"Modern Family" (3×24): Nadchodzi nowy Pritchett
Marcela Szych
2 czerwca 2012, 09:44
W serialach komediowych zazwyczaj trudno o dobry cliffhanger. Tymczasem finałowemu odcinkowi 3. serii "Modern Family" udało się pozostawić nas w ciekawości niemożliwej do zaspokojenia. Przynajmniej do września.
W serialach komediowych zazwyczaj trudno o dobry cliffhanger. Tymczasem finałowemu odcinkowi 3. serii "Modern Family" udało się pozostawić nas w ciekawości niemożliwej do zaspokojenia. Przynajmniej do września.
Mam wrażenie, że ostatni odcinek był jednym z lepszych w tej serii. Siła "Modern Family" polega na nieustannym mieszaniu małych i większych smuteczków z prześmiesznymi akcentami, a tych było w "Baby on Board" całkiem sporo.
Claire i Phil przeżywali wyjście obu swych córek na szkolny bal. Radość była tym większa, że udało im się wybić Haley z głowy szalony pomysł zamieszkania z Dylanem. O ile ta para jest urocza w swej naiwności, nieporadności i beztrosce, to jednak wolałabym, żeby Dylan pojawiał się epizodycznie. Nie sposób śmiać się wciąż od nowa z tych samych dowcipów. No i ciekawe, jak Haley poradzi sobie w college'u, może nawet zmieni swoje nastawienie do edukacji o 180 stopni i przeistoczy się w mola książkowego?
Bardzo spodobała mi się Lily, w tym sezonie nie mieliśmy zbyt często z nią do czynienia, ale na tyle, na ile dała się poznać, wygląda na nieokiełznaną diablicę. I rzeczywiście musi posiadać jakieś piekielne moce, skoro udało jej się zmusić Jaya Pritchetta do baletowego występu na scenie.
Jednak uwaga widzów skupiła się na adopcyjnych staraniach Cama i Mitchella. Jak pamiętamy, od tego wątku zaczął się 3. sezon, wszystko więc wyglądało na to, że w ostatnim odcinku parze uda się dopiąć swego. Dopomóc w przedsięwzięciu miała Gloria, ze względu na znajomość języka hiszpańskiego, jako że dziecko miało pochodzić z hispanojęzycznej rodziny.
I w ten sposób cała trójka, po przyjeździe do szpitala, wkroczyła w sam środek hiszpańskiej telenoweli. Świetny był to zabieg, seksowna pielęgniarka, przystojny ksiądz i osamotniony macho – kowboj. Dawno nie miałam okazji widzieć prawdziwej telenoweli, jednak widzę, że scenarzystom "Modern Family" udało się wspaniale oddać klimat takowej. I jak to w tego typu telenowelach bywa, szczęśliwe zakończenie nie mogło być udziałem każdej ze stron. Udało się rodzinie latynoskiej, u której finalnie pozostało dziecko. Cam i Mitchell, z wielkim bólem i zawodem w sercu, samotnie musieli wrócić do domu.
Po tym smutnym wydarzeniu, panowie postanowili zaprzestać starań o kolejne dziecko. Mimo wszystko, w kolejnym sezonie możemy spodziewać się nowego malucha w rodzinie. Będzie to kolejny potomek Jaya Pritchetta, ale nie będzie to jego wnuczę, lecz – UWAGA SPOILER – dziecko! Tak, tak – Gloria jest w ciąży. W ciąży i z tego powodu przeszczęśliwa. I to w momencie, gdy opiekujący się Lily Jay i Manny zgodnie stwierdzają, że "są już na to zbyt starzy".
Tak więc, możemy być pewni, że w nowej serii nie będzie nudno. Wyobrażam sobie "zachwyt" Jaya i jego dwoje starszych dzieci na myśl o kolejnym rodzeństwie. Nie wspomniawszy o Cameronie i Mitchellu, którzy niewątpliwie będą zazdrościć małego dzieciaka, którego sami pragnęli. Czyli będzie dramat, a że z takich dramatów "Modern Family" robi całkiem śmieszne historie, to mamy na co czekać.