"Dalgliesh" prowadzi śledztwo i łagodzi obyczaje – recenzja brytyjskiego serialu kryminalnego w stylu retro
Kamila Czaja
14 lutego 2022, 16:02
"Dalgliesh" (Fot. New Pictures & A3MI)
"Dalgliesh" to kolejny brytyjski kryminał na podstawie cyklu detektywistycznych powieści, ale Bertie Carvel, dopracowane sprawy i klimat lat 70. sprawiają, że serial naprawdę wciąga.
"Dalgliesh" to kolejny brytyjski kryminał na podstawie cyklu detektywistycznych powieści, ale Bertie Carvel, dopracowane sprawy i klimat lat 70. sprawiają, że serial naprawdę wciąga.
Jedna sprawa na półtoragodzinny odcinek, wyrazisty detektyw i jego zespół, skomplikowane zbrodnie w miejskich bądź prowincjonalnych, ale zawsze interesujących krajobrazach. Scenariusze często oparte na popularnych powieściach, ciągniętych nieraz przez dekady. Czasem wszystko to w wersji retro. Tradycyjne recepty na brytyjskie kryminały różnią się raczej detalami niż istotą rzeczy, ale po pierwsze sposób nadal potrafi zadziałać, a po drugie czasem właśnie detale decydują o sukcesie.
Dalgliesh to klasyczny brytyjski serial kryminalny
W przypadku serialu "Dalgliesh" stacji Channel 5 i Acorn TV (w Polsce emitowanego przez Epic Drama) obie rzeczy się potwierdziły. Zadziałało zekranizowanie wybranych książek angielskiej pisarki P.D. James – skrajne tomy całej serii opublikowano w 1962 i 2008 roku. Trzy odcinki 1. sezonu oparto na wydanych również w Polsce powieściach "Całun dla pielęgniarki" ("Shroud for a Nightingale"), "Czarna wieża" ("The Black Tower") i "Przedsmak śmierci" ("A Taste for Death").
Mamy w serialu klimat lat 70., interesującą postać tytułową i pomocników, naprawdę złożone zbrodnie, a to wszystko na tyle rozpoznawalne, że daje miły komfort oglądania czegoś znajomego, i na tyle oryginalne, żeby warto było poświęcić "Dalglieshowi" czas.
Dla mnie dodatkowa pokusa, by sięgnąć po serial, była dość prozaiczna. Jakkolwiek lubię atmosferę brytyjskich produkcji kryminalnych, oglądam ich stosunkowo niewiele, bo sporo z tych najważniejszych zdecydowanie za długo już trwa. I nie chodzi mi o to, że się z czasem pogorszyły, a o to, jak długo trzeba by je nadrabiać. Z tego powodu, chociaż "Morderstwa w Midsomer", "Poirota" czy "Detektywa Foyle'a" kojarzę z telewizji, nigdy nie znalazłam czasu i energii na zaczęcie tych produkcji od początku i zobaczenia wszystkiego. Jeśli po coś nie sięgnę od razu, "nagle" ma to już kilkanaście sezonów ("Vera") albo jest prequelem czegoś, czego nie nadrobiłam ("Endeavour").
Nauczona tym doświadczeniem staram się co wyżej oceniane brytyjskie seriale oglądać od razu lub z możliwie niewielkim opóźnieniem, więc nowych odcinków "Shetland", "Broadchurch" i "Luthera" (obu z coraz bardziej mieszanymi uczuciami), "The Fall", "Happy Valley", "Hinterland" czy "Vigil" (tego ostatniego akurat niepotrzebnie) pilnowałam mniej więcej na bieżąco. I teraz doszedł do tego grona "Dalgliesh", który już mi nie "ucieknie", więc nie dopuszczę do sytuacji, kiedy odkrywam, że jestem kilkanaście, jak nie kilkadziesiąt, lat do tyłu…
Dalgliesh – stylowy bohater, złożone realia
Adaptowano ten cykl dla telewizji już wcześniej – w latach 80. i 90. postać Adama Dalgliesha dla ITV grał Roy Marsden, w dwóch dwuodcinkowych produkcjach BBC wystąpił w tej roli Martin Shaw (u nas znany pewnie bardziej jako tytułowy inspektor George Gently). Teraz w Dalgliesha wciela się Bertie Carvel ("Doktor Foster", "Jonathan Strange & Mr Norrell"). W jego wydaniu londyński detektyw, a przy okazji, jak się szybko dowiadujemy, znany poeta, ma w sobie idealne proporcje dystyngowania, melancholii (to człowiek ciężko doświadczony przez życie i naznaczony smutkiem po rodzinnej tragedii), empatii wobec ofiar i skrywanej za chłodną elegancją i drogim samochodem wrażliwości.
Ten zdystansowany, ale budzący zaufanie i obdarzony przenikającym przez niewzruszoną maskę ciepłem mężczyzna ma dla równowagi zupełnie innego podwładnego. I trudno tu mówić o typowym dla takich seriali układzie uzupełniania się przeciwieństw czy o sympatii, bo Charles Masterson (Jeremy Irvine, "Treadstone"), z wzajemnością, za bogatym i nieco sztywnym szefem nie przepada, a sam stanowi uosobienie iluś paskudnych zachowań, z seksizmem i rasizmem na czele, za to profesjonalizmem w pracy nie grzeszy. Niby jest to wzbogacającego ten serialowy świat dawka rzeczywistości, ale czasem trudna do zniesienia. Na szczęście od 2. odcinka Dalgliesh liczyć może też na Kate Miskin (Carlyss Peer) poznaną przy śledztwie prowadzonym w Dorset.
Skoro o śledztwach mowa, to szkoda zbyt wiele zdradzać. Warto jednak zauważyć, że dopracowano nie tylko motywacje i portrety poszczególnych uczestników strasznych zdarzeń, obsadzając serial świetnymi aktorami gościnnymi (jak choćby Natasha Little z "Nocnego recepcjonisty", Steven Mackintosh z "Luthera", George Robinson, czyli Isaac z "Sex Education", Fra Fee z "Hawkeye'a"), ale też fascynująco pokazano zamknięte społeczności. W 1. odcinku to przyszpitalna szkoła pielęgniarska, w kolejnym – dom opieki prowadzony przez ogarniętego obsesją przewodnika religijnej wspólnoty, w ostatnim – bogata, wpływowa rodzina zderzona z bohaterami pozbawionymi szans w mocno klasowym społeczeństwie.
Dzięki takiemu skonstruowaniu śledztw poza wciągającą intrygą kryminalną "Dalgliesh" oferuje ciekawe spojrzenie na sytuację kobiet i osób z niepełnosprawnościami (nie tylko) w latach 70. XX wieku i trafnie chwyta mechanizmy w rodzaju szukania kozła ofiarnego czy uprzywilejowania niektórych grup. Na dodatek robi to bez dydaktyzmu, po prostu poprzez zaangażowanie widza w losy poszczególnych postaci. Chociaż część z nich znamy tylko przez odcinek albo i krócej, mogą zapadać w pamięć i sprawiać, że widz kibicuje im, żeby równocześnie i przeżyły, i nie okazały się sprawcami zbrodni.
Czy warto oglądać serial Dalgliesh
Fanom tego typu produkcji konwencja niestraszna. Z czasem pewna powtarzalność motywów i trzymanie się reguł gatunków może znudzić widzów, którzy szukają w serialach czegoś innego niż "porządna" zbrodnia i eleganckie śledztwo ze zmieniającymi się tylko sceneriami i grupami świadków czy podejrzanych. Na razie jednak do tego ewentualne znużenia bardzo daleko, a widać tu też potencjał na ewolucję głównych postaci i ich otoczenia. W swojej (gatunkowej) klasie "Dalgliesh" wypada pod każdym względem wciągająco i stylowo.