"Sexify" to pierwszy udany polski serial dziewczyński — recenzja nowości Netfliksa
Małgorzata Major
27 kwietnia 2021, 17:52
"Sexify" (Fot. Netflix)
"Sexify" wpisuje się w popularny nurt seriali dla kobiet, łamiących tabu dotyczące kobiecej seksualności. I tak się składa, że nieźle sobie z tym radzi.
"Sexify" wpisuje się w popularny nurt seriali dla kobiet, łamiących tabu dotyczące kobiecej seksualności. I tak się składa, że nieźle sobie z tym radzi.
Powiecie, że polskich seriali dla dziewczyn i kobiet jest mnóstwo. I że osiem odcinków "Sexify" nie jest w tym względzie nowatorskie. Gdy jednak zastanowić się nad wszystkimi rodzimymi współczesnymi serialami dla kobiet, okaże się, że są to w większości seriale obyczajowe z dodatkiem w postaci przyjaciółek, matek, żon i kochanek rozmawiających o swoim życiu. I tyle. Czynią to na ogół w bardzo patriarchalnych dekoracjach. Ktoś pamięta, o co chodziło w "Klubie szalonych dziewic"? Ja też nie.
Sexify Netfliksa, czyli serial o siostrzeństwie
Różne były reakcje na zwiastun, który pojawił się przed premierą serialu "Sexify". Że znowu nie wyszło, że kolejny polski serial będący wstydliwym obciążeniem dla rodzimej biblioteki Netfliksa itd. Co ciekawe i w jakiejś mierze zaskakujące, "Sexify" to udany serial. Opowiada historię trzech studentek — Natalii (w tej roli Aleksandra Skraba), Pauliny (Maria Sobocińska) i Moniki (Sandra Drzymalska) razem pracujących nad aplikacją będącą pracą dyplomową Natalii i Moniki. Dziewczyny studiują informatykę i stają przed szansą wzięcia udziału w konkursie, w którym dla laureatów przewidziane jest ministerialne dofinansowanie na rozwój aplikacji. Paulina to studentka chemii, mieszkająca w pokoju z Natalią. Jej zaangażowanie to przede wszystkim chęć pomocy przyjaciółce, a z czasem rzeczywista chęć stworzenia czegoś, co może być pomocne dla wielu kobiet.
Aplikacja Natalii początkowo była poświęcona kwestii snu, jednak nowy opiekun jej pracy dyplomowej zwrócił uwagę na nieatrakcyjność tematu i ostatecznie Natalia uznała, że kobiecy orgazm będzie bardziej sexy. W końcu wszyscy myślą o seksie. Wszyscy, tylko nie ona. Sama przyznaje w rozmowie z koleżankami, że wciąż ma przed sobą debiut seksualny i nie ma pojęcia, o co tyle hałasu. Na tym etapie możemy uznać, że serial zmierza w niebezpiecznym kierunku pisania bohaterek i bohaterów w sposób karykaturalny. Natalia wydaje się zbyt "dziwna". Nie wiemy, czy to ekscentryzm, introwertyzm, czy jedno i drugie, albo coś zupełnie innego. Z czasem jednak poznajemy lepiej bohaterkę, jej rodzinę i zaczynamy rozumieć. Brawa dla twórców, Kaliny Alabrudzińskiej i Piotra Domalewskiego, za normalizowanie kwestii debiutów seksualnych i mówienie, że to decyzja indywidualna; porzucenie społecznej presji na "utratę dziewictwa" to krok w dobrym kierunku.
Natalia jest świetną programistką, ma dobre przygotowanie do realizacji technicznej strony start-upu, jednak brakuje jej zdolności interpersonalnych i fatalnie radzi sobie w relacjach z nowo poznanymi osobami. Tutaj na pomoc przybywa Monika, pewna siebie i przedsiębiorcza córka rodziców, którzy wychowali ją w poczuciu, że może osiągnąć wszystko, co zechce. Mimo że obecnie nie dogaduje się ani z ojcem (Cezary Pazura), ani z matką (Małgorzata Foremniak), to jednak dzięki nim wie, jak realizować swoje ambicje.
Bardzo ciekawie poprowadzony został wątek Pauliny. Dziewczyny wychowanej w katolickiej rodzinie, ciągle żyjącej w poczuciu grzechu i co chwila biegającej przez to do spowiedzi. Jej wątek trafia na nasz rodzimy grunt szczególnie mocno, ponieważ opowiada historię wielu dziewczyn wychowywanych w przeświadczeniu, że powinnością kobiety jest wyjście za mąż i rezygnacja ze swoich planów i ambicji. Maria Sobocińska jest świetna w roli Pauliny, którą łatwo byłoby napisać zbyt grubą kreską i przesadzić.
Sexify to dużo rozmów o kobiecym orgazmie
Co ciekawe, w serialu znakomicie wypada nowe pokolenie aktorek i aktorów. Nie tylko te wcielające się w bohaterki pierwszoplanowe, ale i drugi plan ma się całkiem nieźle. Jan Wieteska w roli Adama oraz Sebastian Stankiewicz jako Jabba są szczególnie godni uwagi. Niestety, gorzej na tym tle wypada starsze pokolenie aktorów. Teoretycznie nie można mieć do nich pretensji warsztatowych, wiadomo, że to zdolni rzemieślnicy z wieloletnim doświadczeniem, ale manieryzmy Cezarego Pazury, Małgorzaty Foremniak i Zbigniewa Zamachowskiego sprawiają, że oni ciągle grają tę samą rolę. Mało poruszającą.
Problem karykaturalnych męskich postaci to jedyny większy zarzut, który należy odnotować. Kamil Wodka jako Rafał jest niezły w roli wrednego karierowicza, który czasem chce być miłym chłopakiem, ale zaraz przypomina sobie, że zawsze musi być pierwszy i wygrywać, bo tego od niego oczekują rodzice. A może nawet nie oczekują, ale to jedyna szansa, żeby w jakiś sposób zyskać ich uwagę i przychylność. Nie wiem tylko, czy pisanie tej postaci na granicy autoparodii nie szkodzi całej dynamice relacji Rafała i Natalii. Kolejny bohater na granicy autoparodii to dziekan w wykonaniu Zbigniewa Zamachowskiego. Tej postaci jednak mało co już zaszkodzi bardziej niż gra Zamachowskiego. Reszta to drobiazgi.
Samo pokazanie realiów życia w akademiku i zdjęcia realizowane we wnętrzach SGH sprawiają, że w końcu oglądamy serial, w którym Warszawa nie składa się jedynie z wieżowców i przeszkolonych biur wielkich korporacji. Akademik wygląda przaśnie, tak jak wciąż bywa i bywało w przeszłości, a relacje z portierką (w tej roli Ewa Szykulska) nie odbiegają od rzeczywistości. Dialogi nie są męczące dla ucha, a relacje kobiet i mężczyzn generalnie równościowe. To zdecydowana różnica w stosunku do dotychczasowych polskich seriali dziewczyńskich, w których naczelna zasada brzmi: boys will be boys. W "Sexify" młode pokolenie nie przejawia już nasiąkniętych seksizmem zwyczajów wrosłych w społeczne relacje. Oczywiście wykluczyć z tego należy boomerów, którzy mają w serialu swoje momenty i są one do bólu prawdziwe. Każdy, kto spędza święta z dawno niewidzianym krewnym, rozpozna w tych scenach własne doświadczenia.
Sexify przemawia głosem kobiecego doświadczenia
Bohaterki skupiają się na realizacji swojego celu, walki o stworzenie aplikacji pomagającej kobietom osiągnąć orgazm i zadowolenie z życia seksualnego. Uczą się relacji z ciałem i poszukują odpowiedzi na pytania, o własną tożsamość. Obserwujemy ich koleżeńską relację z przyjemnością, w końcu bowiem widzimy na ekranie wspierające się kobiety, razem realizujące swoje plany. Jest w tym sporo nienachalnego "coachingu", który ustami bohaterek mówi do swoich widzek, że ty też tak możesz i że daj już spokój z tym, co powie babcia czy wujek, rób, co uważasz za stosowne.
Jeśli pamiętacie serial "Pokój 107", którego akcja także rozgrywała się w akademiku i opowiadała o życiu warszawskich studentek i studentów, to zauważycie, jak bardzo zmieniliśmy się jako społeczeństwo. Miło patrzeć na ten przeskok kulturowy i fajnie obejrzeć zamiast kolejnego zapijaczonego wiecznego studenta Rysia Jaworskiego (w tej roli Radosław Pazura), studentki, które wiedzą, czego chcą i nie boją się po to sięgać. Inspirujące!
"Sexify" to nie są polskie "Dziewczyny", ani "Seks w wielkim mieście" w wersji odkurzonej. To zupełnie inna historia. Nie chodzi tutaj o poszukiwanie miłości i wchodzenie w związki, chociaż one się zdarzają. Przede wszystkim jednak o poszukiwanie porozumienia z samą sobą i odkrywanie, co jest dla nas ważne i na czym nam szczególnie zależy. Dla Natalii jest to aplikacja, dla Pauliny wielkie odkrycie, że nie chce być własną matką. Najważniejsze, że pojawiła się przestrzeń, żeby opowiedzieć historie polskich dziewczyn, które mają swój własny głos i w końcu udało się go usłyszeć. Warto!