"Zbuntowani" są jak miks "Violetty" ze "Szkołą dla elity" — recenzja meksykańskiego serialu Netfliksa
Karolina Noga
13 stycznia 2022, 16:29
"Zbuntowani" (Fot. Netflix)
Marzenia, śpiew i tajemnicza organizacja, stojąca na drodze bohaterów. "Zbuntowani" to nowy serial Netfliksa w muzycznych klimatach — sprawdziliśmy, czy warto dać mu szansę.
Marzenia, śpiew i tajemnicza organizacja, stojąca na drodze bohaterów. "Zbuntowani" to nowy serial Netfliksa w muzycznych klimatach — sprawdziliśmy, czy warto dać mu szansę.
Mniej więcej od 2012 roku Disney Channel zaczął inwestować w hiszpańskojęzyczne seriale. Motyw był zazwyczaj podobny — szkoła pełna tańca i śpiewu, dzieciaki z marzeniami, a w tym wszystkim codzienne problemy i nastoletnie romanse. Netfliksowy serial "Zbuntowani" ("Rebelde") to reboot kultowej meksykańskiej telenoweli emitowanej w latach 2004-2006. Historia jest jednak całkowicie nowa — i dużo bardziej niż oryginał przypomina opowiastkę spod szyldu Disney Channel.
Zbuntowani to latynoska telenowela w wersji light
"Zbuntowani" opowiadają historię uczniów Elite Way School, prestiżowej szkoły muzycznej z internatem. Naukę rozpoczyna tutaj Jana Cohen (Azul Guaita Bracamontes), internetowa gwiazdka pop, do szkoły uczęszcza także jej chłopak Sebe Langarica (Alejandro Puente). Pierwszy rok zaczynają też m.in. MJ (Andrea Chaparro), Andi (Lizeth Selene), Dixon (Jeronimo Cantillo), Luka (Franco Masini) i przystojny Estebán Torres (Sergio Mayor Mori).
Losy uczniów splatają się, gdy biorą udział w bitwie zespołów, a na ich drodze staje tajemnicze stowarzyszenie zwane Lożą. Już od pierwszych odcinków meksykańska produkcja Netfliksa daje widzowi do zrozumienia, że nie mamy co liczyć na złożoną logikę. Ma być akcja, ma się dziać, między bohaterami będzie buzować, a czy ma to sens, to już mniej istotna kwestia. Widać to zwłaszcza w przypadku wątku Loży.
W jednym z odcinków dyrektorka (w tej roli znana z oryginalnych "Zbuntowanych" Estefania Villarreal) wspomina, że za jej czasów stowarzyszenie było "bandą licealistów w maskach". Twórcy próbują nam wmówić, że w nowej wersji stoi za tym coś więcej. Do dręczenia Jany i jej znajomych przez Lożę próbuje się dorobić głębszy sens, ale niestety, ten wątek raczej bawi niż wciąga czy intryguje. Co nie znaczy, że "Zbuntowani" nie są w stanie zaangażować widza. Serial może nie grzeszy oryginalnością, ale jego scenarzyści zdecydowanie potrafią czerpać z telenowel.
Gdyby wyciąć nieliczne sceny seksu lub dialogi z podtekstami, serial spokojnie też mógłby stać się kolejnym hitem spod szyldu Disney Channel. To trochę tak jakby ktoś wrzucił do jednego garnka popularną niegdyś "Violettę" i "Szkołę dla elity", zamieszał i czekał, co wyjdzie z tego połączenia. Efekt? Telenowela w wersji light z dodatkiem seksu.
Zbuntowani grzeszą stereotypowymi postaciami
Bohaterowie "Zbuntowanych" wpisani są w sztywne ramy rodem z telenowel. Estebán — tajemniczy i przystojny, pragnący zgłębić rodzinną tajemnicę. Jana — aspirująca piosenkarka, szukająca własnej drogi. Do tego pochodząca z katolickiej rodziny MJ, która ukrywa prawdę o szkole przed swoimi rodzicami i Luke — typowy zbuntowany chłopiec, próbujący przeciwstawić się bogatemu ojcu. Myśli o sobie, że jest sprytny, a dla widza jest po prostu irytujący. Dodatkowo jego działania są proste do przejrzenia — trudno uwierzyć, że nikt nie zauważył, iż coś jest nie tak.
Największą sympatię wzbudzają Dixon i Andi, którzy niestety nie odgrywają najważniejszych ról w całej historii. Uczucie Dixona do MJ oraz relacja Andi z Emilią (Giovanna Grigio) są wątkami, w które faktycznie można uwierzyć. Owszem — tak jak wszystko w serialu, rozgrywają się wręcz w błyskawicznym tempie, jednak wypadają zdecydowanie bardziej wiarygodnie niż "wielkie uczucie" Jany i Estebána.
Zbuntowani — czy warto obejrzeć serial Netfliksa?
"Zbuntowani" to przede wszystkim serial muzyczny i trzeba przyznać, że ścieżka dźwiękowa wypada nieźle. Aktorzy mają dobre głosy, a utwory w ciekawy sposób uzupełniają historię — zazwyczaj. Czy jest to serial warty uwagi? W porównaniu do innych produkcji platformy Netflix dla młodzieży, "Zbuntowani", pomimo swoich wad, nie wypadają najgorzej. Gdy nie próbuje się ich traktować poważnie, potrafią być całkiem niezłą rozrywką. Potwierdzono już kolejny sezon — i pozostaje mieć nadzieję, że utrzyma się on przynajmniej na podobnym poziomie.