"Sex Education", czyli inwazja kosmicznych penisów — recenzja 3. sezonu teen dramy Netfliksa
Małgorzata Major
17 września 2021, 09:00
"Sex Education" (Fot. Netflix)
"Sex Education" wraca z 3. sezonem. W liceum Moordale tym razem dochodzi do rewolucji za sprawą nowej dyrektorki, niejakiej Hope Haddon. Czy zmiany dotkną także Otisa, Erica i Maeve?
"Sex Education" wraca z 3. sezonem. W liceum Moordale tym razem dochodzi do rewolucji za sprawą nowej dyrektorki, niejakiej Hope Haddon. Czy zmiany dotkną także Otisa, Erica i Maeve?
"Sex Education" to flagowe dzieło Netfliksa. Serial cieszy się dużą popularnością nie tylko wśród nastolatków. 3. sezon zastaje bohaterów kilka miesięcy po rozstaniu z nami w poprzedniej odsłonie. Szybko orientujemy się, co spotkało ich w tak zwanym międzyczasie. Otis (w tej roli Asa Butterfield) romansuje z Ruby (Mimi Keene), a ich relację nazywa "niezobowiązującą" i skupioną na seksualnych przyjemnościach, Eric (Ncuti Gatwa) pozostaje w kontakcie z Adamem (Connor Swindells), z kolei Maeve (Emma Mackey) nadal mieszka w parku przyczep i spędza sporo czasu z Isaakiem i jego bratem.
Nic ciekawego? Trochę tak. Z jednej strony znamy już całkiem dobrze bohaterów więc nie możemy oczekiwać fajerwerków jak przy pierwszych odcinkach, z drugiej jednak – 3. sezon jest jak dobrze znana para butów, w której momentami czujemy się zbyt wygodnie.
Sex Education, czyli sprawy ważne i ważniejsze
Nie wyprzedzajmy jednak faktów. "Sex Education" zmienia ton w 3. sezonie (widzieliśmy już wszystkie odcinki), ale nie jest to zła wiadomość. Mimo że w scenie otwierającej otrzymujemy wszystko to, do czego serial nas przyzwyczaił, czyli czasem humorystyczne a czasem dramatyczne spojrzenie na seks różnych par, to w gruncie rzeczy ten sezon odchodzi od skupiania się na swoim głównym temacie. Problemy uczniów częściej dotyczą tożsamości, poszukiwania miejsca w nieprzychylnym dla nich świecie zewnętrznym, radzenia sobie z osobistymi traumami. Klinika i porady seksualne schodzą na dalszy plan, są w zasadzie dodatkiem do tematów wymagających szerszego omówienia, jak np. systemowa dyskryminacja uczniów przez władze szkoły.
Powraca wątek Aimee Gibbs (Aimee Lou Wood), przyjaciółki Maeve, która w 2. sezonie padła ofiarą molestowania seksualnego w przestrzeni publicznej (był to jeden z ważniejszych tematów poprzedniej odsłony serialu). Bohaterka tylko pozornie normalnie funkcjonuje, tymczasem zachodzą w niej zmiany, które początkowo bagatelizuje i stara się od siebie odpychać. To ważne, że trauma Aimee nie została tak po prostu zamieciona pod dywan, ale doczekała się szerszego omówienia. Bohaterka, początkowo dająca się poznać jako nieco infantylna imprezowiczka, na przestrzeni sezonów zyskała pełną charakterystykę.
Sex Education sezon 3 — z rodziną dobrze tylko na zdjęciu
Poza Aimee, swoje problemy jak zwykle mają Otis, Eric i Maeve. Każde z nich boryka się z domowymi rewolucjami. Matka Otisa, Jean Milburn (Gillian Anderson), spodziewa się dziecka, co dość niespodziewanie zmienia ich życie i jej relację z synem, Eric wciąż siedzi na emocjonalnym rollercoasterze z Adamem, a Meave próbuje odbudować relacje we własnej rodzinie. Więzi pomiędzy nastoletnimi dziećmi a rodzicami są o tyle ciekawe, że mało w nich lukru i podsumowania "żyli długo i szczęśliwie". Zdecydowanie więcej jest w tym międzypokoleniowym zderzeniu żalu, nieporozumień i spoglądania w przeciwnych kierunkach niż idyllicznego porozumienia dusz. Nowością jest wejście do domu Ruby i poznanie jej stosunków rodzinnych, zwłaszcza z ojcem.
W tym sezonie szkoła jest miejscem wyjątkowo opresyjnym, ale z innych względów niż dotychczas. Nowa dyrektorka ma taktykę, która skutecznie zamydla uczniom oczy. Pod pozorem nowoczesnej otwartości i dialogu, Hope Haddon (w tej roli Jemima Kirke z "Dziewczyn") wprowadza knebel obyczajowy i stara się cofnąć edukację seksualną do lat 50. ubiegłego wieku. Jedną ze szczególnie zapadających w pamięć scen jest ta z nowym systemem karania uczniów. Tabliczki z listą przewinień to rodzaj bardzo bolesnego piętna. I wyjątkowego upokorzenia mającego znamiona linczu.
Sex Education sezon 3 — kryzysy na horyzoncie
Co ciekawe, jak już wspominałam, seksu i problematyki seksualnych doświadczeń nastolatków jest zdecydowanie mniej niż w poprzednich sezonach. Twórcy chcieli opowiedzieć inne historie, bo jak stwierdziła sama dr Jean – nie wszystko zawsze ma związek z seksem. Pojawienie się niebinarnych postaci w serialu na pewno zwraca uwagę na kryzysy tożsamościowe, o których coraz częściej media informują w kontekście szkół jako opresyjnych placówek nieprzygotowanych do tego, by być bezpieczną przestrzenią dla swoich podopiecznych. Wszystkich.
Nie zabrakło też wątków komediowych, chociaż te akurat budzą moje wątpliwości. Słynna scena podróży autobusem i bardzo długiego żartu kloacznego nie zyskała mojego zainteresowania głównie dlatego, że nie była zabawna, tylko dziwna w bliżej nieokreślony sposób. Inny żart, dotyczący śmierci kota, też kompletnie niepotrzebny, pojawił się, żeby być kropką nad "i" w przydługim gagu. Nie rozumiem tej potrzeby dosłownej sprośności, która czasem pojawia się w serialu i z pewnością nie tylko ja zgrzytam wówczas zębami z zażenowania.
Wydaje się, że 3. sezon "Sex Education" mógłby być równocześnie finałem całej serii, ponieważ domyka wątki, przeprowadza bohaterów przez trudny okres licealnego życia i doprowadza do dorosłości. Z pewnością można o nich opowiedzieć kolejne historie, ale nie jest pewne, czy widownia ich potrzebuje. Serial dotarł do tego niebezpiecznego momentu, w którym mógłby z powodzeniem powtarzać najlepsze gagi wprawiając widownię w dobry humor, pytanie tylko – po co?
Sex Education — serial z misją?
"Sex Education" stało się swego rodzaju głosem nastolatków informującym, jakiej chcieliby dla siebie szkoły i co można zrobić, żeby zapewnić im bezpieczeństwo i rozwój w sprzyjających warunkach. Edukacja seksualna, o której opowiada, to w polskich realiach wciąż utopijna wizja szkoły. Nie ma na nią miejsca w planach rządowych. Przywoływane ostatnio w przekazach medialnych "cnoty niewieście", forsowane przez ministerstwo edukacji, stoją w sprzeczności do tego, czym powinna być nowoczesna edukacja seksualna, w Polsce rozmaicie nazywana byle tylko nie urazić hierarchów kościelnych słowem "seks".
Serial na pewno obejrzy wierna widownia "Sex Education" i będzie się świetnie bawić przy nowych odcinkach. Przypadnie on do gustu widzom poszukującym czegoś w ciekawy i paradoksalny sposób interpretującego polską rzeczywistość edukacyjną, mimo że nie odnosi się do niej bezpośrednio. "Sex Education" wydaje się produkcją science fiction, gdy porównać ją z rodzimą rzeczywistością za oknem. Przygnębiająca konstatacja, a serial, jak zawsze, wart uwagi.