klasyczną animację amerykańską, francuską czy anime.
The Boys: Diabolical to plejada gwiazd w obsadzie
"The Boys: Diabolical" to nie tylko szaleństwo od strony formalnej, ale także szaleństwo pod względem obsady. Największe telewizyjne gwiazdy wpadły tutaj na chwilę, by czasem powiedzieć dosłownie kilka słów. Nazwiska takie jak Kumail Nanjiani, Kieran Culkin, Don Cheadle czy Christian Slater (a to dopiero początek) mogą robić wrażenie, ale ich występu czasem przechodzą niezauważone w tym morzu szaleństwa wylewającym się z ekranu.
Szansę napisania swoich odcinków dostali także Awkwafina, Aisha Tyler czy Andy Samberg (cała trójka użycza w nich również głosu) i są to odcinki wyróżniające się na tle większości pozostałych. Fabuły Samberga i Tayler oferują coś więcej niż tylko krwawą jazdę bez trzymanki, podczas której fabuła ma drugorzędne znaczenie. Z kolei historia o młodej supce autorstwa Awkwafiny, której mocą jest kontrolowanie kupy (tak, serio), może być niezłą historią o przyjaźni, jeśli włoży się w to trochę wysiłku. Czyli jak się chce, to nawet z g… można stworzyć coś sensownego.
Największym problemem "The Boys: Diabolical" jest to, że niestety nie wszystkie odcinki potrafią zaangażować widza w równie dużym stopniu. Pomysły nie zawsze nadążają tutaj za wykonaniem, przez co o niektórych historiach zapominamy zaraz po obejrzeniu. Także dlatego, że większość z nich nic nie wnosi do świata "The Boys". Niby go rozszerzają, ale ich wpływ na serial aktorski jest żaden, więc trudniej o zaangażowanie dłuższe niż czas trwania odcinka.
The Boys: Diabolical pokazuje genezę Homelandera
Jednym z wyjątków jest ostatni odcinek serialu (sezonu?) pokazujący początki Homelandera (Antony Starr) w Siódemce i Vought. Dzięki niemu dostajemy lepsze spojrzenie na jednego z kluczowych bohaterów serialu i dowiadujemy się, kiedy stał się tym socjopatą, którego znamy z serialu. Nie jest zatem zaskakujące, że to (sądząc po ocenach na IMDb) właśnie jest ulubiony odcinek widzów.
Postaci znanych z serialu pojawia się w "The Boys: Diabolical" więcej, ale ich występy nie będą miały wpływu na to, jak postrzegamy tych bohaterów w wersji aktorskiej. Zwłaszcza że w animowanej wersji w Butchera wciela się Jason Isaacs, nie Karl Urban, a w Hughie'ego Simon Pegg. To tylko kolejny z przykładów, jak forma animowanej antologii pozwala twórcom na bawienie się uniwersum. Nie zawsze im ta zabawa wychodzi, ale w ostatecznym rozrachunku można powiedzieć, że animowany eksperyment się udał.
Czy "The Boys: Diabolical" było nam potrzebne? Nie. Czy moglibyśmy bez tego serialu przeżyć? Zdecydowanie. A czy mimo to warto go obejrzeć? Jasne, zwłaszcza że to tylko dwie godziny. Animowana produkcja Amazona największym fanom może umilić oczekiwanie na to właściwe "The Boys", którego 3. sezon zadebiutuje w czerwcu. Pierwsza próba poszerzenia tego uniwersum może i ma swoje wady i, jak to często bywa z antologiami, jest nierówna, ale w kategorii ciekawostki sprawdza się naprawdę dobrze.