"Ktoś z nas kłamie" jest jak "Klub winowajców" z morderstwem w tle — recenzja młodzieżowego serialu
Karolina Noga
18 lutego 2022, 16:03
"Ktoś z nas kłamie" (Fot. Peacock)
"Ktoś z nas kłamie" to kolejna młodzieżowa propozycja, którą znajdziecie na Netfliksie. Serial powstał w oparciu o bestsellerową powieść, a my sprawdziliśmy, czy warto dać mu szansę.
"Ktoś z nas kłamie" to kolejna młodzieżowa propozycja, którą znajdziecie na Netfliksie. Serial powstał w oparciu o bestsellerową powieść, a my sprawdziliśmy, czy warto dać mu szansę.
Na platformę Netflix wskoczyła kolejna propozycja dla młodzieży. "Ktoś z nas kłamie" to serial platformy Peacock, oparty na książce autorstwa Karen M. McManus. Poznajemy historię czworga uczniów, którzy podczas odbywania kary po lekcjach są świadkami śmierci szkolnego plotkarza, Simona. Prowadził on plotkarski profil o życiu uczniów, w którym wywlekał wszelkie brudy, więc wiele osób miało powody, by chcieć jego śmierci — pytanie, kto posunął się tak daleko?
Ktoś z nas kłamie od scenarzysty Szkoły dla elity
Szkoła, plotki, romanse i do tego morderstwo — już sam opis sugeruje sztampowy serial dla młodzieży i niestety "Ktoś z nas kłamie" nie ma do zaoferowania wiele ponad standard. Bohaterowie to kolejne postacie wyplute przez algorytm. Oglądając nowe produkcje, można odnieść wrażenie, że seriale dla młodzieży są jak multiwersum. Oglądamy tę samą historię, przedstawioną z nieco innej strony. Nietrudno zauważyć pewne podobieństwa do "Szkoły dla elity" — chociażby w kreacji ogólnego klimatu — co prawdopodobnie ma związek z tym, że showrunnerem serialu jest Darío Madrona, jeden ze scenarzystów hiszpańskiego serialu.
W archetypicznych postaciach nie ma nic złego, pod warunkiem że twórcom uda się wyciągnąć ze schematów to, co najlepsze — w tym przypadku niestety się to nie udało. Poznajemy piątkową uczennicę Browyn (Marianly Tejada, "Noc oczyszczenia"), która skrywa pewien sekret, Coopera (Chibuikem Uche, "Nie ma lekko"), gwiazdę baseballu, który skrywa swoją orientację, cheerleaderkę Addy (Annalisa Cochrane, "Cobra Kai"), zdradzającą swojego wieloletniego chłopaka, oraz czwartego z ekipy, Nate'a (Cooper van Grootel, "Mystery Road").
Ktoś z nas kłamie jak Klub winowajców z twistem
Czytając opisy uczniów i biorąc pod uwagę fakt, że zostali wysłani do "kozy", można zauważyć inspirację kultowym filmem "Klub winowajców". Nie oczekujcie jednak uroku oryginału czy bliższych powiązań. Chociaż showrunner promował "Ktoś z nas kłamie" hasłem "Klub winowajców" spotyka "Plotkarę", to te słowa okazały się nie mieć pokrycia — przynajmniej jeśli chodzi o jakość przedstawianej historii. Bohaterowie może i są stylizowani na postacie z hitu lat 80., ale brakuje im uroku, chemii oraz przede wszystkim interesującej dynamiki relacji pomiędzy nimi.
Bohaterowie w niektórych momentach wyłamują się że sztywnych ram, ale w finalnym efekcie to dość miałka grupa. Sytuację mogłaby uratować charyzma aktorów, ale i w tym przypadku było jej zdecydowanie za mało — przynajmniej przez pierwszych kilka odcinków. Można odnieść wrażenie, że na początku czuli się oni spięci na planie i dopiero po pewnym czasie złapali rytm.
Ktoś z nas kłamie — czy warto obejrzeć serial?
Mimo wszystko trzeba przyznać, że wątki toczące się wokół samej zbrodni potrafią wciągnąć i zaangażować. Kolejne tropy i wskazówki pozwalają na skutecznie zatrzymanie widza przed ekranem. Wraz z rozwojem akcji zmienia się również dynamika w grupie bohaterów, która w końcu nabiera kolorów. W dość ciekawy sposób przedstawiono także różnego rodzaju rozterki postaci, szczególnie Addy.
Dziewczyna to typowa "królowa pszczół", która z dnia na dzień czuje się coraz gorzej z narzuconą jej rolą, co Cochrane przedstawiła w naprawdę wiarygodny sposób. Gorzej wypada Marianly Tejada jako Browyn — aktorka w rzeczywistości ma prawie 30 lat i pomimo niezłej stylizacji, trudno uwierzyć w stworzony przez nią wizerunek nastolatki.
Finałowe rozwiązanie sprawy jest nieoczywiste — wielu może uznać je za zbyt przekombinowane, jednak było dość odświeżające biorąc pod uwagę inne młodzieżowe seriale. Zakończenie pozostawiło otwartę furtkę na kontynuację pewnych wątków i 2. sezon został już zamówiony. Czy słusznie — to się okaże.
"Ktoś z nas kłamie" nie serwuje nic nowego, ale spełnia swoją funkcję jako typowy średniak i guilty pleasure na kilka wieczorów. Pod koniec udało się nieco wyciągnąć bohaterów spoza stereotypowych ram, dlatego pozostaje mieć nadzieję, że 2. sezon pokaże ich od jeszcze lepszej strony.