"Wybrana" to kolejny taki sam serial dla młodzieży — recenzja nowości Netfliksa od twórców "The Rain"
Nikodem Pankowiak
29 stycznia 2022, 12:33
"Wybrana" (Fot. Netflix)
"Wybrana", nowa duńska produkcja Netfliksa dla młodzieży, na papierze wygląda dobrze. Ale to ostatecznie to tylko kolejny serial streamingowego giganta napisany przez algorytm.
"Wybrana", nowa duńska produkcja Netfliksa dla młodzieży, na papierze wygląda dobrze. Ale to ostatecznie to tylko kolejny serial streamingowego giganta napisany przez algorytm.
"Wybrana" to nowy serial Netfliksa, za który odpowiadają Jannik Tai Mosholt i Christian Potalivo, czyli twórcy "The Rain". Tym razem opowiadają oni historię małego duńskiego miasteczka, w którym grupka młodych ludzi próbuje rozwikłać zagadkę tajemniczego uderzenia meteorytu, do jakiego doszło 17 lat wcześniej. W teorii mógłby to być zatem serial zapewniający rozrywkę na przyzwoitym poziomie wszystkim sierotom po "Dark" i wyczekującym na nowy sezon "Stranger Things". Tyle teoria. W praktyce to serial napisany przez algorytm, i to taki niedopracowany. Jeśli czymś się wyróżnia, to jedynie w negatywnym sensie.
Wybrana to młodzieżowe science fiction Netfliksa
Główna bohaterka serialu, Emma (Malaika Mosendane) przez zupełny przypadek dowiaduje się, że historia meteorytu, który 17 lat wcześniej uderzył w jej rodzinne miasteczko, nie ma zbyt wiele wspólnego z prawdą. Dziewczyna szybko zostaje wplątana w intrygę, w której bierze udział wiele osób, choć nikt tak naprawdę nie wie, dlaczego i po co.
Pierwszy odcinek "Wybranej" to jeden wielki chaos i jeśli ktoś po jego obejrzeniu będzie miał nadzieję, że później wszystko zaczyna się klarować, to czuję się w obowiązku tę nadzieję rozwiać. Przez cały 6-odcinkowy sezon postacie, na czele z główną bohaterką, bez ładu i składu biegają po ekranie i nie wiedzą, co ze sobą zrobić. A nie wiedzą, bo i pomysłu nie mają na nich sami scenarzyści. Po tych czterech godzinach, które straciłem na seans 1. sezonu, nie jest w stanie powiedzieć, dlaczego większość z tych postaci w ogóle została stworzona. Ich wpływ na tę szczątkową fabułę, z jaką mamy do czynienia, jest naprawdę marginalny.
Chyba nikt nie jest tutaj bohaterem z krwi i kości, wszyscy są jednowymiarowi, a właściwie to nawet bez wymiaru. Twórcy co jakiś czas próbują zaskoczyć widza, zmieniając sojusze – ci, którzy jeszcze przed chwilą się przyjaźnili, nagle przestają sobie ufać i na odwrót. Szkoda tylko, że nic z tego nie zostało wiarygodnie uzasadnione, oglądając ten serial bezustannie można mieć wrażenie, że to, co widzimy na ekranie, widzimy tylko dlatego, że akurat nad głową jednego ze scenarzystów zapaliła się jakaś żarówka. Czy pomysły, które wprowadzają w życie mają sens? Kto by się przejmował tak nieistotnymi kwestiami.
Wybrana – fabuła serialu niczym nie zaskakuje
Zacznijmy od idiotycznego punktu wyjścia całego serialu. Rozumiem, że mamy do czynienia z produkcją science fiction, na dodatek taką skierowaną raczej do młodszego widza, ale to nie zwalnia nikogo z obowiązku postawienia choć umiarkowanie sensownych fabularnych fundamentów. Zaczniesz źle, trudno będzie zmazać fatalne wrażenie. A dokładnie tak wygląda sytuacja z "Wybraną". Otóż w małe miasteczko uderza meteor i grupce ludzi przez lata udaje się utrzymać w tajemnicy fakt, że nie był on prawdziwy? Czy takim uderzeniem nie zainteresowałyby się jakieś państwowe służby? Naukowcy. Serio, mamy uwierzyć, że cały świat jest oszukiwany i nikt nie dowiedział się o tym wcześniej? A jak już się ktoś dowiaduje, to oczywiście musi to być z pozoru zwyczajna 17-latka. Ech…
Dalej jest już tylko gorzej, bo Emma w poszukiwaniu prawdy natrafia na grupkę młodych osób, które cały swój wolny czas poświęcają na rozwiązanie zagadek miasteczka, w którym żyją. To tylko z pozoru ważna grupa — ważna na tyle, by wraz z główną bohaterką umieścić ją na plakacie – ale pięć minut po wyłączeniu Netfliksa nie pamiętałem już ich imion, a większość z nich nie ma absolutnie żadnego wpływu na wydarzenia w serialu. Wygląda na to, że ci bohaterowie znaleźli się w nim tylko dlatego, aby w serialu dla młodzieży nie zabrakło właśnie samej młodzieży. Szkoda, bo w tej grupce marnuje się znana z filmu "Jeźdźcy sprawiedliwości" Andrea Heick Gadeberg, która tu wciela się w rolę Marie, zwanej przez przyjaciół Wampirzycą.
Za serialem nie stoi żadna mitologia czy szeroki świat, którymi mogliśmy cieszyć się podczas oglądania "Stranger Things" lub "Dark". Co prawda Middelbo, czyli serialowe miasteczko, to jeden z naprawdę niewielu plusów "Wybranej", ale większość czasu biegamy/jeździmy po nim bez sensu razem z bohaterami, nie mając szansy, by jego i jego mieszkańców poznać choć trochę lepiej. A przecież mówimy o miejscu, które otaczać ma wielka tajemnica.
Wybrana – czy warto oglądać serial Netfliksa?
Niestety, ale twórcy serialu w ogóle nie potrafią zbudować napięcia i otoczyć serialu aurą tajemniczości. Choć przez większość czasu mamy wrażenie, że to, co widzimy na ekranie jest pozbawione sensu, to i tak głównego fabularnego twistu jesteśmy w stanie domyślić się jeszcze w pierwszym odcinku. "Wybrana" ma problem z opowiedzeniem w sumie nieskomplikowanej historii. Na przestrzeni całego sezonu twórcy stawiają przed widzami kolejne pytania, na które odpowiedź jest zupełnie nieistotna lub są tak proste, że nie sposób udzielić błędnej odpowiedzi. Przez cały sezon nie zostałem zaskoczony ani, ani razu nie poczułem, by scenarzyści wpadli na pomysł, któremu warto przyklasnąć.
Trudno też nie odnieść wrażenie, że w serialu na siłę spróbowano upchnąć więcej wątków, niż to koniecznie, przez co praktycznie żaden nie ma możliwości odpowiednio wybrzmieć. Ponieważ "Wybrana" to serial dla młodzieży, raz na jakiś czas twórcy na siłę próbują przypomnieć nam, iż główna bohaterka jest nastolatką, każąc jej robić to, co zwykle robią nastolatki. Niestety, ale wszystkie sceny, gdy widzimy Emmę w tego typu sytuacjach, wydają się po prostu odhaczeniem obowiązkowych elementów z listy. Szczytem absurdu jest scena seksu, do którego dochodzi dosłownie chwilę po tym, gdy Emma zostaje świadkiem morderstwa.
Próbuję znaleźć jakieś pozytywy, ale naprawdę nie potrafię – "Wybrana" to serial na wskroś zły. Jeśli ktoś już wcześniej alergicznie reagował na wszelkie produkcje o nastolatkach i dla nastolatków, po tym seansie może dostać okropnej wysypki. Ten serial to także kolejny dowód na to, że Netflix nawet nie próbuje stawiać na oryginalność, zamiast tego powielając (z coraz gorszym skutkiem) rozwiązania, które sprawdziły się w przeszłości. Tyle tylko, że kto się nie rozwija, ten się cofa. A ja, jako widz, cofać się nie chcę.