"Cień i kość" to młodzieżowa "Gra o tron", na którą czekaliśmy — recenzja serialu fantasy Netfliksa
Marta Wawrzyn
22 kwietnia 2021, 18:03
"Cień i kość" (Fot. Netflix)
Bogaty świat z książek fantasy Leigh Bardugo znalazł swoją drogę na mały ekran. Serial Netfliksa "Cień i kość", choć niepozbawiony wad, ma wszystko, by zostać młodzieżową "Grą o tron".
Bogaty świat z książek fantasy Leigh Bardugo znalazł swoją drogę na mały ekran. Serial Netfliksa "Cień i kość", choć niepozbawiony wad, ma wszystko, by zostać młodzieżową "Grą o tron".
Ona, Alina Starkov (Jessie Mei Li), to dziewczyna wychowana w sierocińcu, która zostaje szeregową żołnierką w rozdartej wojną krainie fantasy. On, Mal Oretsev (Archie Renaux), jest jej najlepszym przyjacielem z dzieciństwa. Obojgu przyjdzie odegrać kluczową rolę w nadchodzących wydarzeniach, które zaważą o losach całego tutejszego świata, a może i odkryć coś jeszcze — coś, co należy tylko do nich.
Tak najprościej można opisać punkt wyjściowy serialu "Cień i kość", łączącego w sobie fabułę cykli "Grisza" i "Szóstka wron" Leigh Bardugo. Jak bogate i pełne możliwości jest to uniwersum, dobrze wiedzą czytelnicy Bardugo. Pozostali pewnie po te książki sięgną, choćby dlatego, że po obejrzeniu ośmiu odcinków serialu aż chce się poszerzyć wiedzę. Produkcja Netfliksa z konieczności zawiera skróty, które jednak — w przeciwieństwie do 1. sezonu "Wiedźmina" — nie czynią jej niezrozumiałą bez lektury powieści. Oglądając pierwszy odcinek, widz ma prawo czuć się przytłoczony liczbą bohaterów i miejscówek, potem jednak sprawy stają się bardzo klarowne. Łatwo da się wyodrębnić główne wątki, odnaleźć w tym tłumie ulubione postacie i zaangażować się w tę historię pod każdym względem, emocjonalnie też.
Cień i kość zachwyca klimatem carskiej Rosji
Porównania do "Gry o tron", które znajdziecie prawdopodobnie w każdej recenzji, nie są przypadkowe, choć to serial w zupełnie innym klimacie. "Cień i kość" również dzieje się w wymyślonym od zera świecie fantasy, gdzie dobro nieustannie ściera się ze złem, zaś stawką jest polityczna przyszłość całego królestwa. Jest to jednak serial przeznaczony dla młodszej publiki: nie ma golizny czy przekleństw, a przemoc jest znacznie stonowana. Co nie znaczy, że świat griszów nie potrafi być okrutny. A przy tym wygląda zupełnie inaczej niż wszystko, co widzieliście do tej pory, bo jest mocno zainspirowany carską Rosją, oczywiście widzianą oczami Amerykanów.
W serialu nie brakuje intryg, przygód i zaskakujących zwrotów akcji, ale jego urok w dużym stopniu opiera się na tym, co najprostsze: osobistych relacjach postaci, historiach miłosnych ponad podziałami, wspólnym poszukiwaniu przygód itp. Są tu wątki jak z melodramatu, nie brakuje wszelkiego typu bohaterów, antybohaterów i dobrze napisanych czarnych charakterów, a gra toczy się o przyszłość całego świata.
Alina i Mal to dzieciaki z Ravki, krainy podzielonej na pół przez Fałdę Cienia — powstałą przy pomocy magii połać nieprzeniknionej ciemności, którą mało kto odważa się przekraczać, bo na ludzi polują tu mięsożerne potwory. Mieszkańcy Wschodniej Ravki są uwięzieni pomiędzy Fałdą a wrogim Shu Hanem, podczas gdy po drugiej stronie strefy cienia toczy się bogate życie i są zróżnicowane krainy, jak Kerch ze stolicą w Ketterdamie, przypominającym klimatem dickensowski Londyn. Warto sięgnąć po mapę uniwersum griszów, żeby zorientować się, jak wygląda sytuacja i dlaczego zniszczenie Fałdy jest dla mieszkańców tego świata równie kluczowe, co dla naszego świata pozbycie się Donalda Trumpa z Białego Domu.
Cień i kość, czyli cała plejada barwnych postaci
Podobnie jak Westeros, jest to świat będący w stanie nieustannej wojny. Jako że za inspirację posłużyła imperialna Rosja, a nie średniowiecze, tutejsze wojsko jest wyposażone w broń palną. Ale istnieje też specyficzny rodzaj magii, którą władają griszowie, elitarni żołnierze z najróżniejszymi supermocami. Alina okazuje się być właścicielką daru kluczowego dla przyszłości państwa, co zmienia całe jej przeznaczenie i staje się przepustką do życia, o jakim mogła tylko marzyć. Bohaterka będzie musiała stawić czoła niebezpieczeństwom, jakie jej się nie śniły.
Z całej obsady to właśnie panna Starkov najczęściej skupia na sobie wzrok, a Jessie Mei Li — brytyjska aktorka, znana m.in. z serialu "Strangers" z 2018 roku — niewątpliwie jest aktorskim strzałem w dziesiątkę. Alina jest charakterna, zadziorna, śmiała, ale też bardzo wrażliwa, dziewczęca, czasem jeszcze naiwna. Świetnie wypada w scenach akcji, jeszcze lepiej w sytuacjach, gdzie trzeba zagrać emocje. A do tego fenomenalnie prezentuje się w kostiumach rodem z "Anny Kareniny".
W dużej obsadzie na plus wyróżnia się także Ben Barnes ("Westworld", "Punisher") w roli generała Kirigana, a z młodszych aktorów cała ekipa wron z półświatka w Ketterdamie (i z książkowej "Szóstki wron") — Freddy Carter jako Kaz, lider gangu, Amita Suman jako sprawnie władająca nożami Inej i Kit Young jako Jesper, zawsze stylowy rewolwerowiec. Ścieżki tej barwnej zgrai prędzej czy później skrzyżują się z przeznaczeniem Aliny. Jeśli ktoś z obsady wypada poniżej przeciętnej, to jest to Archie Renaux jako Mal — być może każda "Gra o tron" musi mieć swojego Jona Snowa, bohaterskiego właściciela jednej miny, który niczym nie zaskoczy widza.
Cień i kość ma szansę zostać następnym hitem Netfliksa
Choć pod względem realizacyjnym "Cieniowi i kości" daleko do "Gry o tron" — to raczej serial środka, jak produkcje brytyjskiej telewizji w stylu "Mrocznych materii" czy "Księgi czarownic", momentami niebezpiecznie skręcający w kierunku klimatów Freeform, a nawet CW — serial Netfliksa potrafi cieszyć oko. Czasem malowniczymi miejscówkami, a najczęściej kostiumami, które są nie tylko przepiękne, ale i zupełnie inne od tego, do czego nas przyzwyczaiły telewizyjne produkcje fantasy.
Nawet jeśli nie wszystko jest tutaj perfekcyjne, a ci, którzy nie znają uniwersum griszów, mogą się zniechęcić, oglądając pierwsze odcinki, "Cień i kość" to jedna z najciekawszych premier tej wiosny. Produkcja Netfliksa ma wszystko, by zostać młodzieżowym odpowiednikiem "Gry o tron": wciągającą, wielowątkową historię, wyrazistych bohaterów, magię, akcję, romanse, przygody, twisty, zdrady. To nie jest czarno-biały świat i nie wszystko tutaj jest takie, jakim się wydaje. Bohaterowie potrafią zaskoczyć, a nawet oszukać widza, zmieniać strony, zawierać nowe sojusze.
Po ośmiu odcinkach (widziałam przedpremierowo całość) mam poczucie lekkiego niedosytu, ale wynika ono nie tyle z wad serialu, co z tego, że ten sezon mógłby być jednak nieco dłuższy. Showrunner serialu Eric Heisserer ("Bird Box") dokonał pewnych zmian i skrótów, co stanowi dobry powód, by sięgnąć po książki Leigh Bardugo. Myślę, że znaczna część widzów dokładnie to zrobi i że zacznie się szał także na książkową "Griszę". Bo co do tego, że "Cień i kość" błyskawicznie dołączy do grona najpopularniejszych seriali Netfliksa, nie mam żadnych wątpliwości.