"My Name" to godny uwagi brutalny teatr zemsty — recenzja nowego koreańskiego thrillera od Netfliksa
Karolina Noga
22 października 2021, 16:03
"My Name" (Fot. Netflix)
Na Netfliksie koreańskie seriale są dostępne od dłuższego czasu, ale to "Squid Game" wywołało szał. "My Name" to nowa propozycja platformy, a my sprawdziliśmy, czy warto dać jej szansę.
Na Netfliksie koreańskie seriale są dostępne od dłuższego czasu, ale to "Squid Game" wywołało szał. "My Name" to nowa propozycja platformy, a my sprawdziliśmy, czy warto dać jej szansę.
"My Name" zadebiutowało na Netfliksie 15 października, szybko zyskując całkiem duże grono widzów. Zaledwie dwa dni po premierze produkcja stała się numerem 4 na globalnej liście platformy, zaraz po "Squid Game", "Your Everything" i "Sprzątaczce". Czy koreański serial faktycznie ma szansę dorównać spektakularnemu sukcesowi, jakim była produkcja Hwang Dong-hyuka?
My Name — czy warto obejrzeć ten koreański serial?
"My Name" to historia Yoon Jiwoo (w tej roli Han So-hee), córki gangstera. W dniu swoich urodzin dziewczyna staje się świadkiem jego śmierci z rąk tajemniczego napastnika. W efekcie przyłącza się do przestępczej organizacji, do której należał tata, i pod okiem jej szefa, Choi Mu-jina (Park Hee‑soon), szkoli się w walce. Następnie na jego polecenie wstępuje do policji pod fałszywym imieniem, licząc, że uda jej się odnaleźć osobę odpowiedzialną za morderstwo i pomścić ojca.
Han So-hee jest niesamowita w głównej roli. Nazwanie jej jedną z najlepszych aktorek młodego pokolenia – nie tylko koreańskiego – w żadnym wypadku nie jest przesadą. Gwiazda serialu wypada autentycznie, przekazując emocje bez słów i częściej niż silną ekspresją hipnotyzując widza subtelnymi gestami i spojrzeniami.
Niewątpliwie pomaga jej scenariusz — Jiwoo to bohaterka targana wieloma moralnymi dylematami. Dziewczyna pragnie pomścić ojca, ale psychiczny ciężar misji i pracy w dziale antynarkotykowym, jak również lęk przed tym, że ktoś odkryje jej przykrywkę, sprawiają, że zdaje się stale balansować na krawędzi.
Choć to bardzo niejednoznaczna postać, nietrudno poczuć do niej sympatię. Pod powłoką anioła zemsty kryje się zrozpaczona młoda osoba, która zbyt wcześnie musiała dorosnąć. Jednym z ciekawszych wątków jest jej relacja z Mu-jinem. Szef gangu staje się dla niej w pewien sposób zastępstwem w miejsce zamordowanego ojca. Park Hee‑soon obdarzył swoją postać ogromną charyzmą — bez wątpienia on i So-hee to najjaśniejszy duet serialu.
Pozostali aktorzy stanowią jedynie dodatek do tej dwójki. Jeon Pil‑do (Ahn Bo-hyun), policyjny partner głównej bohaterki, to naprawdę dobrze zbudowana postać, ale nie jest tak wyrazista jak Jiwoo. Dynamika ich relacji została ciekawie nakreślona, jednak dopiero w ostatnich odcinkach staje się ona bardziej pogłębiona. Wymiana spojrzeń oraz wręcz namacalne napięcie pomiędzy bohaterami w końcu otrzymują więcej miejsca – jednak szkoda, że nie stało się to wcześniej.
My Name — koreański serial zachwyca klimatem
Gra aktorska w koreańskich produkcjach jest z zasady przerysowana, jednak w "My Name" zostało to dość mocno stonowane. Nie ma też tutaj miejsca na typowy południowokoreański humor. Produkcja jest utrzymana w klimacie noir. Brudne ulice, dzielnice biedy i meliny, na tle których ubrani w eleganckie garnitury gangsterzy wydają się być jak przeklejeni z magazynów – a mimo to stanowią nieodłączny element krajobrazu. Drama pokazuje, że to właśnie ludzie pokroju Mu-jina w dużej mierze odpowiadają za sporą część społecznego zepsucia.
Scenarzystka serialu, Kim Ba-da, zdecydowanie nie idzie po linii najmniejszego oporu. Nie brakuje zaskoczeń i zwrotów akcji — trudno jest przewidzieć zachowania bohaterów i to, co się z nimi dalej stanie. Serial trzyma w napięciu i angażuje uwagę widza. Owszem, "My Name" wykorzystuje schematy, ale robi na tyle umiejętnie, że wszelkie niedociągnięcia bądź powtarzalność nie wpływają znacząco na odbiór historii. Sceny walki nie są wymuszone, nie wydają się wciśnięte na siłę, jak bywa w tym gatunku. Choreografie bijatyk są świetne, co sprawia, że ogląda się je z zapartym tchem.
"My Name" to serial brutalny, jednak zdecydowanie wart uwagi. Prawdopodobnie nie zbliży się do ogromnego sukcesu "Squid Game", ale z pewnością dostarczy widzom wiele rozrywki. To produkcja godna polecenia dla fanów nieco mroczniejszych seriali, którzy lubią telewizję mocnych wrażeń. Osoby, które od lat oglądają koreańskie dramy, z pewnością zauważą, że jest to serial zrobiony bardziej pod zachodnią publikę. Jeśli jednak dzięki temu widzowie otworzą się na produkcje spoza USA i Europy – jest to tego warte.