"Suits" (2×07): Gra o najwyższa stawkę
Michał Kolanko
5 sierpnia 2012, 18:56
Od samego początku 2. sezonu "Suits" było jasne, że Daniel Hardman prędzej czy później zacznie otwartą walkę o firmę, z której został niegdyś wyrzucony przez Harvey'a i Jessicę. W "Sucker Punch" widmo ostrego starcia staje się coraz bardziej widoczne. Spoilery!
Od samego początku 2. sezonu "Suits" było jasne, że Daniel Hardman prędzej czy później zacznie otwartą walkę o firmę, z której został niegdyś wyrzucony przez Harvey'a i Jessicę. W "Sucker Punch" widmo ostrego starcia staje się coraz bardziej widoczne. Spoilery!
Wprowadzenie do "Suits" Daniela Hardmana (David Costabile) było jedną z lepszych decyzji, którą twórcy serialu podjęli w 2. sezonie. Obecność Hardmana, który jak się od początku zapowiadało będzie głównym antagonistą Harveya i Jessici miała ożywić "Suits". Ale w pierwszych odcinkach Hardman nie zaczyna od razu bezpośredniej walki o firmę. Wręcz przeciwnie, jego postać jest dużo bardziej skomplikowana niż się to na początku wydaje. Hardmana da się nawet polubić, a jego ostateczne zamiary w miarę upływu czasu przestają być jasne.
To wszystko zmienia się w odcinku "Sucker Punch". Hardman teoretycznie pracuje razem z Harveyem i Jessicą by obronić firmą przed pozwem, który wytoczył jej chcący się odegrać na Harveyu Travis Tanner (Eric Close), ale jest to tylko przygotowanie gruntu pod bezpośrednie uderzenie, do którego dochodzi w finałowej scenie odcinka.
Podobnie jak w całym serialu, aspekt prawny sprawy jest całkowicie nieistotny. Liczą się tylko osobiste rozgrywki miedzy głównymi postaciami w serialu. O ile w pierwszym sezonie kwestie ściśle prawne – kolejne sprawy, którymi zajmowali się Harvey i Mike – były niezwykle istotne, to w sezonie drugim schodzą one na dalszy plan. I ta zmiana wyszła "Suits" na dobre. Chemia między postaciami, ich starcia i walka w samej firmie Pearson Hardman jest teraz na planie pierwszym. I pod tym względem "Suits" jest zdecydowanie lepsze niż rok temu. Co ważniejsze, znika też całkowicie jeden z przewodnich wątków pierwszego sezonu, czyli kwestia Mike'a i jego oszustwa. To czy jest prawdziwym prawnikiem czy też nie praktycznie nie ma znaczenia w dalszych odcinkach drugiego sezonu "Suits" – chociaż nadal przebija się gdzieś w tle. I to też była trafna decyzja, podobnie jak zepchnięcie na dalszy plan wątków romansowych.
"Suits" nie zawodzi. Jest bardzie mroczny, bardziej poważny, ale cały czas błyskotliwe napisany. Dialogi są nadal na bardzo wysokim poziomie, a sposób w który rozwija się postać Harveya, który w tym sezonie nie jest robotem, ale człowiekiem z krwi i kości popełniającym błędy budzi uznanie. Zobaczymy tylko czy twórcom uda się w kolejnych odcinkach – w których walka o kontrolę nad Pearson Hardman rozgrzeje się na dobre – utrzymać tak wysoki poziom. Wszystko jednak wskazuje na to, że tak właśnie będzie.