"Shtisel", czyli zmiany w pozornie niezmiennym świecie – recenzja 3. sezonu
Kamila Czaja
30 marca 2021, 18:03
"Shtisel" (Fot. Yes TV)
Po długim oczekiwaniu na Netfliksa trafiły dalsze losy ortodoksyjnego klanu. "Shtisel" to w 3. sezonie masa emocji i wzruszeń, chociaż można też odnieść wrażenie nadmiaru wątków.
Po długim oczekiwaniu na Netfliksa trafiły dalsze losy ortodoksyjnego klanu. "Shtisel" to w 3. sezonie masa emocji i wzruszeń, chociaż można też odnieść wrażenie nadmiaru wątków.
"Shtisel" zakończył w Izraelu 2. sezon w 2015 roku i wydawało się, że na tym koniec. Jednak zachwyt, jaki serial wzbudził na świecie dzięki Netfliksowi, który zakupił prawa w 2018, doprowadził do obietnicy powstania kolejnego sezonu. Potem były próby zakontraktowania i zebrania na planie aktorów, którzy w czasie paru lat przerwy zdążyli zdobyć popularność, doszły to tego opóźnienia pandemiczne – i "już" pięć lat później obietnica została zrealizowana. W świecie serialu też minęło kilka lat, a w klanie Shtiselów sporo się pozmieniało.
W 3. sezonie nadal sporo jest starszego pokolenia, reprezentowanego głównie przez Shulema (Dov Glickman). Są losy jego dzieci – głównie Akivy (Michael Aloni), bo chociaż Giti (Neta Riskin) pojawia się dość często, to bardziej w kontekście wątków innych postaci, a Zvi Arye (Sarel Piterman) występuje tylko okazjonalnie i raczej jako komiczny przerywnik, chwilami wręcz sitcomowy (oczywiście w specyficznym wariancie ultraortodoksyjnym).
Sporą część fabuły poświęcono wnukom Shulema. Dużo czasu ekranowego dostaje już nie tylko Ruchami (Shira Haas po wielkim sukcesie w "Unorthodox"), wyrazista już w sezonie 2., ale także jej brat, Yosa'le (Gal Fishel). Dzieje się mnóstwo i to w zaledwie dziewięciu odcinkach, więc siłą rzeczy pogłębienie postaci i wydarzeń na tym cierpi, ale nadal jest tu wiele zalet znanych z poprzednich serii.
Shtisel – w gruncie rzeczy wciąż tacy sami
Shulem ma kilka wątków zawodowych i prywatnych. Warto tu docenić wprowadzenie postaci Nechamy (Miki Kam), wmieszanej w życie obu trudnych braci Shtiselów. W 3. serii wraca bowiem także grany Nukhem (Sasson Gabai), z potencjalnie ciekawym, ale chyba nie do końca wykorzystanym wątkiem problemów psychicznych.
Nowe odcinki nie stronią zresztą od takich tematów, co widać też w losach Akivy. O tych celowo jednak więcej nie napiszę, bo chociaż uroczo nieporadny, nawet jeśli miejscami irytujący artysta ma jeden z najlepiej poprowadzonych wątków sezonu, to jedno słowo za dużo mogłoby widzom odebrać wyjątkowość 1. odcinka tej serii. Nie bez powodu IMDb streszcza go zdaniem: "Shtiselowie są teraz starsi".
Fantastyczna jest Haas i fascynująco ogląda się małżeństwo Ruchami i Haniny (Yoav Rotman). Małżeństwo ortodoksyjne, ale przy tym budowane na rzadkiej w świecie Shtiselów otwartej komunikacji (chociaż przecież przeplatanej wielkimi sekretami). Tonikowie stają przed dramatycznie trudnym wyborem. Mam pewne wątpliwości, czy scenarzyści nieco nie przesadzili w tym wątku, ale nie chcę za dużo zdradzać. A zresztą telenowelowe odchylenie serialu, trudne do zignorowania mimo ambitnej oprawy, wiele tłumaczy.
Shtisel, czyli 3. sezon także o młodszych
Wspólnych scen Ruchami i Giti nie ma dużo, ale jeśli już są, to robią wrażenie siłą więzi matki i córki – więzi, która w przeszłości wystawiana była na trudne próby. To też szansa pokazania Giti w jej łagodniej odsłonie, bo poza tym jej rola trochę sprowadzona została do kobiety zgorzkniałej, która niby wybaczyła mężowi (Lippe grany przez Zohara Straussa), ale nie do końca, a dla dzieci chce jak najlepiej, jednak w próbach egzekwowania posłuszeństwa niepokojąco przypomina swojego despotycznego ojca.
Nie można jednak odmówić temu portretowi psychologicznego umotywowania, a Riskin – świetnej gry. Tym bardziej szkoda, że Giti pojawia się w 3. serii głównie jako przeszkoda w romantycznych wyborach syna. Yosa'le rozdarty jest między dwiema kandydatkami na żonę, a potencjalnie ciekawy materiał na pokazanie wewnętrznych podziałów w społeczności niestety z czasem staje się zbyt oczywisty. A może to wina tego, że nie mogę przekonać się do gry Fishela, zwłaszcza na tle tak świetnej obsady i wątkach wymagających większego zróżnicowania emocji.
Shtisel – 3. sezon po długiej przerwie
Oczywiście mam na myśli emocje okazywane na tyle, na ile pozwala ten świat. "Shtisel" to nadal opowieść zanurzona w całej masie rygorów, konieczności zachowania rezerwy, miłości wyrażanej inaczej niż poza ortodoksyjną społecznością. A równocześnie da się zauważyć pewne przesunięcia. Więcej jest kontaktów ze światem zewnętrznym (wizyty u lekarzy czy Lippe na planie serialu), więcej nowoczesnych technologii i tematów budzących kontrowersje nie tylko wśród ortodoksów. A zasady jakby łatwiej naginać – pod warunkiem, że sąsiedzi nie wiedzą.
Z jednej strony twórcy, Ori Elon i Yehonatan Indursky, dostają szansę pokazania, że nawet tak zamknięty świat reaguje na to, co dzieje się poza nim, kolejne generacje mają swój sposób życia, a odwieczne reguły ulegają rozluźnieniu (oczywiście tylko do pewnego stopnia, bo kobiety pracują, utrzymują rodziny, nawet jeżdżą samochodami – a wciąż prawnie są niewiarygodnie podporządkowane mężom).
3. sezon wydaje się bardziej niż wcześniejsze przystępny dla widza nieznającego wymogów prezentowanej społeczności. Ale druga strona medalu jest taka, że zaciera się wyjątkowość serialu, która w dużej mierze wynikała z uwodzącej hermetyczności. Miejscami też przyjęte rozwiązania okazują się chyba zbyt uproszczone, wygładzone, a tam, gdzie był potencjał na głębszą dyskusję, brakuje na nią czasu, bo trzeba domykać liczne rozpoczęte historie.
Shtisel sezon 3 – nierówno, ale wciąż warto
Oprócz nadmiaru indywidualnych historii, co skutkuje przeskakiwaniem między nimi raz lepiej, raz gorzej, daje się dostrzec ich równoległość. Nawet tak wcześniej ważnych rozmów Shulema i Akivy w domowej kuchni dopiero z rozwojem sezonu robi się nieco więcej. Brakuje interakcji między kluczowymi dla serialu Shtiselami, każdy wątek napisany został raczej osobno, w ramach małych grup postaci. A szkoda, bo poprzednio te przeplatania stanowiły mocną stronę produkcji.
Mimo pewnych zastrzeżeń wobec konstrukcji i przeładowania najnowszego sezonu miło było znów wejść do tego świata. Świata, który wymaga zawieszenia na jakiś czas etnocentrycznych nastawień (co jest nawet trudniejsze po "Unorthodox" i w kontekście coraz większej, powiedzmy delikatnie, frustracji dotyczącej praw kobiet w naszych lokalnych okolicznościach przyrody). "Shtisel" prowokuje do kwestionowania niektórych poczynań bohaterów. Czasem dość trudno ich lubić. Ale równocześnie nie da się im nie kibicować.