"Fundacja" to rozbudowane, widowiskowe i wymagające science fiction — recenzja premiery serialu Apple TV+
Agata Jarzębowska
26 września 2021, 13:33
"Fundacja" (Fot. Apple TV+)
"Fundacja" to nowy serial science fiction, który opowiada o upadku jednej cywilizacji i narodzinach nowej. A to wszystko w majestatycznej i widowiskowej oprawie wizualnej.
"Fundacja" to nowy serial science fiction, który opowiada o upadku jednej cywilizacji i narodzinach nowej. A to wszystko w majestatycznej i widowiskowej oprawie wizualnej.
"Fundacja" od Apple TV+ to ekranizacja książki Isaaca Asimova z lat 40. Odpowiada za nią firma Skydance Media, która tworzyła m.in. "Terminatora", "Anihilację", "Star Treka". I to doświadczenie w tworzeniu różnorodnych światów widać było już w zwiastunach, a pierwsze dwa odcinki serialu nie zawodzą pod tym względem.
"Fundacja" opowiada o Imperium, które powoli i nieubłagalnie zmierza ku upadkowi. Upadek ten został przewidziany przez Hariego Seldona (Jared Harris), który na podstawie skomplikowanych matematycznych wyliczeń stworzył model zachowania się całych społeczeństw. Ale nie jest on typowym czarnowidzem: jego działania przede wszystkim mają prowadzić do ocalenia wiedzy, by w przyszłości mogło się odrodzić nowe społeczeństwo. Oczywiście, retoryka upadku trwającego od tysiącleci Imperium nie jest na rękę polityce tego świata.
Fundacja to serial, który dużo od widza wymaga
Główną bohaterką jest Gaal Dornick (Lou Llobell), która jest młodą dziewczyną pochodząca z zacofanej planety. Bohaterka wyróżniła się ogromnym talentem matematycznym i została wybrana przez Hariego Seldona na jego uczennicę — a przynajmniej tak jej to przedstawiono. Nie ma jednak pojęcia, że prawdziwy powód sprowadzenia jej przez Seldona jest całkowicie inny.
Równocześnie dostajemy niewielkie wstawki dziejące się w przyszłości, gdzie śledzimy losy Salvor Hardin (Leah Harvey). Serial nie zdradza jej roli w całej historii, ale możemy być pewni, że jest ona istotna. W tej postaci nastąpiła zmiana płci względem książkowej wersji i zamiast bohatera dostaliśmy bohaterkę.
W czasach, gdy wiele seriali cierpi na nadmierną ekspozycję, obrażając inteligencję widzów, twórcy "Fundacji" stawiają na całkowite przeciwieństwo. Musimy więc oglądać całość uważnie od pierwszej do ostatniej minuty. Bo chociaż otrzymujemy pewne wyjaśnienia, równocześnie jesteśmy zarzucani nazewnictwem i oczekuje się od nas, że połączymy ze sobą odpowiednie kropki.
Sama fabuła "Fundacji" toczy się powoli. W obu odcinkach nie brakuje oczywiście ważnych zwrotów akcji, ale zanim do nich dojdziemy, musimy najpierw wysłuchać rozmów o polityce. I matematyce. Wszystko tutaj bowiem kręci się wokół równań matematycznych i możliwości przewidywania przyszłości.
Jest to więc prawdziwe wyzwanie dla osób, które nie znają książek, i może zrazić tych, którzy szukają czegoś w stylu "The Mandalorian". Cierpliwość widzów jest jednak wynagradzana, bo gdy w końcu dochodzi do zawiązania akcji, jest ona spektakularna.
Serial Fundacja to prawdziwa uczta dla oczu
Seriale sci-fi nie miały przez lata łatwo. Ukazanie nowych planet, ras czy podróży kosmicznych było z reguły poza ich budżetem i obchodzono to w najróżniejszy sposób. Jednak czasy, gdy seriale nie miały filmowych budżetów, są już za nami i "Fundacja" doskonale pokazuje, co może zaoferować ten gatunek, gdy tylko da się mu taką możliwość.
To serial do oglądana na dużym ekranie, w jak najlepszej możliwej rozdzielczości. Każdy kadr jest stworzony z kinowym rozmachem. I nieważne, czy mówimy o wielkich, przestronnych pomieszczeniach, czy o powierzchni planet, czy może o przestrzeni kosmicznej. Wszystko dopracowane jest w najmniejszym detalu i zapiera dech w piersiach.
"Fundację" trudno także porównać do jakiegokolwiek innego świata sci-fi. Z jednej strony, wszystko jest znajome: polityka Imperium Galaktycznego to nie jest coś obcego. Warto jednak pamiętać, że serial powstał na podstawie książki z lat 40., co sprawia, że to "Gwiezdne wojny" i "Star Trek" wyrastały na jej pomysłach, nie odwrotnie.
Jednak poza tą znajomą powierzchownością (jak skoki w przestrzeni kosmicznej), wszystko w tym świecie jest obce. Co z pewnością zadowoli fanów gatunku, którzy przecież szukają dokładnie takich wrażeń.
Fundacja — czy warto obejrzeć serial Apple TV+
Poza szeroko rozpoznawalnym Lee Pace'em (jako brat Day) oraz znanym z "Mad Men" i "Czarnobyla" Jaredem Harrisem, reszta nazwisk w serialu nie jest szeroko rozpoznawalna. Fani Harry'ego Pottera z pewnością rozpoznają Alfreda Enocha, który w serii filmowej wcielał się w Deana Thomasa. Lub będą zaskoczeni, jak bardzo wyrósł i wyprzystojniał ten niepozorny kiedyś chłopak. W serialu wciela się w drugiego podopiecznego Hariego Seldona, Raycha Fossa.
Jednak pomimo mniej znanych twarzy, wszyscy radzą sobie naprawdę dobrze. Szczególnie pochwalić należy Lou Llobell — młoda aktorka doskonale zobrazowała inteligentną dziewczynę, która musi radzić sobie w trudnych i zdecydowanie przerastających ją sytuacjach. Wzrok trudno też oderwać od Lee Pace'a, ale nikt chyba nie będzie zaskoczony, że świetnie odnalazł się w roli wyniosłego władcy Imperium.
Po dwóch pierwszych odcinkach "Fundacja" obiecuje bardzo dużo. Tak naprawdę, zobaczyliśmy dopiero wprowadzenie do skomplikowanej, politycznej intrygi i widowiskowych bitw. Jednak nie jest to serial dla wszystkich. Znudzą się na nim osoby, które nie lubią rozbudowanej polityki czy wielu nieznanych terminów, których nikt nie tłumaczy. Jeżeli jednak to jest to, czego szukacie w serialach, to nie możecie przejść obok "Fundacji" obojętnie.