"Przypadek Alice", czyli wdowa na skraju szaleństwa. Keeley Hawes i twórcy opowiadają o swoim serialu
Marta Wawrzyn
18 marca 2021, 16:03
"Przypadek Alice" (Fot. ITV)
Dziś na Canal+ startuje brytyjski komediodramat "Przypadek Alice" od ekipy "Durrellów". Dlaczego warto zaznajomić się z nietypową wdową graną przez Keeley Hawes?
Dziś na Canal+ startuje brytyjski komediodramat "Przypadek Alice" od ekipy "Durrellów". Dlaczego warto zaznajomić się z nietypową wdową graną przez Keeley Hawes?
Szczere i nieoczywiste portrety żałoby to nic nowego w telewizji — wystarczy spojrzeć na "Sześć stóp pod ziemią" albo "After Life" — ale nie poznaliście jeszcze Alice Dillon. Bohaterka komediodramatu ITV "Przypadek Alice", który dziś wieczorem startuje w Polsce na Canal+, przeżywa śmierć mężczyzny swojego życia w sposób nietypowy, szalony, głośny, niekontrolowany i wprawiający w dyskomfort otoczenie, będąc siłą napędową serialowej historii łączącej w sobie czarną komedię i dramat obyczajowy z elementami tajemnicy.
Przypadek Alice to nowy serial ekipy Durrellów
Na serial od razu zwrócą uwagę fani "Durrellów", bo tworzyła go ta sama ekipa: scenarzysta Simon Nye, reżyser Roger Goldby i grająca główną rolę Keeley Hawes, tutaj będąca także producentką. Wszystkich mieliśmy okazję spotkać na — wirtualnej oczywiście — konferencji prezentującej "Przypadek Alice".
— Zaczęliśmy rozmawiać o tym, żeby stworzyć coś razem — Simon, Roger i ja — po tym jak dobiegło końca nasze cudowne doświadczenie z "Durrellami". Myślę, że mogę mówić za wszystkich — mamy świetną dynamikę i chcieliśmy to kontynuować — wspomina Keeley Hawes początki "Przypadku Alice".
Razem stworzyli miks, który nie jest co prawda thrillerem ani kryminałem, ale zawiera element tajemnicy, wynikający z nagłej śmierci. Wszystko zaczyna się od tego, że Harry (Jason Merrells), partner Alice od blisko 20 lat, spada ze schodów i umiera parę dni po tym, jak wprowadzają się wraz z nastoletnią córką, Charlotte (Isabella Pappas), do wymarzonego domu, który Harry sam zaprojektował. Kobiety zostają same i po pierwszym szoku zaczynają odkrywać tajemnice Harry'ego.
— To nie jest "kto to zrobił?", to opowieść o żałobie Alice. Cóż, potrzebowaliśmy historii. Nagła śmierć, nieoczekiwana śmierć, jakiej ja doświadczyłem w swojej rodzinie i wiele innych osób też doświadczyło, może dosłownie zmrozić. Szok, sekrety, bałagan — wszystkie te rzeczy pojawiły się w sposób organiczny. Ktoś umiera bez testamentu, bez żadnego przygotowania, więc w przypadku Alice w jednej chwili wszystko jest OK, a w drugiej to ten nowy, niespodziewany świat. Wydawało nam się, że to po prostu odpowiedni kierunek. To ustawiło całą historię w naturalny sposób — intryga, sekrety, wszystkie te rzeczy po prostu z tego wypływały, bez potrzeby ich wymuszania — opowiada Roger Goldby.
Przypadek Alice, czyli żałoba w trochę innej wersji
Jak tłumaczą twórcy, to, co się dzieje z Alice, to po części kwestia tego, jaką osobą, a po części efekt bałaganu, jaki zostawił Harry. Zmarły partner głównej bohaterki miał zwyczaj zamiatać problemy pod dywan. Alice musi się zmierzyć z tym, a także z krzywymi spojrzeniami ze strony rodziny, najbliższego otoczenia i innych osób, którym jej sposób przeżywania żałoby niekoniecznie odpowiada.
— Tak jak mówi tytuł, "Finding Alice" to historia o tym, jak ona odnajduje siebie bez tej wielkiej, ważnej osoby w swoim życiu. Jest sama i odnajduje drogę, zwłaszcza w odniesieniu do członków swojej rodziny, szczególnie tych, którzy nie ułatwiają jej łatwego przejścia do odbudowania pewności siebie — mówi Simon Nye.
Keeley Hawes przyznaje, że postać Alice w jakimś stopniu zbudowana jest na odwracaniu oczekiwań widzów co do tego, jak powinna zachowywać się wdowa.
— Niektóre reakcje Alice są niespodziewane, ale to po prostu efekt tego, kim ona jest jako osoba, jaka jest jej natura. Ona nie zamienia się w kompletnie inną osobę z powodu żałoby. Pozostaje tą samą osobą, którą była wcześniej — mówi aktorka.
Czy to znaczy, że możemy potraktować Alice jako pewne odzwierciedlenie tego, jak przeżywamy żałobę — czy też jak mamy prawo przeżywać żałobę? Według Keeley Hawes sprawa jest bardziej skomplikowana.
— Alice to wyjątkowa kreacja. I choć naprawdę mam nadzieję, że niektórzy ludzie będą się z nią identyfikować i znajdą w jej reakcji na żałobę coś, do czego mogą się odnieść i co może im pomóc, to nie mogę być odpowiedzialna za żałobę innych osób. Żałoba jest czymś innym dla każdego z nas. Sposób, w jaki doświadczamy żałoby — po rodzicu, po dziecku czy nawet po zwierzątku — jest inny dla każdego z nas, bo zależy od sytuacji — wyjaśnia aktorka.
Przypadek Alice: Joanna Lumley vs Keeley Hawes
Dwiema najbliższymi osobami, które przestają rozumieć zachowania Alice, są jej córka, Charlotte, i matka, Sarah (Joanna Lumley). Obie uważają — każda na swój sposób — że Alice straciła rozsądek i powinna przystopować dla dobra własnego i całej rodziny. O ile Charlotte stara się przemówić matce do rozumu raczej delikatnie, Sarah potrafi być bezpardonowa. A kreacja Lumley, również obecnej na konferencji, robi wrażenie choćby tym, jakim wieje od tej postaci chłodem.
Jak przyznaje Joanna Lumley, czasy, kiedy grała wyłącznie bohaterki budzące sympatię, ma już dawno za sobą. Co nie znaczy, że powinniśmy patrzeć na Sarah jak na okrutną czy złą osobę. To bardziej skomplikowane.
— Często są tarcia między matkami i córkami. Sama tego nigdy nie czułam, ale widziałam to u innych osób. Pierwsza rzecz, którą Sarah mówi w serialu, to: "co ty masz na sobie?". Z miejsca krytykuje córkę, która dosłownie w tej sekundzie straciła męża w najbardziej upiornych, niespodziewanych okolicznościach. (…) Jest twarda i nietaktowna. Nie potrafi nawet pocałować Alice. Jest coś — mam nadzieję, że to nie jest casting na zasadzie podobieństwa — co sprawiło, że ona taka się stała. Krok po kroku, bo scenarzyści są mądrzy, można się zorientować, że tam jest więcej historii i że to kobieta rozczarowana — mówi Lumley.
Podczas gdy w serialowej rodzinie Alice jest mnóstwo tarć, ekipa twierdzi, że zżyła się ze sobą jak rodzina, kręcąc serial w trudnych warunkach. COVID-19 zaskoczył ich w trakcie zdjęć wiosną 2020 roku i musieli uczyć się pracy w nowych warunkach.
— COVID wziął nas całkowicie z zaskoczenia. Skończyliśmy już trzy odcinki, kręciliśmy czwarty, piąty i szósty. Słyszeliśmy o tym okropnym wirusie, ale nie do końca rozumieliśmy jego siłę. A potem tydzień po tygodniu coraz bardziej zdawaliśmy sobie sprawę, jakie to będzie mieć dla nas implikacje. Tak więc musieliśmy bardzo szybko się adaptować i myśleć, co zrobić, żeby to było jak najmniej niszczące — mówi Nicola Shindler, producentka serialu.
W efekcie "Przypadek Alice" nakręcono w dwóch częściach — przed lockdownem i po — a twórcy i aktorzy zmuszeni byli nauczyć się robić to samo w zupełnie nowych warunkach, wprowadzając takie zasady, jak dystans społeczny na planie filmowym, i przy tym dbając o to, żebyśmy nie widzieli pandemii na ekranie.