"Pretty Little Liars" (3×01): Drużyna A. w natarciu
Marcela Szych
6 czerwca 2012, 20:27
Na 3. sezon "Pretty Little Liars" musieliśmy czekać zaledwie trzy miesiące do zakończenia poprzedniego. Akcję nowego odcinka przeniesiono o pięć miesięcy naprzód. Co nowego u kłamczuszek?
Na 3. sezon "Pretty Little Liars" musieliśmy czekać zaledwie trzy miesiące do zakończenia poprzedniego. Akcję nowego odcinka przeniesiono o pięć miesięcy naprzód. Co nowego u kłamczuszek?
Zazwyczaj nie lubię zabiegu przenoszenia akcji w czasie, z reguły scenarzyści nachalnie starają się nam uwidocznić postęp czasu i idące za nim zmiany. Tym razem nie było to nazbyt wysilone, a kilkumiesięczna przerwa bardzo się przydała. Dzięki temu żałoba Emily po śmierci jej dziewczyny nie skończyła się po tygodniu i możemy domniemywać, że była bolesna.
Zresztą widać, że morderstwo Mayi mocno odbiło się na Emily. Postanowiła sobie poradzić ze swoimi smutkami klasycznie – topiąc je w alkoholu. Nowa niezdrowa skłonność stała się punktem startu dla kolejnych tarapatów, w jakich znalazły się dziewczyny. Oto w pierwszych minutach nowego sezonu, ktoś odkopał ciało Allison i ściągnął wszystkie kłamczuchy w miejsce przestępstwa.
Co jeszcze wydarzyło się w przeciągu tych kilku miesięcy? Aria nadal jest z Ezrą, ale jej rodzice rozstali się. Chciałoby się powiedzieć: w końcu. Mama Ari zbyt wiele – jak na mój gust – wybaczyła swojemu mężowi, a jego autorytarne zachowanie w obliczu romansu córki, tylko pogorszyła i tak już nie najlepszą kondycję małżeństwa. Poza tym, brak spektakularnych zmian. Spencer jest z Tobym, a Hanna z Calebem. Nic konkretnego nie wiemy o Melisie.
To wszystko mogłoby wydać się nudne, gdyby nie fakt, że każda dziewczyna znowu ma swoje własne tajemnice, skrzętnie trzymane w ukryciu przed resztą przyjaciółek. Hanna, incognito, odwiedza Monę, próbuje z nią rozmawiać i dzięki temu znaleźć spokój ducha. Nie idzie to po jej myśli, choćby z tego powodu, że Mona trwa w katatonii.
Spencer obsesyjnie stara się przypomnieć sobie co znajdowało się w pokoju A., w odludnym motelu. Dostaje też tajemnicze telefony, które ukrywa przed wszystkimi. W połowie odcinka dowiedzieliśmy się, że to osadzony w więzieniu Garrett szuka kontaktu, w nadziei na wymianę informacji na prawniczą pomoc.
Koniec końców, dziewczyny jak jeden mąż idą po rozum do głowy. Chyba już nauczyły się, że ukrywanie tajemnic przed sobą nawzajem skutkuje jedynie tym, że A. dostaje większe pole manewru. A nawet najgłębiej schowane sekrety zawsze znajdują drogę, by wydostać się na wierzch.
"Pretty Little Liars" to w mojej opinii jeden z fajniejszych serial młodzieżowych. Kłamczuchy od początku robiły na mnie wrażenie "młodszych desperatek". Jest zresztą sporo łatwo zauważalnych podobieństw. Przyjaciółki zjednoczone w chęci rozwiązania tajemnicy śmierci jednej z nich, szantaż, romanse i ulice z zielonymi trawnikami. Wyczuwa się też coś podobnego do "Twin Peaks" – postać Allison bardzo przypomina Laurę Palmer. Urocza blondynka skrywająca czarne tajemnice, powiązana z rzeszą ludzi w miasteczku. "Pretty Little Liars" nie są oczywiście tak doskonałe jak "Twin Peaks", ale chyba lepsze niż "Desperate Housewives". Lepsze choćby o tyle, że desperatki po kilku sezonach stało się bardziej operą mydlaną niż czarną komedią. W kłamczuchach głównym tematem nieustannie jest zagrożenie, jakie stwarza A. Z jednej strony mamy śliczne dziewczyny, słoneczne dni i najzwyczajniejszą szkołę średnią. Z drugiej ciemny las, odludne motele, przerażające lalki, dziwaczne sklepy i inne klimatyczne miejsca.
Odpowiada mi konsekwencja twórców "Pretty Little Liars" w budowaniu fabuły i postaci. Zdaję sobie sprawę, że nikt ze scenarzystów nie miał od początku pełnej wizji wydarzeń i tego, jak potoczą się losy bohaterek, a jednak logika jest imponująca. Jak np. to, że problem z alkoholem ma Em., która rzeczywiście wydaje się być najbardziej skryta ze wszystkich dziewcząt. Albo jak to, że mama Arii mimo najlepszych chęci nie potrafi przeboleć związku córki z jej nauczycielem. Ten wątek sam w sobie jest dziwny, ale podejrzewam, że gdyby to była "Plotkara" matka już dawno zaakceptowałaby wybranka córki albo odwrotnie – wyrzuciła ją na bruk. Jest więc dbałość o realizm, a przede wszystkim – co cenię najbardziej – scenarzyście nie rozmieniają się na wątki poboczne. Najważniejsza jest relacja dziewczyn z A. To, co widzimy w serialu, jest pochodną tej relacji lub jej przyczyną.
Wraz z nowym sezonem dziewczyny się zmieniły. Są bardziej opanowane, bystre, coraz lepsze w ukrywaniu dowodów, zacieraniu śladów i kombinowaniu. Dobrze, że A. ma na nie nowego haka, a nie stara się bazować na przedawnionych grzeszkach. Chociaż, czasem wydaje mi się grubymi nićmi szyte, że w obliczu tak silnego zagrożenia życia i bycia gnębionymi przez psychopatycznego osobnika, dziewczyny jeszcze nie udały się na policję. Nawet za cenę kłopotów, jakie mogłyby mieć, gdyby ujawniono ich przeszłe "kłamstewka".
Nie zamierzam tym razem zastanawiać się, kim jest A., bo po pierwsze; każde podejrzenie może okazać się złudne, i po drugie; w tym odcinku nie było konkretnych wskazówek w tym kierunku. Z żalem zauważyłam, że zabrakło nawet A. robiącego dziwaczne rzeczy na końcu odcinka – ta scena zawsze przyprawia mnie o dreszcze i jest przyczyną, dla której wolę oglądać "PLL" w ciągu dnia. Dziwię się też, że dziewczęta potrzebowały aż pięciu długich miesięcy, by dotarło od nich, że jest więcej niż jedna A. Takie kwestie jako obecność A. gdzieś, podczas gdy Mona była w zupełnie innym miejscu, powinny były dać im do myślenia sporo wcześniej.
W każdym razie A. wróciło, a dziewczyny na nowo muszą zewrzeć szyki. "It Happened That Night" jest dobrym podkładem dla nowych, okropnych rzeczy, które mogą wydarzyć się w nowym sezonie. Do tej pory scenarzystom udawało się utrzymywać nas w napięciu, jednocześnie robiąc doskonałe uniki i ujawniając niewiele na temat rzeczywistych motywów A. Miejmy nadzieję, że tak będzie i w tym sezonie.