"Jak siostry", czyli o pokładach zła, które w nas tkwi — recenzja islandzkiego serialu dostępnego na Canal+
Małgorzata Major
14 sierpnia 2021, 18:03
"Jak siostry" (Fot. Sagafilm)
"Jak siostry", islandzki serial kryminalny dostępny na Canal+, to niezwykle poruszająca historia o banalności zła i zderzeniu nastoletniego idealizmu z rzeczywistością.
"Jak siostry", islandzki serial kryminalny dostępny na Canal+, to niezwykle poruszająca historia o banalności zła i zderzeniu nastoletniego idealizmu z rzeczywistością.
Serial "Jak siostry" opowiada wstrząsającą historię zaginięcia nastolatki, które miało miejsce w 1995 roku. Przez lata w jej sprawie nie doszło do żadnego przełomu mimo działań matki i jej prób zwrócenia uwagi lokalnych mediów na sprawę. W końcu jednak dochodzi do przełomu – na terenie kamieniołomu policja znajduje ludzkie szczątki. Fakt ten powoduje spore poruszenie w okolicy. Najbardziej jednak niepokoi trzy kobiety — Elisabet, Annę Sigę i Karlottę.
Jak siostry — islandzki serial kryminalny na Canal+
Wiemy, że ze sprawą zaginięcia mają wiele wspólnego jej dawne szkolne koleżanki. Dorosłe już kobiety z pewnością coś ukrywają. Jedna z nich jest obecnie pastorem lokalnego kościoła (Elisabet), druga pielęgniarką (Karlotta), trzecia pracuje jako szefowa kuchni (Anna Siga) w restauracji u obrzydliwego typa. Każda z nich zmaga się z jakąś trudną życiową sytuacją (choroba matki, alkoholizm, trudne relacje z rodziną), ale obserwując ich codzienność mimo zrozumienia dla ich problemów, chcemy wiedzieć co dokładnie stało się w 1995. I dlaczego od ćwierćwiecza milczą w tej sprawie chociaż najprawdopodobniej posiadają kluczową wiedzę. Czy usiłują kogoś chronić, a może chronią tylko siebie?
Wiemy na pewno, że Rut z córką zamieszkały w okolicy (niedaleko Rejkiawiku) na krótko przed zaginięciem Hanny. Z jakiegoś powodu nie zostały tam zbyt dobrze przyjęte. Prawdy próbuje dociec dwuosobowy zespół policyjny po latach badający sprawę, z policjantką Verą na czele. Obserwowanie pracy islandzkiej policji weryfikującej to, jak wydział dochodzeniowy zareagował na zaginięcie dziewczyny jest fascynujące, ponieważ pokazuje, jak na przestrzeni lat zmieniały się nie tylko metody pracy policji, ale i podejście do samych przestępstw, ich sprawców i ofiar. Vera z kolegą z pewnym niesmakiem przeglądają stare nagrania na których widzą, w jaki sposób ich poprzednicy przesłuchują i obchodzą się z ofiarą przestępstwa i potencjalnymi sprawczyniami.
Jak siostry — czym jest idea siostrzeństwa?
Za scenariusz i reżyserię serialu odpowiada Silja Hauksdottir ("Interstellar"). Historia opowiedziana jest w sposób bardzo zniuansowany, autorka nie szuka sensacji, unika tabloidowej narracji. Wiemy, że nastolatki zrobiły coś złego, ale nie do końca dowierzamy, że miały bezpośredni związek z zaginięciem Hanny. Usiłujemy usprawiedliwiać je, widząc, jakie życie wiodą obecnie. Każda z nich stara się pracować na rzecz lokalnej społeczności – w szpitalu, kościele czy opiekując się chorą matką. Czy to jednak wymazuje grzechy przeszłości?
Serial ciekawie opowiada o tym, jak zmieniały się realia społeczne na przestrzeni lat. Skupia się na przemocy wobec kobiet. Pewne problemy rysuje niejako mimochodem. Inne akcentuje mocniej – m.in. rozmowę na temat tego, jak rozumiano, czym jest gwałt w latach 90., a obecnie. Pokazuje różne formy przemocy wobec kobiet — mobbing w pracy, społeczne oczekiwanie, że to córki muszą zajmować się starymi rodzicami, wychowywanie dziewczynek do bycia posłusznymi w każdej sytuacji.
"Jak siostry" pyta przede wszystkim o ten moment wkraczania w dorosłość, po którym nie ma już powrotu do okresu dzieciństwa. Serial świetnie pokazuje jak dokonywane w tym okresie wybory wpływają na to, jakimi dorosłymi się stajemy. Widać to doskonale na przykładzie pastor Elisabet (w tej roli Lilja Nott Porarinsdottir), postaci wzbudzającej nasze największe wątpliwości. Co takiego zrobiła, że za wszelką cenę stara się zmusić dawne koleżanki do milczenia? Jej szaty liturgiczne i opieka nad córką kłócą się z tym, co widzą w niej dawne przyjaciółki – Anna Sigga i Karlotta.
Czy warto obejrzeć islandzki serial Jak siostry?
Obserwujemy liczne retrospekcje z lat 90. i dnia, w którym zaginęła Hanna. Domyślamy się, że była nieszczęśliwa i samotna w nowym otoczeniu, a także że matka nie zawsze stanowiła dla niej wsparcie. Te obrazy dwóch wyobcowanych kobiet mieszają się z ogólną beztroską życia w lokalnej społeczności. Coś spowodowało, że Rut po zaginięciu córki nie otrzymała sąsiedzkiego wsparcia.
Przyglądamy się starszym dziś o 25 lat dorosłym i zastanawiamy, dlaczego nie otoczyli pomocą matki zaginionego dziecka. Oglądanie tych zmęczonych, ale w niektórych przypadkach wciąż zaciętych i upartych spojrzeń budzi w nas odrazę. Dlaczego cała społeczność ma milion wymówek na ignorowanie cierpienia tuż obok? Syci i zadowoleni po prostu nie spoglądali tam, gdzie działo się gorzej. Ciekawym zagadnieniem jest kulturowe przyzwolenie na rozgrzeszanie osób starszych z błędów popełnianych przez nich w dorosłości. Nawet tych dużych. Tak jakby starość kasowała to, jak obrzydliwym człowiekiem było się w młodości i dorosłości. Ta kwestia w serialu też jest wyeksponowana.
"Jak siostry" nie szuka na siłę zwrotów akcji wokół wątku kryminalnego. Serial skupia się na kwestiach obyczajowych i nazywaniu emocji – obojętności, ignorancji, różnych form przemocy, a także, co kluczowe w tytule — wszystkiego, co jest zaprzeczeniem siostrzeństwa. Dorosłe dziś nastolatki wciąż nie radzą sobie z przymusowym paktem, który połączył je na całe życie. Nie wiemy dokładnie, co stoi za potrzebą jego zawarcia.
Warto jednak przekonać się osobiście i obejrzeć "Jak siostry", które w sześciu odcinkach opowiada historię przemocy wobec kobiet, a także tej zadawanej kobietom przez kobiety. W serialu nie brakuje kobiet w różnym wieku i na różnych stanowiskach zawodowych, w różnej sytuacji finansowej. Poznajemy odmienne spojrzenia na powinności kobiet, a także reakcje na te społeczne oczekiwania. "Jak siostry" to w dużej mierze rozliczenie z wizerunkiem kobiety współczesnej i tej emancypującej się w XX wieku. Wątek kryminalny wydaje się efektem ubocznym, a nie celem samym w sobie. Godne uwagi.