"Necessary Roughness" (2×01): Przyjemny powrót
Agnieszka Jędrzejczyk
11 czerwca 2012, 20:14
6 czerwca powrócił z 2. sezonem jeden z hitów zeszłego lata. I co jak co, ale nawet jeśli dla New York Hawks nadchodzący sezon sportowy zapowiada wiele niezbyt fajnych zmian, "Necessary Roughness" o swoją pozycję nie musi się raczej martwić.
6 czerwca powrócił z 2. sezonem jeden z hitów zeszłego lata. I co jak co, ale nawet jeśli dla New York Hawks nadchodzący sezon sportowy zapowiada wiele niezbyt fajnych zmian, "Necessary Roughness" o swoją pozycję nie musi się raczej martwić.
Nie będę ukrywać, że "Necessary Roughness" porwało mnie od samego początku. Rozrywkowa atmosfera z humorem, pieprzem, obowiązkową odrobiną dramatu i przede wszystkim rewelacyjną bohaterką okazały się istnym strzałem w dziesiątkę. W każdym pojedynczym odcinku historia o dr Danielle "Dani" Santino – bezkompromisowej terapeutce nowojorskiej drużyny futbolowej i od niedawna rozwódce z dwójką dzieci – wywoływała na mojej twarzy radosny uśmiech, jeśli nie zwyczajnie szczery śmiech (co przy serialu nie będącym sitcomem biorę za ogromną zaletę).
Od granej przez Callie Thorne bohaterki wręcz promieniuje charyzma i nigdy nie jest wokół niej nudno. A to jej syn wpakuje się w kłopoty, a to zbuntuje się jej córka, a to matka hazardzistka wpadnie na kolejny błyskotliwy pomysł, a to były mąż znów wykręci jej jakiś numer, już nie wspominając o problemach z pacjentami, gwiazdorzeniem rodzynka drużyny futbolowej i perypetiach sercowych. Ten serial jest po prostu szalony – i kręci się jak karuzela.
Nic więc dziwnego, że z niecierpliwością czekałam na 2. sezon. Co więc z premierowym odcinku? "Shrink or Swim" zaczyna się dokładnie tam, gdzie zostawił nas poprzedni – w drzwiach domu Dani, która właśnie dowiaduje się o postrzeleniu T.K. (Mehcad Brooks). Sześć tygodni później ukrywa Matta (Marc Blucas) przed wzrokiem swoich dzieci, a następnie dowiaduje się, że New York Hawks czekają spore zmiany w związku z ogłoszonym właśnie rozwodem właściciela drużyny, Marshalla Pitmana. W międzyczasie dobiera się do niej urząd skarbowy, a jakby tego było mało – próbuje nakłonić T.K. do rozmowy o swoim traumatycznym doświadczeniu. Jak łatwo się domyślić, T.K. znacznie bardziej interesuje triumfalny powrót w światła fleszy. Nic nie idzie jak z płatka, a to tak naprawdę tylko wierzchołek góry lodowej.
Jednym z ciekawszych wątków nowego sezonu z pewnością będzie postać Nico (Scott Cohen), specjalisty od "załatwiana spraw", którego tajemniczą przeszłość powoli zaczęliśmy poznawać w zeszłym roku. Tym razem scenarzyści szykują dla niego wyjątkową burzę, już na starcie serwując mu emocjonalny szantaż i niebezpieczną grę z samym Marshallem Pitmanem. Żywię sporą nadzieję, że ten temat ani nie zostanie potraktowany po macoszemu, ani spłycony słabym scenariuszem. Nico to jedna z najmocniejszych postaci "Necessary Roughness" i bardzo bym nie chciała, by stracił swój niepowtarzalny urok. Po premierze 2. sezonu szczęśliwie się na to nie zapowiada, ale trzymanie kciuków nie zaszkodzi.
Najbardziej błyszczy jednak Dani. Scena, w której piecze ciasteczka idealnie obrazuje wszystko, za co tę postać uwielbiam – dr Dani nigdy się nie podddaje, a nawet, jak wpadnie w kłopoty, mierzy się z problemem twarzą w twarz, chociażby miała liczyć wyłącznie na moralne wsparcie od akwariowej rybki. Callie Thorne jest prawdziwie zabawna i przy tym zupełnie naturalna, a jej talent komediowy idealnie pasuje do letniego klimatu tego serialu. "Necessary Roughness" po prostu bez niej by się tak nie udał.
Inną sprawą jest oczywiście rozkwitający związek Dani z Mattem – biorąc pod uwagę, jak szybko do niego doszło, można się spodziewać, że będzie im teraz pod górkę. Szczerze? Oby tylko nie przyćmił wariackich problemów pani doktor, bo właśnie one są dla mnie trzonem tego serialu. Nie mówię, że im nie kibicuję – bo czyniłam to i czynić będę – ale czas ekranowy jest krótki, a "Necessary Roughness" jest najlepszy, kiedy dzieje się w nim dużo i naraz.
Jedyne, do czego mogłabym się przyczepić – ale to tylko dlatego, że jestem kobietą i czasem kobiece zachowania, których nie popieram, mnie denerwują – to wątek korepetytorki Ray Jaya. Rozumiem, że przystojniacy o blond włosach mają wzięcie i czasem trudno im się oprzeć, ale nie pogardziłabym właśnie odrobiną więcej tego opierania się. Chociażby dla zasady.
Słowem, "Necessary Roughness" to idealny serial na lato. Lekki, dowcipny, dobrze wyważony, napisany z głową, dynamiczny – a z drugiej strony nie całkiem niepoważny i nie do końca wyłącznie rozrywkowy. Drugi sezon zapowiada co najmniej taką samą dawkę emocji jak pierwszy, a "Shrink or Swim" zawiera wszystko, co pozwala przyjemnie spędzić czterdzieści parę minut. Jeśli polubiliście perypetie dr Dani i jej futbolowe towarzystwo, nie powinniście być zawiedzeni. A jeśli jeszcze ich nie poznaliście – gorąco zachęcam do zapoznania się z 1. sezonem.