Powraca "Kontrola", czyli polski serial znany na całym świecie, ale nie u nas — recenzja premiery 2. sezonu
Małgorzata Major
21 grudnia 2021, 15:01
"Kontrola" (Fot. Player)
Mało kto słyszał o "Kontroli", dopóki Player nie zaczął się chwalić współpracą z Nataszą Parzymies. Na czym polega fenomen "Kontroli" i czy warto ją obejrzeć w przedświątecznym szale?
Mało kto słyszał o "Kontroli", dopóki Player nie zaczął się chwalić współpracą z Nataszą Parzymies. Na czym polega fenomen "Kontroli" i czy warto ją obejrzeć w przedświątecznym szale?
Nie bez powodu mówi się o "Kontroli" jako serialu swoim rodowodem przypominającym norweski "Skam". Podobnie bowiem jak w przypadku skandynawskiego serialu young adult, "Kontrola" także zyskała gigantyczną popularność dzięki nietypowej dystrybucji. W przypadku "Skamu" pomogły media społecznościowe publicznej stacji telewizyjnej NRK, dla której "Skam" miał być jedynie swoistą reklamówką przyciągającą młodszą widownię.
Kontrola poza kontrolą — fenomen, ale nie w Polsce
Z "Kontrolą" było podobnie o tyle, że udostępnienie krótkich odcinków 1. sezonu przez twórczynię Nataszę Parzymies, z angielskimi listami dialogowymi na YouTube, sprawiło że serial wyfrunął daleko poza granice Polski (do tej pory odnotował już 66 milionów wyświetleń w serwisie). I jak się okazało, to obecnie chyba najpopularniejszy polski serial, który znają widzowie w wielu krajach na świecie, a w Polsce było z tym dość słabo. Dopiero wieść, że Player chce kontynuować produkcję, sprawiła, że polscy widzowie zaczęli nadrabiać 1. sezon.
Nadrabianie to właściwie zbyt duże słowo w tym wypadku, ponieważ "Kontrola" jest serialem składającym się z siedmiu odcinków, które trwają od dwóch do kilkunastu minut. Czyli dość szybko można zorientować się, o co chodzi w fenomenie, za który odpowiedzialna jest Natasza Parzymies oraz odtwórczynie głównych ról, Adrianna Chlebicka (Natalia) i Ewelina Pankowska (Majka). W tym miejscu warto przypomnieć, że pierwszy odcinek serialu powstał jako etiuda studencka reżyserki, na potrzeby zajęć w Warszawskiej Szkole Filmowej, gdzie studiowała.
Kontrola — czy warto oglądać 2. sezon serialu?
"Kontrola" to pierwszy nieheteronormatywny polski serial, który w sposób bezpretensjonalny, lekki, nieupudrowany opowiada historię miłości dwóch dziewczyn: Majki i Natalii. Bohaterki poznajemy w momencie, gdy już się rozstały i co jakiś czas, we wspomnieniach cofamy się do ich wspólnej przeszłości i różnych momentów w ich związku. Wielką siłą "Kontroli" są popisy aktorskie Chlebickiej i Pankowskiej. Aktorki młodego pokolenia świetnie odnajdują się w intymnej, nienachalnej narracji o poszukiwaniu i znajdowaniu miłości. Obserwujemy zmieniającą się temperaturę ich związku, trzymamy za nie kciuki i mamy nadzieję, że wszystko będzie dobrze. Tak było w 1. sezonie.
2. sezon "Kontroli" wprowadza nas w nową sytuację – mija trochę czasu, każda z dziewczyn żyje własnym życiem, układa własną rzeczywistość na nowo, zbliżają się święta Bożego Narodzenia i one znowu się spotykają. Tym razem jednak ich zobowiązania jeszcze bardziej komplikują relację. Ciekawym pomysłem jest skupienie akcji na okresie świątecznym choćby z uwagi na fakt, że konserwatywne polskie społeczeństwo w okresie bożonarodzeniowym organizuje na ogół festiwal "tradycyjnych wartości" i spotkania przy wigilijnym stole niejednokrotnie dla osób LGBTQ+ są najtrudniejsze w roku.
Kontrola, czyli duet Chlebicka i Pankowska
Poza scenami z Natalią i Majką, do czego przyzwyczaił nas 1. sezon, w drugiej odsłonie doświadczamy wejścia "intruzów" z zewnątrz w intymny świat dziewczyn. Na liście obsadowej pojawiają się nowe postaci, w tym m.in. rodzice i znajomi bohaterek. W rolę ojca Majki wciela się Cezary Żak. Na ekranie pojawia się także Adrianna Biedrzyńska i jej córka Michalina Robakiewicz w roli aktualnej partnerki Natalii (w serialu aktorki grają także matkę i córkę, podobnie jak w serialu "Sprzątaczka" Andie MacDowell i Margaret Qualley).
Jak widać więc, Player umożliwił rozbudowanie świata przedstawionego "Kontroli" dzięki większym możliwościom budżetowym, chociaż wiemy dobrze, że kameralna rzeczywistość bohaterek w 1. sezonie była wielkim atutem produkcji. Nie znaczy to jednak, że współpraca z gigantem dystrybucyjnym zaszkodziła tej produkcji. W tym momencie wydaje się, że wydobyła z niej to, co najlepsze dzięki finansowaniu, które zapewniło większy komfort pracy (odcinki 1. sezonu powstawały w dużych przerwach z uwagi na brak możliwości nagrywania w jednym okresie zdjęciowym).
Ten serial nie powstałby, gdyby nie trio Parzymies — Chlebicka — Pankowska. Widać to zarówno w odcinkach, jak i w materiałach medialnych pokazujących, jak dobrze twórczyni dogaduje się z aktorkami. Radość z realizacji autorskiego projektu, który dostał wiatru w żagle dzięki zagranicznej widowni, sprawiła, że "Kontrolę" ogląda się z przyjemnością. To właśnie jej uniwersalny przekaz, że miłość to miłość i nie zawsze musi kończyć się happy endem, sprawił, że tak chętnie oglądano serial na YouTube.
Kontrola, czyli melodramat w wersji 2.0?
"Kontrola" to przede wszystkim świetne zdjęcia pokazujące rzeczywistość dziewczyn tak, jakby wokół nie istniał żaden świat zewnętrzny. Jakby były dla siebie wystarczające i kompletne. "Kontrola" to w dużej mierze uwspółcześniona wariacja i zabawa konwencją melodramatu (pamiętacie "Love Story" z Ali MacGraw i Ryanem O'Nealem?). Twórczyni wskazuje na inspirację twórczością Todda Haynesa (zwłaszcza filmem "Carol" z Cate Blanchett), współczesnego kontynuatora tradycji melodramatu spod znaku Douglasa Sirka (polecam obejrzeć zwłaszcza "Wszystko, na co niebo zezwala" z roku 1955).
Jak się okazuje, melodramat można z sukcesem zaktualizować do ram kilkuminutowego filmu gotowego do obejrzenia na YouTube, a publiczność będzie zachwycona. Być może, mimo innych narzędzi dystrybucji i szalonych zmian produkcyjnych, wciąż chcemy jedynie oglądać miłosne historie (nie zawsze) z happy endem?