Rafał Wejman z serialu "Klangor" jeszcze was zaskoczy. Arkadiusz Jakubik opowiada o swojej najnowszej roli
Małgorzata Major
16 kwietnia 2021, 14:02
"Klangor" (Fot. Canal+)
"Co bym zrobił, gdyby coś się stało moim dzieciom?" — to jedno z pytań, które zadacie sobie, oglądając "Klangor". Arkadiusz Jakubik opowiada nam o swoim skomplikowanym bohaterze.
"Co bym zrobił, gdyby coś się stało moim dzieciom?" — to jedno z pytań, które zadacie sobie, oglądając "Klangor". Arkadiusz Jakubik opowiada nam o swoim skomplikowanym bohaterze.
Dziś na Canal+ możecie już obejrzeć 4. odcinek polskiego serialu "Klangor". To miks kryminału w skandynawskim stylu z dramatem rodzinnym, który w centrum uwagi stawia psychologa więziennego Rafała Wejmana (Arkadiusz Jakubik), desperacko szukającego zaginionej córki.
Arkadiusz Jakubik opowiada o serialu Klangor
Rozmawiamy z Arkadiuszem Jakubikiem o jego doświadczeniu pracy nad serialem i kreowania bohatera w przemianie. Zastanawiamy się wspólnie, kim tak właściwie jest Rafał Wejman.
— Dlaczego Rafał Wejman zjawia się w celi po makabrycznej hekatombie spowodowanej dopalaczami? Rafał jest psychologiem więziennym i bardzo empatycznie podchodzi do skazanych. Mimo tego, po rozmowie z osadzonym, Knapikiem, nie pomaga mu. Knapik prosi o przeniesienie do innej celi, bo nie może się dogadać ze swoimi współlokatorami. Rafał odmawia, uzasadniając to tym, że nie może na każde żądanie przenosić osadzonego w inne miejsce. Po tym wszystkim ma poczucie winy, dlatego wchodzi do celi Knapika, żeby zobaczyć, co tam się stało i przypomina sobie wizytę skazanego. Mierzy się z wyrzutami sumienia — opowiada aktor.
I nie pozostawia wątpliwości, o co chodzi w takim początku serialu: widzowie mają polubić głównego bohatera.
— To jest taki rodzaj gry, którą chcemy zaproponować widzowi. Na samym początku byłoby fantastycznie, gdyby widz polubił Rafała Wejmana. Żeby odbierał go jako sympatycznego, uczciwego faceta, który na serio podchodzi do swoich obowiązków, jako kochającego ojca, który zajmuje się swoimi córkami. Trochę samotnego, bo żona pracuje w Niemczech i nie ma się do kogo przytulić wieczorem. Chodzi o to, żeby zyskać sympatię i uwagę widza, żeby widz emocjonalnie szedł za Wejmanem — mówi aktor.
Potem jednak "Klangor" staje się bardziej skomplikowany, podobnie jak jego główny bohater.
— I ta sympatia widza zostanie wystawiona na kilka poważnych prób w trakcie całego serialu. To, co było dla mnie jako dla aktora najciekawsze w tym serialu, to zmierzenie się z pytaniem "do jakich granic byłbym w stanie posunąć się, gdyby coś stało się moim dzieciom?". Ten bohater z jasnej strony mocy zacznie się, krok po kroku, przenosić na ciemną stronę. Najpierw będą to niewinne kłamstwa, niedomówienia wobec żony, przyjaciół, kolegów z pracy, a potem będą to coraz bardziej mroczne rzeczy, których Rafał będzie się bał i wstydził.
Reasumując. Dostałem propozycję zagrania skomplikowanej, nieoczywistej postaci, która zmienia się o 180 stopni i stanie się kimś zupełnie innym. Ma do przejścia długą drogę, w trakcie której zadamy sobie eschatologiczne pytania o genezę ludzkiej natury — czy więcej jest w nas dobra, czy zła? I ja, jako Arek Jakubik, jako ojciec także zapytałem siebie, co bym zrobił, żeby uratować moje dzieci, a mam dwóch synów w takim samym wieku jak moje serialowe córki. Odpowiedź, którą usłyszałem w głowie, była dość przerażająca — podsumowuje Jakubik.
Klangor jako skomplikowany dramat rodzinny
W serialu obserwujemy rozmaicie skonstruowane wizerunki kobiecości i męskości. Zarówno jeśli chodzi o wizerunki męskie – widzimy więzienny maczyzm, ale i zajmującego się domem Rafała Wejmana. Obserwujemy także różne bohaterki kobiece – Hankę, Gabi, ich matkę. Która historia będzie ważniejsza do opowiedzenia, ta o kobietach czy mężczyznach?
— Pamiętacie państwo Rafała Wejmana z pierwszego odcinka, gotującego i sprzątającego w domu? Widzimy więc, że w serialu nie ma mowy o jakimś patriarchalnym wzorcu rodziny. Z jednej strony mamy więzienie i te wszystkie surowe zasady, które konstruują tamten świat. Z drugiej strony widzimy świat kochającego ojca, opiekującego się swoimi córkami i przyzwoitego męża, który wykonuje wszystkie obowiązki związane z ogarnianiem domu — mówi Jakubik.
Sytuację rodzinną Wejmana można określić krótko: to skomplikowane.
— Sytuacja rodzinna wygląda w ten sposób, że jego żona Magda Wejman pracuje w Niemczech, opiekuje się starszymi osobami. Ta rozłąka nie działa dobrze na małżeńską relację, która jest wystawiona na poważną próbę. Gdy znika córka, oni będą musieli ten płomień na nowo rozpalić. Będą musieli razem stawić czoła temu dramatowi. Bardzo się cieszę, że Magdę zagrała Maja Ostaszewska, z którą znamy się 33 lata, a nigdy nie spotkaliśmy się na planie żadnego filmu, serialu, ani też w teatrze. Myślę, że razem udało nam się stworzyć niejednoznaczną, skomplikowaną relację małżeńską.
Gabrysia jest ukochaną córeczką Rafała Wejmana, to, mam nadzieję, widać na ekranie. Ma łatwiejszą, prostszą instrukcję obsługi. Starsza Hania jest bardziej neurotyczna, trudniej się z nią dogadać. Tym bardziej napina to dramaturgiczną cięciwę z punktu widzenia Rafała Wejmana, że to właśnie jego ukochana córeczka znika. Będzie musiał zmagać się z Hanią, która ma pretensję, że była tą gorszą, mniej kochaną córką. Będzie musiał się z tą relacją zmierzyć — opowiada aktor.
Jak zapewnia, wszystkie niuanse to zasługa scenariusza Kacpra Wysockiego.
— Dla mnie jako aktora najważniejsze jest to, że dostałem do ręki oryginalny, znakomity scenariusz, pełen zaskakujących zwrotów akcji, uciekający od kryminalnych klisz. Przeczytałem go jednym tchem. Brawa dla autora — Kacpra Wysockiego, producentów, stacji Canal+ i programu Series Lab., który rozwija projekty młodych ludzi. To jest właśnie pierwszy oryginalny polski serial zrobiony w tym programie. Lektura scenariusza to dla mnie zawsze początek albo koniec rozmowy o ewentualnej współpracy — dodaje.
Klangor nie jest klasycznym serialem kryminalnym
Pytamy — w kontekście "Jestem mordercą" i "Prostej historii o morderstwie" — o rosnącą popularność kultury true crime, widocznej obecnie przede wszystkim w formie podcastów oraz seriali kryminalnych.
— Nie jestem fanem seriali kryminalnych sensu stricto. Podobnie z podcastami. To nie jest mój genre. "Klangor" nie jest dla mnie klasycznym serialem kryminalnym, to raczej psychologiczny dramat rodzinny z kryminalną intrygą w tle. Tutaj relacje rodzinne są rzeczą najbardziej istotną — mówi Jakubik.
Czy można porównywać "Klangor" do obu wyżej wymienionych filmów?
— Jeśli chodzi o film "Jestem mordercą" – to była historia inspirowana prawdziwymi wydarzeniami, które działy się na Śląsku w latach 60. i 70., kiedy milicja próbowała znaleźć Wampira z Zagłębia, a wsadziła do więzienia, a potem powiesiła niewinnego człowieka. Tam też intryga kryminalna była rzeczą drugorzędną, elementem, który miał przykuć uwagę widza, żeby ten się nie nudził. Podobnie było w moim filmie "Prosta historia o morderstwie". To dramat rodzinny związany z przemocą domową, ubrany w garnitur kryminalnego thrillera. Taka sama zasada funkcjonuje w przypadku serialu "Klangor".
Duże emocje wśród widzów wzbudziła scena zbrodni w celi więziennej otwierająca historię Rafała Wejmana. Jest zupełnie nieprzeestetyzowana i nieupudrowana, w kontrze do tego, co w ostatnich latach stanowi kanon estetyczny amerykańskich seriali kryminalnych.
— Dla mnie najważniejsze jest to, że ta scena jest do bólu realistyczna. Spełnia swoje zadanie – wbija widza w fotel. Ciężko się po niej pozbierać. Właśnie dlatego, że jest tak prawdziwie zagrana i świetnie sfotografowana. Wierzy się w ten świat. Nie jestem zwolennikiem tych przeestetyzowanych seriali, których akcja dzieje się w więzieniu w wersji glamour. Myślę, że cały serial "Klangor" – mocno trzymający się realizmu – jest bardzo bliski temu jak sam czuję, rozumiem kino i jak pochodzę do swoich bohaterów. Zawsze zależy mi na tym, żeby to były postaci z krwi i kości, a nie papierowe — podsumowuje nasz rozmówca.