"Przypadek Alice", czyli nieco inna żałoba – recenzja nowego brytyjskiego serialu z Keeley Hawes
Kamila Czaja
17 marca 2021, 17:01
"Przypadek Alice" (Fot. ITV)
Ekipa z "Durrellów", intrygujący punkt wyjścia i skomplikowany portret kobiety w żałobie. Wszystko w połączeniu z czarnym humorem. Brzmi świetnie, ale "Przypadek Alice" ma też wady.
Ekipa z "Durrellów", intrygujący punkt wyjścia i skomplikowany portret kobiety w żałobie. Wszystko w połączeniu z czarnym humorem. Brzmi świetnie, ale "Przypadek Alice" ma też wady.
Jeden z seriali, na które bardzo czekałam, licząc na coś równie uroczego jak "Durrellowie". To nadzieja chyba zrozumiała, skoro znów połączyli siły Simon Nye, scenarzysta tamtej produkcji, i Keeley Hawes, fantastyczna nie tylko w tamtej brytyjsko-greckiej opowieści, ale właściwie we wszystkim, co robi. Reżyserował natomiast Roger Goldby – reżyser dziesięciu odcinków "Durrellów". "Przypadek Alice" ("Finding Alice") stacji ITV miał więc wysoko ustawioną poprzeczkę. Nie przeskoczył, co nie znaczy, że serial zdecydowanie odradzam.
Harry (Jason Merrells), wieloletni partner Alice (Hawes) i ojciec nastoletniej Charlotte (Isabella Pappas), tuż po wprowadzeniu się do budowanego latami wymarzonego domu, pełnego nowoczesnych udogodnień, umiera po upadku ze schodów. Rodzinę przesłuchuje nieadekwatnie do sytuacji podejrzliwa policja, a nietypowe zachowanie wdowy nie poprawia sytuacji. Nie jest to jednak punkt wyjścia dla kryminału, a początek historii, której nie da się gatunkowo zaszufladkować.
Przypadek Alice, czyli Keeley Hawes i czarny humor
Najbliżej chyba "Przypadkowi Alice" do czarnej komedii, za którą stoi niewesoła prawda o żałobie. O ile jednak absurdalny film "Zgon na pogrzebie" (co ciekawe, i tu grała Hawes) czy serialowy hit Ricky'ego Gervaisa "After Life" wiedziały, czym są (no, "After Life" w każdym razie wiedziało to w 1. sezonie), o tyle tu trudno ocenić, na ile niespójność historii Alice wynika z buntu wobec telewizyjnych reguł, a na ile z faktu, że po prostu coś tu nie zagrało.
W efekcie mamy całkiem sporo dobrych komediowych scen i dialogów, zwłaszcza kiedy Alice rozmawia ze swoimi rodzicami (Joanna Lumley z "Absolutnie fantastycznych" i Nigel Havers z "Braci i sióstr") czy bratową (Sharon Rooney, "My Mad Fat Diary"). Mierzenie się z bezdusznym systemem pokazano miejscami w udany satyryczny sposób, a bohaterka, gdy łapie do pewnych spraw dystans, potrafi je celnie skomentować. Hawes zresztą robi cuda nie tylko w dobrze napisanych scenach i relacjach – podkreślić warto tę z pracującym w kostnicy Nathanem (Rhashan Stone, "Kontra") – ale też w gorszych scenariuszowych partiach.
A tych jest niestety sporo. Wspomniane dobre momenty komiczne złożyłyby się na udaną komedię, jednak przeplatają się z masą innych pomysłów. Ważny okazuje się wątek domu i walki o niego z rodzicami Harry'ego (Gemma Jones z "Gentleman Jack" i Kenneth Cranham z "Rzymu"), ale walka ta, jakkolwiek dla bohaterki kluczowa, napisana została tak, że niejednokrotnie wydaje się, że nie tyle wracamy do punktu wyjścia, bo coś się Alice nie udało, ile ktoś zapomniał, że przerabialiśmy i słyszeliśmy coś już parę razy.
Przypadek Alice to nierówny dramat rodzinny
"Przypadek Alice" zadaje ciekawe pytanie o granicę między prawem do przeżywania żałoby po swojemu i ulegania impulsom a życiem innych ludzi, którzy ponoszą konsekwencje emocjonalnych reakcji głównej bohaterki. Na skutek determinacji i nieprzewidywalności matki cierpi Charlotte, a serial nie zostawia tej kwestii jako nieproblematycznej czy humorystycznej.
Próbuje więc być "Przypadek Alice" także serialem o rodzinie w kryzysie, ale udaje się to różnie. Od rozbrajających rozmów i pełnych energii scen grupowych przechodzimy do nijakich rozwiązań rodem z telenowel (prywatne sekrety Harry'ego, zwłaszcza te związane z postacią graną przez George'a Webstera), by nagle znaleźć się na chwilę w środku jakiegoś firmowego pseudothrillera (zawodowe sekrety Harry'ego).
W efekcie natłok wychodzących na jaw tajemnic, z którymi musi mierzyć się Alice, przytłacza to, co, jak można sądzić po oryginalnym tytule, miało stanowić sedno – odnajdywanie (się) Alice w nowym życiu. Ten temat oczywiście poruszono i warto dostrzec na przykład dydaktyczny walor ukazania problemu, co się dzieje, gdy nie ureguluje się zawczasu pewnych kwestii. Ale pogłębiony portret Alice, mimo wysiłków Hawes, ginie pod masą scen i wątków zdecydowanie nadmiarowych i niewystarczająco rozwiniętych.
Obiecano 2. sezon, więc może jest w tym wszystkim jakiś świetny większy plan, jednak na razie trudno go dostrzec. A równocześnie gra w "Przypadku Alice" tylu dobrych aktorów i słychać tyle celnych dialogów (obok, niestety, tych słabszych), że na pewne rzeczy jakoś przymyka się oko i ogląda się dalej. Nawet jeśli miejscami widz sam się sobie dziwi.