"Hellbound" to brutalny horror, w którym fanatyzm ma demoniczne oblicze — recenzja koreańskiego serialu
Karolina Noga
27 listopada 2021, 13:03
"Hellbound" (Fot. Netflix)
Po "Squid Game", które pobiło wszelkie rekordy na Netfliksie, oraz świetnym "My Name" popularność zyskuje kolejna koreańska produkcja. Sprawdziliśmy, co kryje się za "Hellbound".
Po "Squid Game", które pobiło wszelkie rekordy na Netfliksie, oraz świetnym "My Name" popularność zyskuje kolejna koreańska produkcja. Sprawdziliśmy, co kryje się za "Hellbound".
"Hellbound" zadebiutowało na platformie Netflix 19 listopada i szybko znalazło się na listach top 10 najchętniej oglądanych produkcji. Jak zauważył "The Guardian", opierając się na danych z Flixpatrol, serial zrzucił z pierwszego miejsca samo "Squid Game" — i to w ciągu 24 godzin od premiery. Co kryje się za nowym fenomenem Netfliksa z Korei?
Hellbound — o czym jest koreański serial Netfliksa?
Koncept serialu w telegraficznym skrócie wygląda następująco: z dnia na dzień przed wybranymi osobami pojawia się tajemnicza twarz, która podaje im datę śmierci. Następnie po nieszczęśników przychodzą trzy stwory z piekła rodem, które dokonują brutalnej egzekucji i spopielają ciało. Wydarzenia wstrząsają całą społecznością, a pomimo wielu nagrań policja podchodzi sceptycznie do określania zjawiska jako czegoś "nadnaturalnego". Tymczasem przywódca organizacji religijnej Nowa Prawda głosi, że to w ten sposób wypełnia się wola Niebios i grzesznicy zostają ukarani.
Twórcą serialu jest Yeon Sang-ho, który stoi za koreańskim horrorem "Zombie express". 6-odcinkowa produkcja powstała na podstawie internetowego komiksu reżysera o nazwie "The Hell". "Hellbound" gatunkowo również został zaliczone do horroru, jednak zdecydowanie nie jest to film grozy w typowym wydaniu. Pierwsze sceny mogą sugerować szybką akcję – nic bardziej mylnego. Tempo "Hellbound" bywa dość powolne, Sang-ho nie zawsze jest w stanie utrzymać widza w napięciu.
Hellbound, czyli horror i religijny fanatyzm
Tym, co najbardziej kuleje w serialu, są efekty specjalne. CGI w koreańskich produkcjach zazwyczaj nie stoi na wysokim poziomie i niestety podobnie jest w przypadku "Hellbound" — to zaś znacząco wpływa na odbiór wydarzeń. Momenty pełne grozy, brutalności tracą na znaczeniu, gdy znikąd pojawiają się karykaturalne, sztucznie wyglądające potwory. Ich motoryka może wręcz bawić, a raczej nie o taki efekt chodziło.
Dużo większą grozę budzi organizacja o nazwie Grot. Jej członkowie wymierzają karę osobom, które poddają w wątpliwość boskość egzekucji. Sang-ho w ciekawy sposób ukazał, do czego może prowadzić religijny fanatyzm — jak łatwo jest manipulować ludźmi, zwłaszcza gdy w grę wchodzi strach. To właśnie fanatycy, przywódcy sekt i organizacje typu Grot stanowią prawdziwe zagrożenie. Nie cofną się przed niczym w imię swoich idei, licząc na odkupienie.
Plusem serialu jest konstrukcja i klimat świata przedstawionego. Jest ponuro, momentami wręcz depresyjnie. Kolorystyka sprawia, łatwiej poczuć powagę sytuacji, wczuć się w sytuacji zagubionego i sterroryzowanego strachem społeczeństwa.
Hellbound — czy warto obejrzeć serial Netfliksa?
Zdecydowanie najlepszą częścią serialu jest gra aktorska. Szczególnie wyróżnia się Yoo Ahn-in, który w produkcji wciela się w charyzmatycznego przywódcę Nowej Prawdy, Jeong Jin-soo. Jego postać jest tajemnicza, milcząca, ale w niesamowity sposób skupia wzrok widza, który angażuje się w jego wątek. Kim jest Jin-soo? Co motywuje jego działania?
Świetnie zagrała również Kim Hyun-joo jako prawniczka Min Hye-jin. Kobieta jest zdeterminowana, by poznać prawdę na temat nadnaturalnych wydarzeń oraz pomóc osobom, które czeka brutalna śmierć z rąk tajemniczych potworów. Chociaż sama nie do końca pojmuje, co tak naprawdę się dzieje, pragnie chronić społeczeństwo przed działaniami zarówno Nowej Prawdy jak i organizacji Grot. Hyun-joo naprawdę daje z siebie wszystko, sprawia, że widz wierzy w jej postać i z zainteresowaniem śledzi losy bohaterki.
"Hellbound" to serial nierówny. Nie brakuje brutalnych momentów, ale dla części widzów tempo może okazać się zbyt powolne. Podobnie jak w przypadku "Squid Game" jak i "My Name", osoby oglądające koreańskie dramy od lat z pewnością dostrzegą, że serial zrobiony jest pod zachodnią publikę. "Hellbound" obiecuje wiele, nie wszystkie zapewnienia spełnia, ale wciąż stanowi przyzwoitą rozrywkę. Produkcja jest z pewnością nietuzinkowa — a tej cechy często brakuje w serialowym świecie.