Po 4. sezonie "Siostry Jackie": Za mało, za krótko
Nikodem Pankowiak
21 czerwca 2012, 17:22
Jeszcze kilka tygodni temu chwaliłem premierę 4. sezonu "Siostry Jackie". A jak jest teraz, po finałowym odcinku tej serii?
Jeszcze kilka tygodni temu chwaliłem premierę 4. sezonu "Siostry Jackie". A jak jest teraz, po finałowym odcinku tej serii?
Przede wszystkim, uważam, że błędną była decyzja o skróceniu serii do 10 epizodów. Po obejrzeniu ostatniego z nich miałem wrażenie, że zafundowano mi historię zakończoną w trakcie jej trwania. To wszystko? Teraz mam czekać do kwietnia na resztę? Czułem się, jakbym został ograbiony z kilku puzzli, bez których obraz wygląda zupełnie inaczej, niż powinien.
Zamiast tego nasza ulubiona pielęgniarka miota się bezwładnie po ekranie, wygląda na osobę pogodzoną z życiową porażką, by dopiero pod koniec sezonu wziąć sprawy w swoje ręce. Problem w tym, że Jackie jako osoba przegrana nie jest szczególnie wiarygodna. Przecież to prawdziwa kobieta z jajami, jedna z najbardziej wyrazistych żeńskich postaci w amerykańskiej telewizji, ona nigdy nie odpuszcza!
Akcja serialu od zawsze w głównej mierze toczy się w All Saints' Hospital, dlatego też jak najszybciej trzeba było zakończyć wątek pobytu Jackie w ośrodku odwykowym. To zdecydowany plus, dzięki temu mogliśmy zobaczyć determinację, z jaką Jackie próbuje wrócić do świata żywych. Szkoda tylko, że bardziej nie skupiono na jej terapii już po wyjściu z kliniki. Cały ten wątek ograniczono do kilku nieudanych spotkań w gronie uzależnionych oraz do dość pokręconej relacji, jaka zawiązała się między główną bohaterką, a młodym narkomanem – Charliem. Jak się później okaże, znajomość tej dwójki wpłynie na dalszą pracę Jackie w szpitalu.
A tam dzieje się całkiem sporo, choć nie u wszystkich. Kevin to nie jedyna postać skrzywdzona przez scenarzystów w tym sezonie. O ile przyzwyczaiłem się do Thora, którego jedyną rolą jest błąkanie się po szpitalach korytarzach i rzucanie uwagami w kierunku innych bohaterów, o tyle zupełnie nie przypadła mi do gustu marginalizacja Eddiego. Osoby mające nadzieję, że po tym, jak wyjawił Kevinowi prawdę, jego relacje z Jackie mogłyby skomplikować się jeszcze bardziej, muszą się rozczarować. Zarówno on i główna bohaterka praktycznie bez słowa przechodzą nad tym do porządku dziennego. Zabawnie patrzy się za to na powracającą do pracy pielęgniarki Glorię. Była szefowa zapewnia, że nie oczekuje specjalnego traktowania, jednak skwapliwie wykorzystuje szacunek, jaki zdobyła wśród podwładnych podczas pracy za biurkiem.
Oczywiście nie można zapominać o Zoey, która coraz bardziej chce upodobnić do Jackie. Jak łatwo się domyślić, nie wychodzi jej to najlepiej. Na plus zdecydowanie należy zaliczyć twórcom wprowadzenie relacji między nią i Jackie na wyższy poziom. "Koleżanki" (cudzysłów w pełni uzasadniony) z pracy zamieszkują razem, a młoda pielęgniarka staje się dla głównej bohaterki oparciem w trudnych chwilach. Oparciem, jakie coraz ciężej znaleźć u doktor O'Hary, ponieważ ta z powodu ciąży sama potrzebuje pomocy częściej niż zwykle. Tu na ratunek rusza Coop, któremu wyraźnie marzy się rola przybranego tatusia dla jeszcze nienarodzonego dziecka. Jego starania o zaskarbienie sobie sympatii koleżanki z pracy są moim zdaniem jednym z lepszych wątków całego sezonu.
Sporo zamieszania w szpitalu wprowadza nowy szef, doktor Mike Cruz. Jackie i on od początku będą mieli ze sobą na pieńku, reszta personelu również odczuje jego autorytarne rządy. Nowy bohater to postać zdecydowanie niejednoznaczna i mimo wszystkich swoich wad będąca w stanie wzbudzić sympatię u widza, szczególnie na końcu sezonu, gdy apogeum sięga jego osobisty dramat. Ciekawe, jaką rolę szykują dla niego twórcy w zamówionym już 5. sezonie.
Lekkie rozczarowanie – tak w skrócie mógłbym opisać swoje wrażenia z zakończonego już sezonu. Być może w 5. serial, już pod wodzą nowego showrunnera, nadrobi wszystkie zaległości. Mam nadzieję, że tak będzie, osobiście nie mogę się doczekać, co twórcy "Siostry Jackie" szykują dla nas w kwestii rozwodu tytułowej bohaterki oraz jej walki o to, by nie upaść ponownie. Mimo że pozostawiono mnie z uczuciem niedosytu, wciąż wierzę w ten serial i z nadzieją patrzę w jego w przyszłość. Choć każda nadzieja ma gdzieś swój kres.